Oby nie był to prima aprillis

2019-03-31 13:00:00(ost. akt: 2019-03-31 12:31:53)

Autor zdjęcia: Pixabay

Już dawno zapowiedź strajku jednej grupy zawodowej nie wywołała tylu namiętnych komentarzy, ile naprodukował ich zapowiadany na 8 kwietnia strajk nauczycieli. Tylu deklaracji poparcia z jednej strony i niepotrzebnych (by nie powiedzieć wrednych) opinii z drugiej dawno nie słyszałem. Zdziwiony tym nie jestem, bo niemal każdy Polak jest jakoś tam w szkołę zaplątany. Jak nie przez dziecko, to przez kogoś z rodziny. Więc..
Więc wiemy wszyscy, że Polacy to taka nacja, która zna się na wszystkim, no, prawie wszystkim. Na budowlance, medycynie, zielarstwie, śpiewie operowym i — a jakże — edukacji. Każdy wie, jak uczyć, żeby nauczyć. I żeby było jasne: wie to lepiej niż budowlaniec, lekarz, zielarz i śpiewak operowy. No i nauczyciel. Bo co ona tam wie.

Lata świetlne temu miałem kilkumiesięczny epizod nauczycielski. Wymusiła to na mnie koleżanka, która dzięki temu mogła pójść na bezpłatny urlop i wyjechać na saksy (ale jej zazdrościliśmy!) do Anglii. I był to najstraszniejsze doznanie zawodowe w moim życiu. Żeby nie wchodzić w szczegóły — te maluchy w ławkach doprowadziły mnie do stanu, w którym byłem gotów zabijać. Wskaźnikiem, rzecz jasna. Mój morderczy zapał ukrócił koniec roku. Szczęśliwy dzień!

Dlatego kiedy dziś ktoś formułuje przy mnie opinię, że nauczyciel to ma fajnie, bo mało pracuje, dużo wypoczywa i właściwie to nie wiadomo, za co bierze kasę, to krew się we mnie burzy. Bo niechby taki jeden z drugim popróbował — że zacytuję klasykę filmową — być nauczycielem przez moment, to nigdy by tego nie powiedział. Bo to diabelnie krzywdzące nauczycieli.

Tak jak krzywdzący jest strajkowy impas, którego jesteśmy świadkami. Winę za ten stan rzeczy ponosi jedna strona — rządowa, bo nie wykonała żadnego poważnego kroku, by uniknąć nakręcającej się spirali niechęci i złości na niepoważne traktowanie. Argumentacyjna żonglerka pani minister edukacji była tylko dolewaniem oliwy do ognia. Determinację nauczycieli pokazuje to, że nawet utrata części zarobków nie jest w stanie ich zatrzymać. W efekcie dojdzie do zderzenia, z którego każda ze stron wyjdzie obolała. Co zrobi rząd? To pokaże spotkanie ostatniej szansy 1 kwietnia. I oby nie był to prima aprillis.
Mirosław Wieczorek