Jarand nie Jurand

2010-01-22 00:00:00

Kto naprawdę walczył pod Grunwaldem? Na ile wierna jest relacja Jana Długosza? Ile prawdy jest w książce Henryka Sienkiewicza? — rozmawiamy o tym z profesorem Sobiesławem Szybkowskim, historykiem z Uniwersytetu Gdańskiego.

>>> Bitwa o Grunwald

— Z "Krzyżaków" wszyscy znamy Juranda ze Spychowa, nie walczył on pod Grunwaldem, ale czy może mieć on coś wspólnego z Jarandem, którego w swoich kronikach wspomina Jan Długosz?

— Długosz wymienia Jaranda z Grabia, wtedy chorążego inowrocławskiego, który pod Grunwaldem był dowódcą chorągwi biskupa poznańskiego, Wojciecha Jastrzębca. Nie Jurand, ale Jarand. Imię to dość często występowało w XIV u XV wieku wśród szlachty kujawskiej, której genealogią się zajmuję. Być może ma pochodzenie lokalne, być może pochodzi od niemieckiego imienia Arnold. Spolszczane było ono jako Jarnołt, a od tego już blisko do Jaranda. Jarand z Grabia (i Brudzewa) — pod Grunwaldem walczył też i być może zginął jego ojciec, Jan z Grabia — był jednak herbu Pomian (na złotej tarczy czarna żubrza głowa z mieczem) a Jurand ze Spychowa był herbu Świnka. Sienkiewicz wybrał bardzo nieszczęśliwie, bo akurat kilku rycerzy herbu Świnka z Ziemi Dobrzyńskiej było w czasie wojny sługami wielkiego mistrza. Długosz wymienia Piotra Świnkę, starostę dobrzyńskiego, który po bitwie dotarł do Malborka powiadamiając o klęsce Zakonu.

— Na czym opierał się więc Henryk Sienkiewicz, tworząc swoich bohaterów?

— Tym zajmował się profesor Marceli Kosman pisząc "Na tropach bohaterów "Krzyżaków". Na pewno Sienkiewicz mógł czerpać z tego, co o Grunwaldzie pisali XIX-wieczni historycy szkoły krakowskiej. Uznał też, że najbliższa starej polszczyźnie jest gwara góralska. Dlatego Zbyszko z Bogdańca mówi w "Krzyżakach" po góralsku. Albo tak jak się Sienkiewiczowi wydawało, że to jest po góralsku.

— Czego możemy być pewni, jeśli chodzi o bitwę pod Grunwaldem? Daty 15 lipca 1410?

— Daty, miejsca, ustawienia wojsk. Wiemy też, potwierdziły to badania archeologiczne, że obóz wojsk krzyżackich był pod Tannenbergiem (Stębarkiem), tam gdzie stała kaplica.

— A jeśli chodzi o liczebność walczących stron?

— Co do strony polskiej nie podjąłbym się jej określenia. Szacunki są bardzo różne. W prawie polskim obowiązki wojskowe szlachty nie były określone w ten sposób, że np. z jednej wsi miał się stawić rycerz na koniu i z kopią oraz trzech ludzi służby. Decydowały stosunki własnościowe i rodzinne, różne praktycznie w każdej wsi. Liczebność wojsk krzyżackich określić na pewno łatwiej.

— A liczbę poległych?

— Tu znowu łatwiej z Krzyżakami. Tzw. nekrolog z Maastricht wymienia 203 braci zakonnych (w całym zakonie było ich wtedy około 500 — red.) poległych pod Grunwaldem. Pamiętajmy, że jako rycerze zakonni nie mogli oni uciekać z bitwy, ślubowali, a w tamtych czasach to zobowiązywało. Co do innych: rycerzy zaciężnych i gości Zakonu, to raczej uszli z bitwy z życiem. Tych, co się dostali do niewoli, król Jagiełło zwolnił na słowo honoru, że nie będą walczyć przeciw Polsce. Zwalili się oni potem do Malborka i nowy wielki mistrz, Henryk von Plauen, miał kłopot nie tylko z oblegającymi wojskami polskimi, ale i z cudzoziemskimi rycerzami, którzy domagali się zaległego żołdu i diet.

Stanisław Brzozowski
Uwaga! To jest archiwalny artykuł. Może zawierać niaktualne informacje.