Urzędnicy Ministerstwa Spraw Zagranicznych czekają na wyjaśnienia strony rosyjskiej. Chą wiedzieć czemu na wody Zalew Wiślany nie został wpuszczony polski jachtu „Aquarella”. Jednostka została zatrzymana w Baltijsku.
Być może doszło do poważnego naruszenia, o ile nawet nie złamania podpisanej 1 września umowy o wolnej żegludze na zalewie.
— Umowa o wolnej żegludze na wodach Zalewu Wiślanego weszła w życie w dniu podpisania. Przesądza o tym wyraźnie artykuł 12 — usłyszeliśmy od jednego z urzędników polskiego MSZ.
— Podjęliśmy natychmiastową interwencję w tej sprawie. Przedstawiciel polskiego konsulatu generalnego w Kaliningradzie spotkał się 24.09 w godzinach porannych z szefem przedstawicielstwa rosyjskiego resortu spraw zagranicznych w obwodzie kaliningradzkim — mówił nam Grzegorz Jopkiewicz z biura rzecznika prasowego MSZ w Warszawie.
W trakcie rozmów, jak ustalił nasz reporter, Rosjanie mieli poinformować, że będą ustalali, dlaczego polski jacht nie uzyskał zgody na wpłynięcie na wody zalewu. O wynikach tych ustaleń nasza strona ma być niezwłocznie poinformowana.
Do zdarzenia doszło w minioną niedzielę (20 września). Dwusobowa załoga „Aquarelii”, po kilkugodzinnym rejsie, została zatrzymana przez rosyjskich pograniczników w Bałtijsku. „Aquarella” wypłynęła z Helu, a portem docelowym jachtu miał być Elbląg.
>>> Zobacz: Zaliw zakryt
— „Aquarella” to duża jednostka, dlatego wybrałem tę drogę wodną, a nie rejs po Szkarpawie — wyjaśniał Andrzej Zieliński, właściciel jachtu, który w tę trasę wybrał się razem z Mirosławem Zemke.
Wodniacy do tej wyprawy przygotowali się tygodniami. Zgromadzili wszystkie wymagane w takich sytuacjach dokumenty, w tym paszporty, ubezpieczenia zdrowotne i wizy.
— W niedzielę, około godziny 3, poinformowaliśmy telefonicznie stronę rosyjską, że zbliżamy się do Bałtijska. W Cieśninie Pilawskiej czekała już na nas jednostka rosyjskiej straży granicznej, która towarzyszyła nam do portu w Bałtijsku — opowiada Zieliński.
Tu rozpoczęła się odprawa graniczna. Trwała pięć godzin i zakończyła się odmową wpuszczenia żeglarzy na wody zalewu. Nas nic zdały się przedstawione Rosjanom dokumenty. Obejrzeli je skrupulatnie, a następnie oświadczyli, że „Aquarella” może płynąć, ale... do Gdańska. Dlaczego? — Rosjanie mieli jedną odpowiedź: — Zaliw zakryt — mówi Zieliński.
Na nic zdały się także argumenty o umowie dotyczącej wolnej żeglugi na wodach zalewu. — Pogranicznicy odpowiadali, że umowa o wolnej żegludze nie jest ratyfikowana, ani przez stronę polską, ani przez stronę rosyjską. Mówili: Putin coś tam z Tuskiem ustalał, ale teraz Zaliw zakryt i niet — relacjonowali nasi żeglarze.
WCH
— Umowa o wolnej żegludze na wodach Zalewu Wiślanego weszła w życie w dniu podpisania. Przesądza o tym wyraźnie artykuł 12 — usłyszeliśmy od jednego z urzędników polskiego MSZ.
— Podjęliśmy natychmiastową interwencję w tej sprawie. Przedstawiciel polskiego konsulatu generalnego w Kaliningradzie spotkał się 24.09 w godzinach porannych z szefem przedstawicielstwa rosyjskiego resortu spraw zagranicznych w obwodzie kaliningradzkim — mówił nam Grzegorz Jopkiewicz z biura rzecznika prasowego MSZ w Warszawie.
W trakcie rozmów, jak ustalił nasz reporter, Rosjanie mieli poinformować, że będą ustalali, dlaczego polski jacht nie uzyskał zgody na wpłynięcie na wody zalewu. O wynikach tych ustaleń nasza strona ma być niezwłocznie poinformowana.
Do zdarzenia doszło w minioną niedzielę (20 września). Dwusobowa załoga „Aquarelii”, po kilkugodzinnym rejsie, została zatrzymana przez rosyjskich pograniczników w Bałtijsku. „Aquarella” wypłynęła z Helu, a portem docelowym jachtu miał być Elbląg.
>>> Zobacz: Zaliw zakryt
— „Aquarella” to duża jednostka, dlatego wybrałem tę drogę wodną, a nie rejs po Szkarpawie — wyjaśniał Andrzej Zieliński, właściciel jachtu, który w tę trasę wybrał się razem z Mirosławem Zemke.
Wodniacy do tej wyprawy przygotowali się tygodniami. Zgromadzili wszystkie wymagane w takich sytuacjach dokumenty, w tym paszporty, ubezpieczenia zdrowotne i wizy.
— W niedzielę, około godziny 3, poinformowaliśmy telefonicznie stronę rosyjską, że zbliżamy się do Bałtijska. W Cieśninie Pilawskiej czekała już na nas jednostka rosyjskiej straży granicznej, która towarzyszyła nam do portu w Bałtijsku — opowiada Zieliński.
Tu rozpoczęła się odprawa graniczna. Trwała pięć godzin i zakończyła się odmową wpuszczenia żeglarzy na wody zalewu. Nas nic zdały się przedstawione Rosjanom dokumenty. Obejrzeli je skrupulatnie, a następnie oświadczyli, że „Aquarella” może płynąć, ale... do Gdańska. Dlaczego? — Rosjanie mieli jedną odpowiedź: — Zaliw zakryt — mówi Zieliński.
Na nic zdały się także argumenty o umowie dotyczącej wolnej żeglugi na wodach zalewu. — Pogranicznicy odpowiadali, że umowa o wolnej żegludze nie jest ratyfikowana, ani przez stronę polską, ani przez stronę rosyjską. Mówili: Putin coś tam z Tuskiem ustalał, ale teraz Zaliw zakryt i niet — relacjonowali nasi żeglarze.
WCH