Prawdziwe przywództwo to służba
2019-06-07 12:00:00(ost. akt: 2019-06-11 15:12:50)
Czy ktoś, kto urodził się i wychował w małym miasteczku w rodzinie alkoholika i przestępcy może zrobić międzynarodową karierę w biznesie? Nieważne skąd jesteś. Liczy się to, dokąd zmierzasz – zapewnia Andrzej Cichocki, praktyk życia i biznesu, który wystąpił podczas III Kongresu Przyszłości w Olsztynie.
Wiecie, kto to jest prawdziwy lider?! — zaczął swój warsztat w Sali Karmazynowej kortowskiego Centrum Konferencyjno-Szkoleniowego UWM Andrzej Cichocki, który zarządzał już zespołami ludzkimi liczącymi tysiące, osób oraz prowadzi swój biznes na dwóch kontynentach. Sam pochodzi z małego miasteczka, gdzie naprawdę dostał porządną lekcję życia już od najmłodszych lat. Ojciec, alkoholik i kryminalista, w przerwach pomiędzy kolejnymi „odsiadkami” w więzieniu nie szczędził mu „twardej szkoły życia” i nikt nie wróżył młodemu Andrzejowi zbyt ciekawej przyszłości. Dokąd można bowiem dojść wychodząc z takiego domu?!
Chłopak miał jednak charakter i nie poddał się presji otoczenia. Najpierw zaczął odnosić znaczące sukcesy sportowe, co potem przełożyło się na całe jego dalsze życie. — Sport uczy, że jak czegoś chcesz, to musisz na to zapracować — zaznaczył Cichocki. I to „sportowe” osiąganie niebagatelnych wyników wyznaczało kierunki pierwszych lat jego działalności biznesowej.
W wieku 27 lat zdołał już zostać dyrektorem zarządzającym dużej firmy z dobrą pensją. — Nie byłem jednak wtedy liderem — stwierdził mówca. — Byłem jedynie menadżerem zarządzającym ludźmi i wyciskającym z nich jak najwięcej. Bo przywództwo to nie jest stanowisko. To sposób bycia i życia. Prawdziwy lider jest spójny w tym co robi w każdej dziedzinie życia. Jeżeli jesteś przysłowiowym „dupkiem” w domu, to będziesz takim także w firmie. Podstawową zasadą jest przestrzegać wszędzie kodeksu wartości — dzielił się z nami Cichocki wiedzą zdobytą w życiu.
Nie przestrzegając tych zasad zdołał rozwalić swoje pierwsze małżeństwo, potem także w biznesie wszystko się posypało i wtedy musiał na nowo zaczynać od zera w Warszawie. Na szczęście sport uczy także, jak poradzić sobie z porażką i nie zrażony chwilowym potknięciem na drodze, parł Cichocki niepowstrzymanie naprzód. Na początku – ubrany w obowiązkowy w branży ubezpieczeniowej garnitur, szukał klientów na ulicy pod Domami Centrum. I znowu sportowa zasada: „Nie poddawaj się, walcz” pozwoliła mu wytrwać i osiągnąć po kilku latach bardzo wysokie stanowisko, na którym, zarządzając pracą tysięcy ludzi, liczył już swoje wynagrodzenie w setkach tysięcy złotych. — Zawsze dawałem z siebie pięć razy więcej, niż było trzeba — podzielił się z nami swoimi doświadczeniem.
I dopiero w tym momencie, jak stwierdził Cichocki, nadszedł w jego życiu czas na prawdziwe przywództwo — bycie kimś, kto odpowiada za swoich ludzi i służy im radą i wsparciem, a nie tylko „wyciska” z nich wyniki sprzedażowe.
Zaproponowana przez niego gra warsztatowa polegała na zbudowaniu konstrukcji z klocków o założonej wysokości, przy czym w każdej grupie budowniczy miał zasłonięte oczy. I było, jak w biznesie, gdzie wszyscy poruszają się po tym samym rynku, mają do dyspozycji podobne zasoby ludzkie i materiałowe, a jak różne osiągają wyniki. — Ta gra pokazuje, że wszystko zależy od nas — skomentował Cichocki. A jak ktoś czeka na cud, to niech sobie zapamięta, że CUD oznacza jedynie: „Czas Unieść D...” i wziąć się do roboty. A znając różne style zarządzania firmą i ludźmi oraz stosując je w zależności od potrzeb trzeba pamiętać zawsze o najważniejszym: lider nie idzie na kompromisy z zasadami.
Teoria zarządzania wyróżnia tak zwane „Organizacje turkusowe”, które od samego początku stawiają na kreatywność i rozwój, i swoją przewagę konkurencyjną budują tworząc wyjątkowy zespół. Prawdziwe przywództwo uczy szanowania człowieka, wierności zasadom oraz konsekwencji w działaniu. To po prostu sposób bycia oraz prawdziwa „służba”. Andrzej Cichocki od lat pełni swoją odwiedzając więzienia, gdzie pokazuje osadzonym w nich ludziom, że istnieje świat zasad, które pozwalają wyjść obronną ręką z każdej sytuacji, bez konieczności schodzenia na drogę przestępstwa. Także ojciec Cichockiego porzucił już drogę alkoholika-kryminalisty i stał się najlepszym przyjacielem swojego syna, którego tak bardzo skrzywdził w dzieciństwie.
Łukasz Czarnecki-Pacyński
Łukasz Czarnecki-Pacyński
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
argo #2744521 | 88.156.*.* 9 cze 2019 12:04
duży szacunek do pana Cichockiego, szkoda że nie mogłem być na szkoleniu
odpowiedz na ten komentarz