Dziesięć lat czekam na sprawiedliwość

2019-09-06 08:50:41(ost. akt: 2019-09-06 09:37:43)
— Dziesięć lat czekam na sprawiedliwość — mówi Marianna Kanabrodzka (z lewej)

— Dziesięć lat czekam na sprawiedliwość — mówi Marianna Kanabrodzka (z lewej)

Autor zdjęcia: Zbigniew Woźniak

Sąd odciął nas od świata. Gdzie tu sprawiedliwość?! — mówi Marianna Kanabrodzka z Olsztyna. — Bo jak można, w państwie prawa, zabrać ludziom jedyną drogę do domu. Jej sprawą zajmie się teraz Sąd najwyższy.
Przypadek Marianny i Ryszarda Kanabrodzkich z Olsztyna, to jeden z tych, który nigdy nie powinien się wydarzyć, a jednak się zdarzył. I co najgorsze rzecz działa się w majestacie prawa. — Dziesięć lat czekam na sprawiedliwość — mówi Marianna Kanabrodzka. — Teraz pojawiło się światełko w tunelu! Senator Lidia Staroń napisała do Prokuratora Generalnego prośbę o wniesienie skargi nadzwyczajnej w naszej sprawie. A ten ją wniósł!

Mam nadzieję, że Sąd Najwyższy naprawi krzywdę, która nas spotkała. Niestety, mąż już nie doczeka tej chwili.

Na ich miejscu niejeden straciłby nadzieję, że kiedykolwiek jeszcze uda się wrócić do sprawy, pojawi się choćby minimalna szansa na sprawiedliwość. Ale szansa ta właśnie się pojawiła. A to wszystko dzięki wprowadzeniu do polskiego systemu prawnego instytucji skargi (rewizji) nadzwyczajnej, o którą zabiegała właśnie senator Lidia Staroń.

Pierwszą interpelację w tej sprawie złożyła jeszcze jako poseł w 2014 roku, kolejną rok później. W lipcu 2017 roku senator przesłała do kancelarii Prezydenta RP swoją propozycję właśnie w zakresie tego nadzwyczajnego środka odwoławczego od prawomocnych orzeczeń sądowych. Przepisy znalazły się w prezydenckim projekcie ustawy o Sądzie Najwyższym, a 3 kwietnia 2018 roku weszły w życie. To wtedy pojawiła się szansa dla ludzi, którzy w wyniku np. pomyłek sędziów, tracili dorobek życia czy dach nad głową.

 —  My straciliśmy drogę, możliwość  dojścia, dojechania do własnego domu — mówi Marianna Kanabrodzka. Kobieta mieszka w Olsztynie. W 1987 roku razem z mężem nabyli od Skarbu Państwa prawo użytkowania wieczystego działki, na której później postawili dom. Na parterze budynku znajduje się zakład fryzjerski pani Marianny, a na górze jest ich mieszkanie. W 1995 roku grunt, na którym stoi ich dom, przeszedł na własność gminy Olsztyn i jeszcze w tym samym roku Kanabrodzcy kupili tę działkę od miasta. Jednocześnie, w tymże samym roku jedna z olsztyńskich spółdzielni nabyła od miasta prawo użytkowania wieczystego czterech działek sąsiadujących z nieruchomością państwa Kanabrodzkich, a przez które ci, mają dostęp do ulicy. To ich jedyna droga na świat. Dlatego w umowie użytkowania wieczystego ustanowiono na rzecz każdoczesnego właściciela lub użytkownika działki państwa Kanabrodzkich służebność gruntową polegającą na prawie przejścia i przejazdu przez działkę. Służebność została ustanowiona na czas nieoznaczony.

Jednak w akcie notarialnym nie został zawarty wniosek o wpis służebności, dlatego też służebność nie została wpisana do księgi wieczystej. Traf chciał, że w 2004 roku spółdzielnia sprzedała swoją nieruchomość, a w akcie notarialnym sprzedający podał, że jest ona wolna od obciążeń i roszczeń osób trzecich. Cztery lata później państwo Kanabrodzcy wystąpili do sądu o wpisanie do księgi wieczystej służebności gruntowej na czas nieoznaczony  przez działkę, którą sprzedała spółdzielnia. Nowy właściciel z kolei zwrócił się do sądu o wykreślenie tego wpisu, co też w lipcu 2009 roku Sąd Rejonowy w Olsztynie orzekł. Apelacja nic nie zmieniła. 

Kanabrodzcy zostali odcięci od swojego domu i żeby dojechać do siebie, a mogą tylko przejeżdżając przez działkę sąsiada,  muszą liczyć na jego dobrą wolę.

—  Jesteśmy jak wyspa — mówi Marianna Kanabrodzka. — Można się tu dostać jedynie samolotem. Wszyscy nasi sąsiedzi mają dostęp do drogi publicznej. My nie!

—  Sąd odciął nas od świata. Gdzie tu sprawiedliwość?! — mówi Marianna Kanabrodzka. Po wniesieniu skargi nadzwyczajnej przez Prokurator Generalnego teraz sprawą zajmie się Sąd Najwyższy. — Wierzę, że ostatecznie sprawiedliwość będzie jednak po naszej stronie — ma nadzieję pani Marianna. — Bo jak można, w państwie prawa, zabrać ludziom jedyną drogę do domu...

Senator Lidia Staroń:
Po dokładnej analizie dokumentów, wiedziałam, że muszę interweniować. Ta sprawa była na tyle oczywista, że prokurator generalny nie mógł podjąć innej decyzji. Sądy obu instancji stały na stanowisku, że ustanowiona służebność nie jest służebnością drogi koniecznej. Wzbudziło to we mnie ogromne zdziwienie – nie ma przecież innego dojazdu do działki Państwa Kanabrodzkich! Ci ludzie są skrzywdzeni przez wymiar sprawiedliwości, ale na szczęście – dzięki wejściu w życie przepisów o skardze nadzwyczajnej – można to jeszcze naprawić. Wierzę, że Sąd Najwyższy wyda sprawiedliwy wyrok. I że Pani Marianna będzie mogła w końcu bez przeszkód dotrzeć do pracy i do domu.

WZ