Chce wyjść z domu, zanim umrze. Olsztynianin od siedmiu lat nie może wyjść z wieżowca

2019-10-08 17:46:25(ost. akt: 2020-01-03 11:26:10)
Artur Smolski z Olsztyna był strażakiem, wiele razy odznaczany za odwagę. Teraz od siedmiu jest uwięziony — z powodu choroby i braku schodów — w swoim mieszkaniu

Artur Smolski z Olsztyna był strażakiem, wiele razy odznaczany za odwagę. Teraz od siedmiu jest uwięziony — z powodu choroby i braku schodów — w swoim mieszkaniu

Autor zdjęcia: sk

Każdy ma jakieś marzenie. Artur Smolski z Olsztyna chce wyjść z domu i zaczerpnąć świeżego powietrza, zanim umrze. Niestety, od siedmiu lat, po amputacji nóg jest uwięziony w przypominającej klitkę kawalerce na ósmym piętrze.
— Już siedem lat mija, jak nie wychodzę w domu — mówi Artur Smolski, który mieszka w wieżowcu przy ulicy Wyszyńskiego 24 w Olsztynie. — Patrzę w okno, oglądam telewizję i powoli gniję w tej kawalerce. Na nic zdają się moje błagania, żeby zrobili na parterze platformę, po której mógłbym wyjechać z bloku na dwór — żali się 82-letni inwalida.

Choć mogłoby się wydawać, że schorowany mężczyzna w podeszłym wieku powinien spokojnie leżeć w łóżku, to pana Artura aż roznosi energia. Potrafi sam na swoim wózku wjechać do windy i zjechać na parter. Jednak siedem schodków z parteru do poziomu drzwi wejściowych do wieżowca przerasta już jego możliwości.

Budynek, w którym mieszka inwalida, należy do Spółdzielni Mieszkaniowej Pojezierze. Pan Artur i jego przyjaciele próbowali uzyskać zgody na budowę specjalnej platformy do zjazdu wózkiem. Bezskutecznie. Za każdym razem władze spółdzielni zasłaniały się przepisami.

— To prawda, czasem po tych wszystkich bataliach bierze mnie złość i mam ochotę zacisnąć pięść i pogrozić prezesowi spółdzielni, za to, co ze mną robi — mówi w złości Artur Smolka. — Jednak przecież wszyscy jesteśmy ludźmi i jeśli kiedyś jakoś uraziłem prezesa spółdzielni i on się teraz na mnie w ten sposób mści, to ja go przecież naprawdę przepraszam. Niech na mnie spojrzy i niech poruszy się w nim sumienie. Niech mi pomoże — apeluje inwalida bez nóg.

Pan Artur chciałby zaprosić do siebie prezesa spółdzielni, żeby zobaczył na życie w jakim więzieniu jest skazany. Niestety kontakt z władzami Pojezierza jest bardzo trudny. Nie tylko dla pana Artura i jego przyjaciół, ale także dla dziennikarzy, którzy chcą pomóc starszemu panu na wózku. Nikt w spółdzielni nie znajduje czasu, żeby porozmawiać o możliwych sposobach rozwiązania problemu pana Artura.
W spółdzielni usłyszeliśmy, że na jakiekolwiek pytania w tej sprawie może odpowiedzieć wiceprezes, ale dopiero, jak wróci z urlopu. Nikt inny nie jest upoważniony do informowania w tej sprawie.

— Ja mam trudny charakter. Przez inwalidztwo wezbrało przez te lata we mnie wiele goryczy. Wiem o tym, ale przecież pan prezes chyba też ma ojca — jeszcze raz pan Artur prosi prezesa Pojezierza o zlitowanie się nad nim.

[b]Takie słowa w ustach pana Artura to wyjątkowa sytuacja. Starszy pan jest bardzo dumnym człowiekiem. W swoim życiu był wiele razy odznaczany za odwagę. Był bohaterskim strażakiem. W 1971 roku został ciężko poparzony, kiedy gasił pożar rafinerii Czechowice-Dziedzice. Podczas tej wielkiej katastrofy zginęło aż 37 jego kolegów. Pan Artur miał ciało poparzone w 30 procentach.

Bohaterski strażak brodził w płonącej ropie, dlatego skóra na jego nogach praktycznie się zwęgliła. Długo dochodził do siebie podczas rekonwalescencji. Kiedy na starość doszły nowe choroby, to w połączeniu z konsekwencjami poparzeń, stan pana Artura stał się na tyle dramatyczny, że lekarze musieli podjąć straszną decyzję. Amputowano mu obie nogi, a pan Artur trafił na wózek inwalidzki.

— Co tu dużo mówić, obcięli mi nogi i tyle. Dobrze, że w życiu wcześniej zasmakowałem wielu przygód — mówi starszy, dziarski pan.
I faktycznie w swoim życiu pan Artur zdążył być pilotem i latał sportowo. Uzyskał też uprawnienia do dalekomorskiego pływania i wypływał na statkach w pełne morze.

— Latałem w chmurach i zasmakowałem słonej wody. Teraz zostały mi tylko słone łzy — mówi pan Artur, ściskając w ręku jeden z kilkudziesięciu modeli samolotów, które kolekcjonuje. — Tyle mi zostało z mojej przeszłości — mówi z melancholią w głosie.

Ostatnie dni to dla pana Artura duża odmiana. Przyjeżdżają do niego dziennikarze z różnych telewizji, żeby pokazać dramat dawnego bohatera. Ze szczególną radością przyjął u siebie dziennikarzy "Gazety Olsztyńskiej", którą czyta od wielu lat.

— Może wam się uda poruszyć sumienie pana prezesa — mówi z nadzieją.

I choć nam — podobnie jak innym redakcjom — nie udało się do tej pory dotrzeć do prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej Pojezierze z prośbą pana Artura, to obiecaliśmy próbować do skutku. Od strażaków dowiedzieliśmy się, że jest rozwiązanie, które pozwoli na instalację platformy do zjazdu wózka pana Artura z parteru na poziom wejściowy do wieżowca, bez stwarzania zagrożenia dla drożności drogi ewakuacyjnej dla mieszkańców bloku przy ulicy Wyszyńskiego, w której mieszka pan Artur Smolka.

— Może, jeśli te formalne problemy zostaną rozwiązane, to znajdą się pieniądze na ten mój zjazd na dół, a te siedem schodów z parteru przestanie być dla mnie symbolem grozy i niewoli — marzy pan Artur.

SK


Komentarze (30) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Ela #2806702 | 37.47.*.* 19 paź 2019 15:15

    PRZECIEZ WYSTARCZY ZWROCIC SIE O ZAMIANE MIESZKANIA.CHETNYCH JEST DUZO CHOCIAZBY W OSRODKU NA PAUKSZTY .TAM MIESZKAJĄ Osoby starsze jezdzace NA Wózkach.Troche więcej inicjatywy Mops,PCPR,IPON

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz

  2. Niemożliwe nie istnieje #2805097 | 31.0.*.* 16 paź 2019 20:10

    Jak to się stało że ten człowiek przybłąkał się do Olsztyna i to do budynku nieprzystosowanego do jego niepełnosprawności? Trzeba się przeprowadzić i tyle a ci koledzy-strażacy już dawno by go wyprowadzili na spacer ale oczywiście lepiej artykuł wysmarować jaki to on zamknięty przez wiele lat. A powoływać się na cudzego ojca to też nieładnie - a twoja rodzina to gdzie? To się właśnie nazywa upór - uparł się że to spółdzielnia ma mu zrobić dobrze (czyli mieszkańcy mają złożyć się na to, bo przecież to wspólnota mieszkaniowa).

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz

  3. Asiula #2802475 | 94.42.*.* 10 paź 2019 10:36

    Na walne zgromadzenie panie sprzątające musiały ze swojego okręgu jak największą liczbę lokatorów zwołać, by frekwencja była. Od tego miały płacone premie. I to nie małe

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-2) odpowiedz na ten komentarz

  4. ASieńka #2802470 | 94.42.*.* 10 paź 2019 10:32

    PFRON powinien sfinansować platformę. Zdejmowaną, tak by nie kolidowała z wyjściem ewakuacyjnym

    odpowiedz na ten komentarz

  5. Z"ikosa" #2802441 | 83.9.*.* 10 paź 2019 09:45

    Przed chwilą przeczytałem jak to ROS prężnie działa ..czyżby o "tym seniorze nie wiedziała , zapomniała"...?

    odpowiedz na ten komentarz

Pokaż wszystkie komentarze (30)