Waldemar Miarczyński: W godzinę W znów mocno zabije mi serce

2018-08-01 15:59:59(ost. akt: 2018-08-01 18:05:54)
Waldemar Miarczyński - żołnierz Powstania Warszawskiego

Waldemar Miarczyński - żołnierz Powstania Warszawskiego

Autor zdjęcia: Zbigniew Woźniak

W czasie walk na Mokotowie siedemnastoletni Waldemar Miarczyński zniszczył niemiecki czołg. Za męstwo został odznaczony krzyżem Orderu Virtuti Militari. Dziś mija 74. rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. O godzinie 17 zawyją syreny.

Co roku przed 1 sierpnia skrzynka na listy pełna jest zaproszeń. Wszyscy zapraszają go na obchody rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Kiedyś jeździł do Warszawy. Dziś ma 91 lat.

— I oczy już nie te — żartuje Waldemar „Waldek” Miarczyński, żołnierz AK, powstaniec warszawski. — Ale pod pomnik Bohaterów Powstania Warszawskiego w Olsztynie pójdę. Zawsze, dopóki sił starczy. A widzi pan te książki? (jesteśmy w jego mieszkaniu w Olsztynie — red.) Porządki robię, kiedyś w dwa dni bym się z tym uwinął, teraz porządkuję już miesiąc i końca nie ma.

Uwagę przykuwa wyjątkowy portret na ścianie. Na nim zdjęcie Miarczyńskiego i obok mniejsze, młodego chłopaka. I jeszcze kilka słów skreślonych ręką.
Kim jest młody chłopak ze zdjęcia?

— To ja, gdy miałem 17 lat, kiedy wybuchło powstanie — tłumaczy Miarczyński. — Tę pamiątkę zrobił mi wnuk.

„Waldemar Miarczyński „Waldek” miał 17 lat, kiedy walczył w Powstaniu Warszawskim. Był dowódcą drużyny w II plutonie kompanii K-3 pułku Armii Krajowej „Baszta”. Jest kawalerem wojennego krzyża Virtuti Militari. Jestem dumny, że jestem Jego wnukiem” — napisał dziewięcioletni wnuczek kombatanta.

Niewielu już nas zostało — mówi kapitan Miarczyński. — W Olsztynie jestem tylko ja. Podobno.

Często myśli o powstaniu, o kolegach — nie tylko w rocznicę wybuchu. Myśli o Zbyszku, ciotecznym bracie, z którym się razem wychował. Ma przed oczami Niemca, który przykłada rannemu bratu pistolet do głowy i strzela. I zawsze, gdy słyszy różne wywody na temat Powstania Warszawskiego i rozważania co do sensu tamtej walki, ciśnienie mu skacze.

— Łatwo dziś wydawać sądy, ale trzeba było wtedy być w Warszawie. Widzieć, co się działo, tę atmosferę, te nastroje, Niemców w odwrocie — mówi. — My też chcieliśmy bić wroga. A mało kto wie, że wtedy Niemcy wezwali 100 tys. mężczyzn od 14. roku życia do kopania okopów. Pewnie jak wykopalibyśmy im te rowy, daliby nam po kulce w głowę i tyle.

Walczył w powstaniu od samego początku w pułku Baszta, batalion Karpaty, kompania K-3. Najpierw bili się w okolicach Służewca. Tu ponieśli ciężkie straty. Wycofali się w rejon Lasów Chojnowskich. Przyszedł rozkaz powrotu do stolicy. — Z czterystu na Mokotów przebiło się nas może czterdziestu — wspomina.

Miarczyński bił się mężnie. Zniszczył czołg, unieszkodliwił „goliata” wyładowanego trotylem. Za męstwo i odwagę został odznaczony krzyżem Virtuti Militari V klasy. Nie ma większego honoru dla żołnierza na polu bitwy.

— Walczysz, strzelasz i widzisz, szczególnie w nocy, te pociski, bo co któryś jest świetlny. Masz wrażenie, że lecą w twoją stronę i nagle przed tobą skręcają w bok, tak jakby ta kula nie była dla ciebie — wspomina „Waldek”. — Wszyscy się baliśmy, cudów nie ma, tyle że każdy inaczej reagował.

Żołnierz musi mieć szczęście.

I starszy strzelec Miarczyński miał. Aresztowany, przeżył kilka miesięcy na Pawiaku. Z ran odniesionych w powstaniu też się wylizał. Wywinął się również od plutonu egzekucyjnego. Po powstaniu, jak inni, był w kilku obozach, m.in. w Sandbostel niedaleko Bremy.

— W 1939 roku w tym obozie siedział mój ojciec, który był wachmistrzem żandarmerii, jego nazwisko znalazłem wśród wielu wyrytych na ścianie w łaźni — opowiada.

Miarczyński zawsze uciekał z obozów. W końcu trafił do obozu pracy Sternthal, skąd też usiłował zbiec. Tu karą za zbiorową ucieczkę był już wyrok śmierci. Wieźli ich pociągiem, żeby później rozstrzelać, ale nadleciały alianckie bombowce i zbombardowały pociąg, który ciągnął też wagony z amunicją. Ich wagon cudem ocalał. Miarczyński dotarł do Jugosławii. To był marzec 1945 roku.

— Tak naprawdę chciałem do Włoch — przyznaje. — Bo tam była armia polska.
W Jugosławii był w partyzantce Tito. Aż do końca wojny. W czerwcu 1945 roku wrócił do Polski.

Dlaczego nie został na Zachodzie, jak wielu innych polskich żołnierzy? — Bo zawsze uważałem, że tu jest moje miejsce, a nie gdzieś w świecie — podkreśla.
O taką Polskę walczył? — Walczyłem o Polskę, żeby w ogóle była — odpowiada.
— Kraj był w niewoli i to z dwóch stron.

W czasie wojny miał w Warszawie kolegę Staszka. Chciał go wciągnąć do konspiracji, ale ten odparł: „Tak, ale co Niemcy na to powiedzą?”. Więcej już z nim na ten temat nie rozmawiał. Kilka lat temu, kiedy zawiały nieco lepsze polityczne wiatry dla żołnierzy AK, pojawiły się pewne ulgi dla kombatantów. Staszek napisał do Miarczyńskiego. Chciał, żeby zaświadczył, że też walczył. Nie odpisał mu.

AM






Komentarze (8) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Chwał #2550852 | 91.233.*.* 7 sie 2018 10:48

    Chwała dla heroizmu mieszkańców stolicy, a zarazem sąd wojenny za decydentów tej politycznie i militarnie głupiej decyzji

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

  2. częsć ic hwała #2550529 | 91.233.*.* 6 sie 2018 19:25

    Cześć i chwała dla heroizmu i poświecenia mieszkańców stolicy -tu im szacunek się nalezy zrobili to w dobrej wierze i w naiwności mlodości.Ale tym co podjeli tą zbrodniczą decyzję to sad wojenny bez prawa do laski (uczynił to zreszta generał Anders) ToTa decyzja to byl szczyt głupoty politycznej , militrarnej i kompletny brak odpowiedialności za zycie kilkuset tysięcy. Co oni myśleli.?Rozpoczeli powstanie i nie zdobykli mostów -polecieli dzielnice rządowe zeby powołac rząd. Wisłe obecnie trudno przejsc a co dopiero pod ostrzałem A Stalin -jaki był taki była ale po prostu był mądrzejszy niż oni mysleli.

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  3. Cześć i chwała! #2549654 | 95.40.*.* 4 sie 2018 22:13

    Tak niewielu z nich dziś jeszcze z nich żyje. Dziś wydaje się że nie ma takich ludzi a jak bardzo ich potrzeba. Czy dziś młody człowieku byłbyś skłonny iść i walczyć gdyby zaszłą taka potrzeba w chwili beznadziejnej ?

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-2) odpowiedz na ten komentarz

  4. grab #2548408 | 37.128.*.* 2 sie 2018 21:54

    Nie byłem wtedy w Warszawie ale pamiętam ówczesne uczucia Polaków. Nie dziwię się, że Powstanie wybuchło. Raczej byłbym zdziwiony, gdyby nie wybuchło.

    odpowiedz na ten komentarz

  5. ehhhh #2547924 | 193.46.*.* 2 sie 2018 08:24

    20 tysięcy poległej najlepszej młodzieży jaka ten kraj kiedykolwiek miał, 180 tys zabitych cywili, miasto zniszczone w 85% i Stalin klaszczący po drugiej stronie Wisły.....

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

Pokaż wszystkie komentarze (8)