Politycy dadzą nam zarobić

2019-09-24 18:44:17(ost. akt: 2019-09-24 15:54:06)

Autor zdjęcia: Zbigniew Malinowski

Kto nie chciałby zarabiać więcej, skoro nawet milionerzy marzą o kolejnych milionach? Nic dziwnego, że na dźwięk o wyższych zarobków Polacy nadstawiają ucha, wsłuchując się w głosy polityków, a ci przed wyborami dużo nam obiecują.
Nic tak nie rozgrzewa emocji, jak dobry meczy piłkarski i zarobki. A że ostatnio nasi reprezentanci nieco słabiej grają w piłkę, więc temat piłki zszedł na drugi plan i do głosu doszli politycy, grając mocno kwotą minimalnego wynagrodzenia.

A pierwszy krok zrobił już PiS. Rząd ogłosił, że od przyszłego roku płaca minimalna rośnie o 350 zł do 2600 zł, od 1 stycznia 2021 roku ma wynieść już 3 tys. zł — zadeklarował niedawno premier Mateusz Morawiecki. Rząd dał dużo więcej, bo jeszcze w czerwcu proponował Radzie Dialogu Społecznego, aby minimalne wynagrodzenie za pracę w 2020 r. wynosiło 2450 zł.
Ale to nie koniec podwyżek, bo podczas niedawnej konwencji PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział, że pensja minimalna wzrośnie do końca 2023 r. do 4000 zł. Lider PiS uważa, że to jest w interesie polskiej gospodarki.

— To, co robimy, jest w interesie milionów pracowników, jest w interesie tak naprawdę także przedsiębiorców. W każdym razie wszystkich dobrych przedsiębiorców i takich, którzy patrzą w przyszłość — mówił w radiu prezes Kaczyński.
Tak wielki skok płacy minimalnej zaskoczył wielu ekonomistów, a tym bardziej że płaca minimalna w żaden sposób nie jest powiązana z wydajnością czy wzrostem produkcji.
Ruch PiS może zaskoczył ekonomistów, ale nie polityków, bo — jak wczytamy się w programy wyborcze partii — to inni dają jeszcze więcej.

Według Lewicy, płaca minimalna w 2020 roku wynieść ma 2700 złotych brutto. A w 2030 roku ma osiągnąć poziom 60 proc. średniego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw. A więc podobnie jak w przypadku płacy minimalnej na poziomie 4 tys. zł, które proponuje PiS, bo to też oznaczałoby 60–65 proc. przeciętnego wynagrodzenia.

Koalicja Obywatelska proponuje premię za zatrudnienie osobom najniżej zarabiających. Wszyscy, którzy mało zarabiają, dostaną premię za aktywność zawodową. Będzie to 500 zł na rękę, przy czym ich zarobki wzrosną o ok. 600 zł, bo zostanie obniżony także podatek PIT i ZUS. Premia ma być wypłacana z budżetu i będzie stopniowo malała do momentu, kiedy nasza pensja osiągnie pułap 4,5 tys. zł brutto.

KO proponuje też obniżenie ZUS dla mikro i małych przedsiębiorców.
Składka nie będzie płacona od przeciętnego, ale minimalnego wynagrodzenia. Inna propozycja to premia za aktywność zawodową osób starszych. Chodzi tu o starsze osoby, jak też tych, którzy mimo osiągniętego wieku emerytalnego nie przechodzą na emeryturę i dalej pracują. Państwo będzie płacić za nich w całości składkę ZUS, dzięki czemu wynagrodzenie pracownika będzie wyższe, bo nie będzie obciążone składką. Natomiast w przypadku emerytów, którzy pracują, składka będzie pobierana tylko od wynagrodzenia, a nie od emerytury.

KW Konfederacja Wolność i Niepodległość

 jest za likwidacją podatku PIT i składek ZUS. To sprawi, że to co mamy brutto stałoby się netto, tyle dostawalibyśmy na rękę.

Jednak, czy podwyższanie pensji minimalnej w tak krótkim czasie aż o 78 proc. w porównaniu do obecnych 2250 zł, to — jak mówi Paweł Kukiz — radykalny eksperyment przeprowadzany na żywym organizmie. Może dlatego w propozycjach PSL Koalicji Polska nie ma nic na temat płacy minimalnej. Jest za to emerytura bez podatku, dzięki czemu senior zyskałby średnio około 3 tys. zł rocznie.

Wielu słysząc te różne propozycje zaciera ręce z radości, bo będą zarabiać więcej, inni nie zostawiają suchej nitki na pomyśle np. skokowego podniesienia płacy minimalnej, bo to może rozregulować gospodarkę, pogrążyć rynek pracy. Łatwo się w tym pogubić, ale w Polsce jest około 17 mln pracujących, z tego ok. 1,4 mln osób pracuje za minimalną płacę, więc sprawa staje się jakby prostsza.

W minioną sobotę, na konwencji w Katowicach, PiS przedstawił propozycje dla przedsiębiorców: ryczałtowy ZUS bez zmian, firmy o przychodach do 10 tysięcy złotych miesięcznie i dochodach do 6 tysięcy otrzymają ulgę w ZUS w wysokości 500 złotych, prosty PIT – ryczałt do 2 milionów euro przychodu firmy, 9-procentowy CIT dla firm do 2 milionów euro przychodów oraz przeznaczenie miliarda złotych na bezpośrednie wsparcie inwestorów.

Co na to ekonomiści?
— Premier nie podał oczekiwanych skutków finansowych dla przedsiębiorstw w rezultacie proponowanych zmian w składkach do ZUS oraz podatkach PIT i CIT. W mojej ocenie, skutki te będą niewielkie. Niemniej, utrzymanie zryczałtowanego ZUS przez przedsiębiorstwa o przychodach powyżej 10 tysięcy zł miesięcznie jest oczekiwaną i dobrą wiadomością — uważa prof. Stanisław Gomułka.

Andrzej Mielnicki