Prof. Zbigniew Chojnowski: Minęła epoka entuzjastów

2020-02-18 11:50:09(ost. akt: 2020-02-18 18:48:26)
Profesor Zbigniew Chojnowski, dyrektor Instytutu Literaturoznawstwa UWM w Olsztynie

Profesor Zbigniew Chojnowski, dyrektor Instytutu Literaturoznawstwa UWM w Olsztynie

Autor zdjęcia: Zbigniew Woźniak

Profesor Zbigniew Chojnowski jest związany z olsztyńską polonistyką od czterech dekad. Pracę badawczą i popularyzatorską łączy z wyzwaniami, jakie stawia przed nim literacka wena. Choć do tej pory wyrażał się przede wszystkim w poezji, w ostatnim czasie zadebiutował też jako prozaik.

— Panie profesorze, dlaczego Dzień Języka Ojczystego nie jest organizowany przez Instytut Polonistyki i Logopedii, ale przez dwie nowe katedry?
— Filolodzy polscy od 1 stycznia 2020 są zatrudnieni w Instytucie Literaturoznawstwa oraz w Instytucie Językoznawstwa. Jest to organizacyjny rezultat wprowadzanej reformy nauki i szkolnictwa wyższego. Zgodnie z nią struktura Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie podporządkowana jest w sposób bardziej ścisły niż dotychczas zadaniom badawczym. W naszej sytuacji instytut grupuje wszystkich przedstawicieli uprawiających daną dyscyplinę z wymiernym, wyrażającym się liczbą zdobytych punktów, skutkiem. Filolodzy — nie tylko polscy — są albo literaturoznawcami, albo językoznawcami. Dlatego powstały Katedra Literatury Polskiej i Katedra Języka Polskiego, a także inne, w których pracują angliści, germaniści czy rusycyści. Dyscyplinowy rozdział filologów nie oznacza jednak, że stronią od siebie. Łączą ich badania interdyscyplinarne i dydaktyka. Kształcą tych samych studentów. Wspólnie organizują tradycyjne przedsięwzięcia, takie jak konferencje, Dzień Języka Ojczystego, rozmaite konkursy.

— Ma pan za sobą duży awans, będący chyba dobrym podsumowaniem znaczenia, jakie dla Wydziału Humanistycznego ma polonistyka. Został pan szefem literaturoznawców z całego wydziału...
— Na wspomniany przez panią awans filolodzy pracowali przez ponad 50 lat.


Każdy filolog musi sprostać ministerialnym wymaganiom, czyli publikować, zdobywać granty i wpływać wynikami badawczymi na otoczenie społeczne. Jako dyrektor Instytutu Literaturoznawstwa podjąłem działania, związane z ustaleniem zasad jego funkcjonowania. Najogólniej rzecz biorąc, na poziomie instytutowym koncentrujemy się na aktywności naukowej, a na poziomie katedr na procesie dydaktycznym. Z jednej strony Instytut wspierają członkowie Rady Naukowej Dyscypliny Literaturoznawstwo, a z drugiej kierownicy katedr.

— Praca na takim stanowisku wiąże się z koniecznością zaangażowania się w sprawy administracyjne. To chyba nie jest coś, co poeci lubią najbardziej?
— Zaangażowanie się w sprawy administracyjne jest trudnym wyzwaniem, choć niezupełnie czymś nowym w moim zawodowym życiu. Już drugą kadencję jestem senatorem UWM, od 12 lat przewodniczę Kolegium Wydawniczemu, a prawie od roku zasiadam w Radzie Uczelni. Zarówno wieloletnia aktywność badawcza, jak i organizacyjna oraz społeczna pozwoliła mi przygotować się do pełnienia funkcji dyrektora instytutu naukowego. W moim wypadku nie stoi to w kolizji z byciem poetą. Staram się moją wrażliwość artystyczną, etyczną czy językową wykorzystywać w pracy z ludźmi i na rzecz dobra literaturoznawstwa, a także humanistyki i całego Uniwersytetu. Jesteśmy wspólnotą uniwersytecką. To wielka wartość, która wymaga codziennych i konkretnych starań.

— Studenci podzielają pańskie pasje artystyczne?

— Pasje literackie studentów są coraz rzadsze. Do przeszłości odeszło przekonanie, że aby zostać poetą czy pisarzem, trzeba ukończyć filologię polską.

— Jak pan wspomniał, olsztyńska polonistyka skończyła w minionym roku 50 lat. Jej historia to także Pana historia: najpierw studenta, a później wykładowcy...
— Z Wydziałem Humanistycznym jestem związany od ponad 40 lat i obserwowałem go jako licealista, student, asystent itd. Przez ten czas nastąpił olbrzymi rozwój kadrowy i jakościowy. O osiągnięciach świadczą nie tylko stopnie i tytuły naukowe pracowników (to oczywiste), ale setki ważnych dla humanistyki książek, artykułów i pewien rezonans wyników badawczych w Polsce i poza nią.


Solidna infrastruktura i ambitna kadra Uczelni to nasz kapitał. Wydaje mi się, że powinniśmy w jeszcze większym stopniu wykorzystywać te możliwości, które stwarza nam Uniwersytet. Minęła epoka entuzjastów. Nasz czas daje nam prawo, środki i sposoby, byśmy urzeczywistniali idee, które kiedyś były jedynie w sferze marzeń.

Zbigniew Chojnowski

— W jakim kierunku podąża pańska praca naukowa?
— Moje badania skupiają się od początku na poezji dwudziestowiecznej. Przypomniałem o tym w zeszłym roku, wydając w Krakowie monografię o twórczości Kazimiery Iłłakowiczówny. Od lat zbieram materiały do książek o Witoldzie Wirpszy i Leszku A. Moczulskim. Wiosną ukaże się zbiór moich esejów, szkiców i not o krytyce literackiej i czytelnictwie pt. „Czytanie czytania”. W przygotowaniu tom o prozie. Nadal pochylam się nad literaturą związaną z Warmią i Mazurami. Ukończyłem książkę „Polska tradycja literacka w piśmiennictwie mazurskim. Recepcja i wypisy”.

— Ma pan za sobą także debiut prozatorski. To nowe otwarcie w pańskiej twórczości?

— Wydane w końcu zeszłego roku „Aktorstwo. Z dziennika Wiktora Sulkowskiego” jest pierwszą częścią zakrojonego na kilkanaście tomów cyklu. Poezja nie opuszcza mnie, ale robi się zazdrosna.

— Ostatnie miesiące były dobrym czasem dla literatury polskiej. I to zarówno w kontekście prestiżu, jak i komercyjnego sukcesu. Myślę o Noblu Tokarczuk i fenomenie Sapkowskiego, którego „Wiedźmin”, także dzięki serialowi, dołączył do grona najczęściej kupowanych (poza granicami Polski) książek. Świat nas na nowo odkrywa?

— Sukcesy polskiej literatury świadczą o tym, jak kreatywna jest polszczyzna, ale też uświadamiają, jak ważne w Polsce jest i powinno być literaturoznawstwo.


— A czy pan ostatnio odkrył coś dla siebie? Śledzi pan młodych twórców? A może wraca pan do wcześniej przeczytanych książek?
— Śledzę nowości. Pisuję o nich w „Nowych Książkach”, „Twórczości”, „Akcencie” czy „Nowym Napisie”. Teraz jestem pod wrażeniem przeczytanej kilka dni temu powieści Marty Kwaśnickiej „Pomyłka”. Kocham wracać do klasyki. Zadziwia mnie mądrość, piękno, siła wyrazu, duch żywego słowa w utworach Jana Kochanowskiego, Ignacego Krasickiego, Adama Mickiewicza, Aleksandra hr. Fredry itd.

— W czasie Dnia Języka Ojczystego poznamy laureatów konkursu „O Trzcinę Kortowa”. Jeszcze nie możemy zdradzać, kto ujął jurorów, ale proszę powiedzieć, jaki był poziom, jakie tematy poruszają młodzi poeci...
— Jury właśnie podsumowało IX. edycję konkursu „O Trzcinę Kortowa”. Nadesłano 69 wierszy. Są wyjątkowo zróżnicowane pod względem formy i tematyki. Zauważam odchodzenie od liryzmu na rzecz kwestii egzystencjalnych, społecznych i etycznych. Ucieszyło mnie i to, że młodzi autorzy nie silą się, by rymować. Układając wiersz, próbują znaleźć w układzie słów rytm.

— To dobra prognoza, ale i wyzwanie...
— W najbliższych latach w większym stopniu powinniśmy zadbać o to, aby młode pokolenie miało realne szanse podjęcia na poważnie aktywności twórczej, naukowej. Obawiam się, że jest zaburzona naturalna wymiana generacji.

Daria Bruszewska-Przytuła


Więcej informacji o naszym uniwersytecie: >>> kliknij tutaj.

Obrazek w tresci


Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Roczna prenumerata e-wydania Gazety Olsztyńskiej i tygodnika lokalnego tylko 199 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl