Spowiedź duszy w telefonie [ROZMOWA]

2020-04-22 21:12:36(ost. akt: 2020-04-22 17:29:58)
Zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

Zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

Autor zdjęcia: Pixabay

Izolacja w czasach pandemii koronawirusa jest przyczyną stresu oraz lęku o przyszłość. Wiele osób nie wie, jak sobie z tym poradzić. Andrzej Dramiński opowiada o wzmożonej aktywności w tych dniach Olsztyńskiego Telefonu Zaufania „Anonimowy Przyjaciel”.
— Obostrzenia, które mają nas uchronić przed rozprzestrzenianiem się koronawirusa, mają też swoje ciemne strony. Zamknięcie w domach powoduje różnego rodzaju napięcia oraz niekorzystne stany emocjonalne. Często dochodzi też do przemocy. Dlaczego tak się dzieje?
— Do tej pory sytuacje stresowe były rozładowywane chociażby przez wyjście sprawcy przemocy z domu. W tej chwili sprawca i ofiara cały czas przebywają w zamknięciu, nie ma możliwości tego rozładowania i ta przemoc, zarówno fizyczna jak i psychiczna, niestety narasta. I staje się coraz groźniejsza. Osoby poszkodowane w tej sytuacji nie potrafią, a wręcz nie mają możliwości się obronić.

— Ideą powstania telefonów zaufania na całym świecie było przede wszystkim wsparcie osób, które mają myśli samobójcze. Czy w związku z epidemią koronawirusa zwiększyła się liczba tych osób?
— W obecnej sytuacji liczba osób, które czują się zagrożone, stale się zwiększa. Zadzwoniła do nas ostatnio kobieta, której mąż jest chory na Alzheimera. Ma zaburzenia świadomości i kompletnie nie rozumie, że nie wolno mu w tej chwili wyjść z domu. Domaga się tego wyjścia do tego stopnia, że bije swoją żonę. I ona nie jest w stanie już tego wytrzymać. Czuje, że nie ma wyjścia z tej sytuacji, bo z jednej strony nie może mu wytłumaczyć, że nie wolno, że jest zakazane, a z drugiej strony cierpi też z tego powodu, że on ją bije. I my pomagamy takiej osobie znaleźć rozwiązanie.

— Wiele osób nie wie, jak sobie poradzić z lękiem o przyszłość.
— Tak. Zadzwoniła do nas pani, która mówiła, że jest bardzo ciężko chora. Ma dwóch kochających synów, którzy do niej dzwonią, jeżdżą do sklepu, robią zakupy i dowożą jej żywność. Wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, w tym także lekarstwa ma. Ale jest sama w mieszkaniu, bo synowie z nią nie mieszkają. Powiedziała, że czuje się zbędna, czuje się ciężarem dla swoich dzieci i nie chce tego. Powiedziała, że chciałaby odejść i nie być już obciążeniem w tych strasznych czasach. Wszystkim jest ciężko, bo nikt nie wie, ile jeszcze to wszystko potrwa.

— Dzwonią do was także osoby z zagranicy?
— Często dzwonią do nas Polacy, którzy wyjechali na emigrację. Głównie z Anglii, Irlandii, Irlandii Północnej, Francji, Niemiec, Włoch, a nawet z Izraela. Dzwonią, aby porozmawiać z kimś w ojczystym języku, bo jest to dla nich bardzo ważne. Ale ostatnio zadzwoniła do nas pani z zagranicy, której córka, która mieszka w innym mieście, w okresie świątecznym skończyła 18 lat. Ta pani chciałaby się z nią spotkać, wyściskać ją, w pełni spełnić swoje macierzyńskie instynkty, a nie może. Bo nie może wyjść, nie może jechać do innego miasta. I mówi, że jest w czarnej rozpaczy, czuje się bezwartościowa.

— Są także osoby, które po prostu chciałyby porozmawiać...
— Jedną z podstaw działania telefonów zaufania jest terapia słuchania, empatia i zaprzyjaźnianie się. Żeby móc kogoś uratować od negatywnych myśli nie wystarczy tylko wysłuchanie, ale też trzeba dać drugiemu człowiekowi swoje ciepło, swoją energię, zaoferować mu coś ze swojego człowieczeństwa. Te osoby właśnie dzwonią po to, żeby po prostu porozmawiać, żeby ktoś mógł ich wysłuchać. I okazuje się, że w tych czasach, kiedy wydawało się, że wszystko jest poukładane, że ten nasz świat jest fajny i wszystko jest ok, że ludzie łakną tego drugiego człowieka i porozmawiania z nim. Sms nie wystarczy, tak samo jak Messenger czy Skype. Ludzie chcą normalnie porozmawiać, opowiedzieć o sobie i zaufać. Teraz, kiedy odizolowano nas wszystkich od siebie, telefon zaufania pozwala odnaleźć bliskość z drugim człowiekiem. Możemy poczuć, że ktoś jest z nami.

— Zaufanie ma tu kluczową rolę?
— Wszystko to, co dzieje się pomiędzy dzwoniącym a dyżurnym jest tajemnicą. Jest to gwarancja intymności. Aby móc przezwyciężyć to swoje poczucie samotności, izolacji czy odrzucenia potrzebny jest właśnie taki specyficzny kontakt. Dzwoniący może się w pełni otworzyć i opowiedzieć o najgłębszych pokładach swojej duszy. O swoich problemach i sprawach, o których nie powiedziałby nikomu innemu. To taka spowiedź duszy osoby dzwoniącej i odnajdowanie sensu życia.

— Jak wygląda to odnajdowanie sensu życia?
— Istotne jest to, że osoba dzwoniąca może się zwyczajnie "wygadać" i w ten sposób zrozumieć siebie samego i swoje problemy. Co więcej, jest to też początek poszukiwania własnych rozwiązań. Telefon zaufania służy temu, ażeby pomóc cierpiącym, samotnym, czy izolowanym w odnajdowaniu przez nich samych rozwiązań w ich własnych sprawach. Dyżurny telefonu zaufania nie może powiedzieć komuś, co ma zrobić. Nie może narzucać, jak ma wyglądać jego życie. To jest niemożliwe. Te osoby, wybierając numer do telefonu zaufania, szukają ratunku. Chcą znów uwierzyć, że warto żyć, że jest ktoś, kto pomoże, kto weźmie za rękę i przeprowadzi przez tę rzekę wzburzonej wody na drugi, bezpieczny brzeg. Jeżeli ktoś już się tam znajdzie to nie będzie potrzebował nikogo. Sam będzie wiedział, co zrobić ze swoim życiem. I po to my jesteśmy. Aby te osoby odnalazły sens życia i swoje własne wartości.

— Jak długo trwa taka rozmowa?
— W każdej sytuacji zależy to od dzwoniącego. Te rozmowy trwają najczęściej od 20 minut do godziny. Zdarzają się też oczywiście przypadki dłuższej rozmowy, ale są to przypadki szczególne. Natomiast jeżeli ta rozmowa się przedłuża, a tak naprawdę widać, że wszystko już zostało powiedziane, to delikatnie informujemy, że są też kolejne zgłoszenia i inni czekają na rozmowę. Ale każde zwierzenie jest dla nas ważne i z każdą osobą chcemy być jak najbliżej i dać jak najwięcej ciepła.

— Czy dyżurni otrzymują jakieś komunikaty zwrotne od dzwoniących?
— Tak. Otrzymujemy dużo sygnałów i telefonów. Ludzie dzwonią ponownie, aby podziękować za to, że jesteśmy. Że mogą z nami porozmawiać. Że nasza praca ma sens.

— Nie jest łatwo wysłuchiwać problemów innych osób. To zapewne duże obciążenie psychiczne. Jak wolontariusze radzą sobie z takimi sytuacjami?
— My jesteśmy do tej pracy znakomicie przygotowani poprzez bardzo częste i liczne szkolenia z psychologami, psychiatrami, terapeutami i innymi specjalistami. Wśród nas służbę pełni także superwizor. Rozładowanie napięcia wolontariusza polega na tym, że może skontaktować się z bardziej doświadczonym wolontariuszem i z nim porozmawiać o swoich obawach, swoim strachu i swoim stresie.

Milena Siemiątkowska



Czytaj e-wydanie


Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w czwartek i piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl


W środowym (22 kwietnia) wydaniu m.in.

MichalakPołączyli siły i zrobili coś dobrego
Dziś do pierwszych pięciu powiatów w regionie trafi po kilkaset litrów płynu do dezynfekcji. Środek, który jest darem, otrzymają wszystkie powiaty. Trafi do szpitali, domów pomocy społecznej, domów dziecka czy noclegowni.

Żegnamy się z inkubatorem
Pierwszy etap budowy siedziby wydziałów Prawa i Administracji oraz Nauk Społecznych właśnie się rozpoczął. Zapoczątkowało go burzenia dziekanatu WPiA.

Samoloty gaszą pożar w Biebrzańskim Parku
Jeszcze wczoraj płonęły trawy i trzcinowiska w Biebrzańskim Parku Narodowym. To jeden z większych pożarów w tym regionie w ostatnim czasie. Do akcji włączono m.in. gaśnicze samoloty z Olsztyna oraz stacjonujący w powiecie piskim dromader.