Ksiądz infułat Julian Żołnierkiewicz pojechał do Katynia, bo tam zginął jego stryj Edward Żołnierkiewicz. Wieloletniemu proboszczowi parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Olsztynie przypadł obowiązek odprawiania mszy świętej, podczas której do intencji za pomordowanych oficerów, los tragicznie dodał prezydenta Lecha Kaczyńskiego i towarzyszące mu osoby.
Wszystko prysnęło, jak bańka mydlana
Miałem lecieć z prezydentem - senator PO Stanisław Gorczyca
Na cmentarzu wszyscy płakali - rozmowa z Iwoną Arent
Witold Gintowt-Dziewałtowski: miałem lecieć na pokładzie prezydenckiego samolotu
— Nim doszła wiadomość o wypadku, zostałem nawet poproszony, by wraz z innymi duchownymi wyjść już naprzeciw delegacji, żeby powitać pana prezydenta. Wtedy, telefonicznie z kraju, zaczęły do nas docierać sygnały, że coś się stało. Wszyscy mieliśmy świadomość nadzwyczajnej sytuacji. Miejscowy proboszcz poprosił właśnie mnie, żebym przewodniczył mszy świętej.
— Bo zrządzeniem losu, to ksiądz był w tym momencie najwyższym rangą katolickim duchownym w Katyniu. Czy to była najtrudniejsza msza święta odprawiana w życiu księdza?
— Bardzo trudno o tym mówić, to było bardzo bolesne, wielu z tych, co zginęli, znałem przecież osobiście. Myślę, że wszystkim nam towarzyszyła świadomość jak kruche, jak przemijalne jest nasze życie. Dziś jesteśmy, jutro nas nie ma. Nam wierzącym, w przeżywaniu tego dramatu pomaga wiara, że ci wszyscy, co zginęli, żyją teraz w innym świecie.
— Ksiądz też mógł być w tym samolocie?
— Owszem, mogło tak być. Rozmawiałem nawet o tym z biskupem polowym, Tadeuszem Płoskim, kiedy była mowa o tym, żebym wraz z nim i innymi kapłanami koncelebrował mszę w Katyniu. Ale pociąg ze Smoleńska do Polski jedzie przez Stołpce, gdzie stoi mój rodzinny dom. Poprzedni raz leciałem do Katynia samolotem, tym razem chciałem chociaż przejechać przez te moje kochane Stołpce. Dlatego zdecydowałem się jechać pociągiem.
— Czy na miejscu mieliście możliwość rozmowy z Rosjanami? Jak oni odbierali to, co się stało?
— Starali się nam przekazać wyrazy współczucia. Mówił o tym gubernator Smoleńska, który na cmentarzu czekał z nami na polską delegację. Dla nich też stało się coś strasznego. Boże, nie chcę się niczego dopatrywać. Dziś boję się nawet myśleć, co mogło być przyczyną katastrofy, kto jest za nią odpowiedzialny.
bs