Marzymy o bilecie na koniec świata, a znów dostaniemy czajnik

2017-12-15 07:20:00(ost. akt: 2017-12-14 16:14:20)

Autor zdjęcia: pixabay.com

Świąteczna muzyka już od kilku tygodni rozbrzmiewa w sklepach, a ich ozdobione lampkami witryny już od listopada przyciągają wzrok. Olsztyniacy pośpiesznie rozglądają się za prezentami, nic dziwnego, do świąt został praktycznie tydzień.
A może w tym roku zrezygnować z tradycyjnych zakupów? Nie przeglądać milionów internetowych stron z najróżniejszym dobrem, nie przepychać się w zatłoczonych kolejkach w grubych kurtkach. Może zafundować mężowi „ekstremalne strzelanie na strzelnicy bojowej”, a żonie „przyspieszony kurs odchudzania” — takie oferty znajdziemy w sieci.

Większość napotkanych na olsztyńskim Starym Mieście przechodniów podchodzi do takich pomysłów sceptycznie. — Słyszałam o tym, że nie przedmioty, a wrażenia bliższe są naszemu sercu, ale fundować komuś coś tak kontrowersyjnego to gruba przesada, no chyba że na 100 procent wiemy, że ta osoba właśnie konkretnie o tym marzy. Ale kupować komuś strzelanie czy chudnięcie? Nie, to głęboko niesmaczne — stwierdza olsztynianka, Marzena Łukaszewicz. I dodaje — Jeśli miałabym dostać coś nie do końca materialnego, to marzyłaby mi się podróż dookoła świata, ale pewnie znów dostanę czajnik — puszcza oko dziewczyna.

Okazuje się jednak, że elementy wyposażenia domu sama zamówiła sobie u rodziców. — Urządzam mieszkanie i cóż, takie rzeczy po prostu mi się przydadzą. Nie ma w tym żadnej głębszej filozofii. Marzenia to jedno, a rzeczywistość, drugie — dodaje. Kobieta stawia na praktyczne rozwiązania. Z partnerem w tym roku obdarują się wzajemnie wysokiej klasy perfumami. W poprzednich latach bywali bardziej romantyczni. — Raz pod choinką znalazłam małego pluszowego misia. Przez chwilę czułam się zdezorientowana. Mówi się, że nieważne co się dostaje, ważne że szczerze dane. Ale ja poczułam lekkie ukłucie żalu. Gdy bliżej zapoznałam się z misiem, okazało się, że miś jest ubrany w podobną bluzę jaką nosi mój ukochany, a w brzuszku ma kolczyki — wspomina olsztynianka.

Z badań, które przeprowadził jeden z portali zajmujący się profesjonalnym dobieraniem prezentu wynika że 37 proc. z 1931 zapytanych Polaków, na prezent przeznacza od 100 do 200 zł. Również sporo, bo aż 35 proc. respondentów przyznaje, że potrafi wydać na upominek dla kogoś bliskiego od 200 do 300 zł, a 17 proc. nawet powyżej 300 zł. Wybory pani Marzeny zdają się potwierdzać te dane. — Większość kupowanych przeze mnie prezentów mieści się w tym pierwszym przedziale cenowym. Jedynie te perfumy są droższe — opisuje.

Mariannę Śliwińską spotykamy w okolicach Wysokiej Bramy na spacerze z rocznym wnukiem. Ona również jest tradycjonalistką. Kupuje przedmioty praktyczne takie jak np. ubrania, na dodatek na długo przed świętami. Może to nawyk z dawnych czasów, gdy w sklepach nic nie było, więc na prezenty polowało się cały rok? — Ja po prostu nie rozumiem całej tej przedświątecznej gorączki, tych przepychanek. Przecież kupić prezenty można już jesienią, a przed świętami skupić się na tych ważniejszych sprawach — kobieta z czułością spogląda na pchany przed sobą wózek.

Co trzeci Polak robi zakupy przez internet. Większość z nas wybiera jednak styl mieszany. Rodzina Ligockich mieszkająca w Spychowskim Piecu w powiecie szczycieńskim jest właśnie w trakcie dopinania wszystkiego na ostatni guzik. —
Przyjechałyśmy do Olsztyna po ostatnie drobiazgi. Lubimy sklepy. Ale internet bardzo nam pomaga w ogarnięciu tego przedświątecznego harmideru. I nie chodzi tylko o kupowanie, ale też o planowanie — opowiadają.

Cóż to znaczy? Nie wystarczy napisać listu do Mikołaja i wysłać do Rovaniemi?
Tylko 13 proc. zapytanych osób robi listę wymarzonych prezentów, które chciałoby otrzymać od najbliższych. Co trzeci zapytany przez serwis prezentmarzen zdradza, iż robił taką listę w dzieciństwie. Ponad 30 proc. mówi wprost, że nie chce przygotowywać takiej listy, ponieważ lubi niespodzianki.

Rodzina Ligockich korzysta z Giftstera. To aplikacja, gdzie poszczególni członkowie rejestruje się i wypisują to, co chcieliby dostać. Kolejne osoby z rodziny „rezerwują” te marzenia. Tzn. deklarują, że oni kupią daną rzecz. Dzięki temu nie ma szans na to, by się zdublować. Co ciekawe, główny bohater nie ma podglądu na to czy ktoś zarezerwował jego prezenty, więc nigdy nie ma pewności co dostanie. — Ja naszej starszej siostrze kupiłam szkicownik. To właśnie zgłosiła na giftsterze. Przynajmniej nie będzie rozczarowana — podkreśla 10-letnia Marysia. Wtóruje jej 12-letnia Marta. — Ja napisałam, że chciałabym dostać zdalnie sterowaną tarantulę i teraz z niecierpliwością czekam na święta.

Rodzina stawia nie tylko na przedmioty. — Kiedyś dostałam wstęp na udział w zawodach, to był Triathlon Energy w Mrągowie. Niesamowite emocje, niezapomniany prezent — wspomina Barbara Ligocka, mama dziewczynek.

W grudniu drzwi chyba wszystkich olszyńskich sklepów otwierają i zamykają zdecydowanie częściej niż w innych miesiącach. — Nie zauważyliśmy, aby przez handel internetowy ruch „na żywo” zamierał. Ludzie bardzo cenią klimat naszego sklepu. Zobaczyć ozdobną szklaną misę na własne oczy i samodzielnie donieść ją do domu zawsze zdecydowanie lepiej niż liczyć na kuriera. Nasi klienci zdają sobie z tego sprawę — podkreśla Iwona Bogdańska z olsztyńskiej Cepelii. W sklepie kupowanych jest wiele prezentów, które łatwo spersonalizować. — Jest taka pani która co roku kupuje oryginalne bombki wnukom i zamieszcza na nich specjalne dedykacje, dopisuje daty. Ich choinka jest przepiękną historią wielu minionych świąt. — opowiada.

Socjolog z UWM, dr Jarosław Sierocki zauważa, że w natłoku różnorakich przedmiotów wzrasta waga spersonalizowanych prezentów, które wcale nie muszą być drogie. — Chodzi o to, żeby człowiek, który otrzyma taki prezent, czuł się wyróżniony, doceniony. Dlatego coraz bardziej wzrasta ranga przedmiotów ręcznie robionych. Do niedawna panowało przekonanie, że takie prezenty przystoją tylko dzieciom. Na całe szczęście zaczyna się to zmieniać — zauważa.