SLD zawsze dbał o nauczycielskie pensje

2019-04-12 09:45:08(ost. akt: 2019-04-12 12:18:15)
Rozmowa z Marcinem Kulaskiem, sekretarzem generalnym Sojuszu Lewicy Demokratycznej
– Od poniedziałku trwa strajk nauczycieli. Wbrew zapowiedziom rządu do protestu przyłączyła się większość szkół. Nie odbywają się lekcje, z wielkim trudem udało się w większości szkół przeprowadzić egzaminy gimnazjalne. Stanowisko PiS-u znamy, jaki stosunek do strajku i postulatów nauczycieli ma SLD?

– Sojusz Lewicy Demokratycznej od początku popiera żądania zgłaszane przez nauczycieli. Wykonują oni trudną i odpowiedzialną pracę, za którą powinni być godnie wynagradzani. Sam przez lata byłem nauczycielem akademickim i wiem, ile czasu trzeba poświęcić na przygotowanie się do zajęć, ile energii trzeba włożyć w pracę z młodymi ludźmi. Postulaty nauczycieli są tym bardziej uzasadnione, że – jak twierdzi rząd – budżet państwa jest w świetnej kondycji. Partia rządząca uważa, że może on udźwignąć nie tylko podwyżki dla innych grup zawodowych, np. policjantów, ale także – kosztowne, przedwyborcze obietnice Jarosława Kaczyńskiego. Skoro stać nas na drogą kiełbasę wyborczą PiS-u, to musi nas być stać na podwyżki dla nauczycieli. Sojusz Lewicy Demokratycznej zawsze gdy rządził, dbał o nauczycielskie pensje. Nawet w czasach, gdy w budżecie państwa z powodu zaniedbań prawicy brakowało prawie na wszystko, nasza minister edukacji, Krystyna Łybacka doprowadziła do podniesienia wynagrodzeń nauczycieli. Tego samego oczekujemy dziś od PiS-u.

– Strajk nauczycieli jest poważnym obciążeniem dla rodziców. Tracą również uczniowie, bo nie odbywają się lekcje. Czy zdaniem SLD strajk to dobry wybór? Może nauczyciele powinni protestować w inny sposób?

– Prawo do strajku gwarantuje Konstytucja, ale strajk to ostateczność. Nauczyciele nie mieli innego wyjścia: od miesięcy byli ignorowani przez rząd. Przed strajkiem miesiącami toczyły się rozmowy, został zawiązany spór zbiorowy, ale partia rządząca pozostała głucha na postulaty nauczycieli. Dla Prawa i Sprawiedliwości liczą się tylko słupki sondażowe i utrzymanie władzy za wszelką cenę. A skoro najpewniej podwyżki dla nauczycieli nie przełożyłyby się na znaczny wzrost poparcia, to PiS postanowił ich zlekceważyć. Sam jestem rodzicem i jak inni mierzę się z problemami, które przyniósł strajk. Wiem jednak, że służy on nie tylko nauczycielom, ale także dzieciom: dobrze opłacani nauczyciele to dobra jakość edukacji.

– Czy podwyżki, których żądają nauczyciele, rozwiążą problemy polskiej szkoły? Niektórzy politycy i publicyści zwracają uwagę, że oprócz podwyżek potrzeba rozwiązań systemowych.

– Pełna zgoda. Dzisiaj musimy przede wszystkim zachęcić młodych, dobrze wykształconych ludzi do podejmowania pracy w tym zawodzie. To leży w interesie nas wszystkich. Dlatego uważam, że trzeba stworzyć rozwiązania, które będą szczególnie korzystne dla najmłodszych nauczycieli. Myślę też, że warto bardziej niż dotychczas doceniać pracę najlepiej wykształconych nauczycieli i tych, którzy razem ze swoimi uczniami odnoszą sukcesy. Nie kłóci się to jednak z postulatami związkowców. Rząd powinien je uwzględnić i zaproponować mądre, systemowe rozwiązania na przyszłość. Obawiam się jednak, że minister Anna Zalewska, która za chwilę zamierza uciec do Brukseli, nie potrafi tego zrobić.