"Dziewczęta tak bardzo bały się burzy". Ich przyjaciele pamiętają tragedię sprzed lat [ZDJĘCIA]

2019-11-01 16:02:14(ost. akt: 2019-11-01 02:11:52)
Pogrzeb harcerek Ani i Helenki w 1963 roku

Pogrzeb harcerek Ani i Helenki w 1963 roku

Autor zdjęcia: archiwum rodzinne

Od tamtej tragedii na obozie harcerskim w Cerkiewniku pod Dobrym Miastem minęło 56 lat. Podczas wichury, która wtedy się rozpętała, drzewo upadło na namiot. Zginęły dwie dziewczynki: Ania i Helenka. Dzisiaj leżą w tym samym grobie, chociaż nie były spokrewnione.
To był kolejny, zwykły obóz harcerski — opowiada Janina Zacharzewska, która tamtego strasznego dnia przed 56 laty miała 14 lat, tyle co Ania Górska. — W namiotach mieszkało chyba ze stu harcerzy. Dobrze się bawiliśmy, byliśmy beztroscy. Mieliśmy dojście do wody, więc kąpaliśmy się, ja nawet mało nie utonęłam, pamiętam, że dostałam reprymendę od pana Witkowskiego. Nikt z nas się nie spodziewał takiej tragedii, takiego traumatycznego przeżycia, które żyje w nas do dziś.

Ania Górska i Helenka Borowik

Pani Janina mieszkała w tym samym, dziesięcioosobowym, namiocie co Ania Górska i Helenka Borowik. Była tam też Eliza Filończuk, która wciąż pamięta tamte chwile: — Kiedy rozpętała się burza, byłyśmy wszystkie w namiocie — wspomina. — Głośno rozmawiałyśmy, śpiewałyśmy, a Ania i Helenka bały się burzy, więc zaczęły się pakować. W tym czasie chłopcy z sąsiedniego namiotu krzyczeli do nas, żebyśmy się ewakuowały, uciekały, ale my tego nie słyszałyśmy. Wiatr hulał, my byłyśmy głośno. Pamiętam, że Ania w pewnym momencie weszła pod swoje łózko po buty i wtedy nagle spadło na namiot to drzewo. Upadło w poprzek namiotu, po przekątnej. Przygniotło Anię i Helenkę. Z tym, że między Anią a drzewem było jeszcze łóżko i ona, jak się później okazało, żyła kiedy przyjechało pogotowie. Zmarła w karetce. Helenka zginęła na miejscu. Co było później nie pamiętam — biała plama w pamięci. — kończy cicho...


Zapamiętała to pani Janina:
— Kiedy drzewo spadło na namiot, wszyscy rzucili nam się na ratunek. Antoni Rolikowski i chłopcy wyciągali nas z namiotu, odciągali na bok, tam gdzie mniej drzew. Pamiętam, że na nas spadły tylko gałęzie. Wszystkie miałyśmy podrapane plecy. Mnie odciągnięto na bok. Stałam cała mokra pod jakimś drzewem i patrzyłam na obie dziewczynki, które tam leżały, bo harcerze podnieśli namiot i było wszystko widać. Ktoś do mnie podszedł, chyba kobieta, chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła do wielkiego namiotu, gdzie wszyscy siedzieli na materacach.
Myślałam o Ani i Helence, że może one żyją i zastanawiałam się dlaczego nie ma przy nich pielęgniarki? Dlaczego leżą tam same? To było straszne. Długo nie mogłam się pozbierać.

Pani Janina przez kolejne lata, już jako dojrzała harcerka, była szczególnie uwrażliwiona na bezpieczeństwo uczestników obozów. Wypytywała, czy aby na pewno sprawdzane były drzewa, czy są odpowiednio oddalone od namiotów itp. Lęk udzielił się wielu świadkom tragedii, ale najbardziej rodzinom dziewczynek.

— Mama od tamtej tragedii nie pozwalała nam wyjeżdżać na zorganizowane
wycieczki, kolonie, czy obozy — wspomina Bożena Bąk, jedna z sióstr Helenki Borowik. — Mogłyśmy tylko odwiedzać rodzinę. Nasza najstarsza siostra, kiedy skończyła 18 lat, wyjechała do Dzierżoniowa jako wychowawczyni na kolonię. Mama wtedy była bardzo niezadowolona. Ja też zrobiłam kurs opiekunek kolonijnych, ale pracowałam tylko tutaj na miejscu w Lidzbarku Warmińskim. Kiedy się wydarzyła ta tragedia byłam bardzo mała, ale pamiętam moment, kiedy tata dowiedział się o śmierci Helenki. Wyszedł wtedy z papierosem, rzucił go i nigdy już dopalenia nie wrócił.

Do jedynego brata Ani Górskiej, Tadeusza Górskiego, ta straszna wiadomość dotarła, kiedy był poza domem.
— Chodziłem wtedy jeszcze do szkoły, miałem 16 lat — opowiada. — W tym czasie, kiedy Ania była na obozie, ja odbywałem praktykę zawodową pod Sępopolem. W ostatniej chwili zdążyłem na pogrzeb. Rodzice już wtedy nie żyli.
Ojciec zmarł kiedy byliśmy mali, a matka w lutym tego samego roku co Ania. Tak więc byliśmy sierotami. Najpierw, zaraz po śmierci mamy, opiekował się nami kierownik szkoły, a później obcy ludzie. Po śmierci Ani zostałem sam, bo nie mieliśmy więcej rodzeństwa.

Ania Górska i Helenka Borowik

Ania Górska w chwili wypadku miała 14 lat. Była lubiana przez koleżanki i kolegów. Wybierała się do szkoły w Bartoszycach, miała zostać krawcową. Złożyła już papiery do "odzieżówki".

— Chciała szyć ubrania — wspomina siostrę pan Tadeusz. — Pamiętam, że bardzo bała się burzy, ja zresztą też i nasza mama. Kiedy zaczynała się burza, mama zabierała nas i uciekała do sąsiadów.

Helenka Borowik była o dwa lata młodsza od Ani. Miała siostrę bliźniaczkę Mirę. Obie chodziły do klasy z Elizą Filończuk.
— Były sympatyczne, lubiane w szkole. Ja też je lubiłam.
— Czasami się sprzeczały, jak to siostry — dodaje Bożena Bąk. — Do tej pory prawie nigdy się nie rozstawały, ale tego lata, wychowawczyni pani Pacholczyk postanowiła je rozdzielić, bo były niezłymi rozrabiarami i dlatego Mira była na wcześniejszym turnusie.

Ania Górska i Helenka Borowik

Helenka, oprócz siostry bliźniaczki oraz pani Bożeny, miała jeszcze jedną siostrę — Jadwigę, która była najstarsza. — Siostry nie mieszkają w Lidzbarku Warmińskim ale często tu bywają, odwiedzamy wtedy grób Helenki i Ani — kontynuuje pani Bożena.

Pogrzeb harcerek Ani i Helenki w 1963 roku

Dlaczego dziewczynki zostały pochowane we wspólnym grobie?
— Organizatorem pogrzebu był hufiec ZHP i to on o tym zdecydował, ale rodziny się na to zgodziły — mówi pani Bożena. — Hufiec zadbał o wszystko. Postawił też dziewczynkom nagrobek. W tym miejscu jest już nowy, bo minęło wiele lat. W tym samym grobie pochowaliśmy też naszą mamę, bo chciała spocząć przy Helence, dlatego na tablicy jest też jej imię i nazwisko.

W pogrzebie dziewczynek wzięły udział tłumy, hufiec zorganizował transport. Białe trumny Ani i Helenki nieśli między innymi harcerze.

Pogrzeb harcerek Ani i Helenki w 1963 roku

— Podobny wypadek wydarzył się dwa lata temu w Suszku — przypomina Bożena Bąk. — Kiedy o nim usłyszałam, to wszystko nagle wróciło. Zadzwoniłam do siostry i jej stanęły przed oczami tamte dni. Płakała, musiałyśmy przerywać rozmowę. Najdziwniejsze jest to, że ta tragedia z Suszka, to jakby kalka tej sprzed 56 lat. Też w sierpniu zginęły dwie harcerki przygniecione drzewem, też były takie młodziutkie jak Ania i Helenka i, co nas wstrząsnęło jeszcze bardziej, także jedna z nich miała siostrę bliźniaczkę. To tak jakby historia po ponad pięćdziesięciu latach zatoczyła koło.

Rodzina i znajomi dziewczynek mają stare fotografie. Jest jedno zdjęcie z obozu, jedno klasowe, kilka z uroczystości pogrzebowych ale zachowała się też fotografia namiotu po wichurze.

Trudno jest teraz dotrzeć do miejsca tragedii.
— Ja próbowałem, ale mi się nie udało — mówi Tadeusz Górski. — Kiedyś tam była droga, ale teraz jej nie ma. Obszedłem wszystko dookoła i nie mogłem znaleźć tego miejsca, więc zrezygnowałem.

Pogrzeb harcerek Ani i Helenki w 1963 roku

— Wiem, gdzie to jest. Też nie mogłam znaleźć, wszystko zarosło i trudno tam się dostać, trzeba płynąć łodzią — wtrąca Bożena Bąk. — Za pierwszym razem mi się też nie udało, ale kiedyś rozpytywałam w ośrodku nad jeziorem Limajno i młody pan ratownik powiedział mi, że wie gdzie to jest i chętnie mnie tam zabierze. I rzeczywiście odnalazłam ten obelisk z tablicą. Była bardzo zniszczona, prawie nieczytelna. Postawiłam tam znicz, ale taki na baterie, bo to przecież las.

Pogrzeb harcerek Ani i Helenki w 1963 roku


— Byłam w tym miejscu kilka razy — opowiada Janina Zacharzewska. — Pamiętam, że na tym cyplu stała tablica upamiętniająca tragedię, teraz jej nie ma. Jest tam niewielki obelisk.

Rodzina i przyjaciele dziewczynek marzyli o nowej tablicy na obelisku. Postarała się o nią właśnie pani Janina, znalazła fundatorów, to Józef i Piotr Herbaczonek, właściciele zakładu pogrzebowego. Tablicę trzeba było przetransportować wodą. Miejscem gdzie stoi obelisk, opiekuje się Nadleśnictwo Kudypy. Odwiedzają je też harcerze...

Tablica upamiętniająca tragedię w Cerkiewniku

Komentarze (6) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Dariusz B. #2961718 | 213.92.*.* 19 sie 2020 19:53

    Przezywal ta straszna tragedie do konca zycia:(

    odpowiedz na ten komentarz

  2. Dariusz B. #2961717 | 213.92.*.* 19 sie 2020 19:51

    Moj ojciec na tym obozie byl instruktorem-intendentem

    odpowiedz na ten komentarz

  3. ??? #2813349 | 176.221.*.* 3 lis 2019 11:02

    Nawet harcerze za komuny to w porównaniu z terytorialsami Macierewicza komandosi.

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz

  4. Uczestniczka #2813154 | 83.31.*.* 2 lis 2019 19:29

    Grób jest na cmentarzu komunalnym w Lidzbarku Warmińskim natomiast nowa tablica w Cerkiewniku niedaleko jeziora tam gdzie stał nasz namiot.

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

    1. mm #2813060 | 176.97.*.* 2 lis 2019 15:48

      w Lidzbarku Warm

      Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

    Pokaż wszystkie komentarze (6)