Książę ze Słobit w okupowanej Warszawie

2017-07-09 08:00:00(ost. akt: 2017-07-07 08:11:34)
Pierwsza strona niemieckiego magazynu dla kobiet. Na zdjęciu Alexander książę zu Dohna-Schlobitten z córką Alexandrą podczas ostatniej wizyty w Słobitach w 1992 r. W tle ruiny pałacu słobickiego.

Pierwsza strona niemieckiego magazynu dla kobiet. Na zdjęciu Alexander książę zu Dohna-Schlobitten z córką Alexandrą podczas ostatniej wizyty w Słobitach w 1992 r. W tle ruiny pałacu słobickiego.

Autor zdjęcia: archiwum Lecha Słodownika

Był ostatnim właścicielem pałacu i majoratu w podpasłęckich Słobitach. Podczas II wojny światowej razem ze swoją dywizją dotarł do Warszawy.
Ostatni właściciel pałacu i majoratu w podpasłęckich Słobitach, Alexander Fürst zu Dohna-Schlobitten, używał tytułu książę, bowiem był wnukiem Richarda Wilhelma zu Dohny. Ten w 1900 r. otrzymał z rąk cesarza Wilhelma II tytuł księcia mający przechodzić na najstarszego męskiego potomka tej gałęzi rodu.

W swoich wspomnieniach „Erinnerungen eines alten Ostpreußen” przedstawił okoliczności nadania tego tytułu, jak również wiele innych, niezwykle ciekawych rzeczy dziejących się w bliskiej i dalekiej okolicy. Napisał, że w połowie sierpnia 1939 r. został powołany do wojska, do 228 Dywizji Piechoty Wehrmachtu zwanej „Oberlandzką”. Dowódcą tej dywizji był gen. Hans Suttner, a bezpośrednim przełożonym pododdziału rozpoznania, w którym służył Alexander zu Dohna – był Alexander von Kuenheim (1882-1956), sąsiad z Podągów koło Ornety.

Granicę polską dywizja przekroczyła rankiem 1 września w okolicy Kisielic i Ogrodzieńca, majątku należącego do Paula von Hindenburga. Jeszcze przed jej przekroczeniem, przygnębiony i nieco załamany Alexander zatelefonował z pobliskiej leśniczówki do żony twierdząc, że należy spodziewać się najgorszego. Wkrótce 228 Dywizja Piechoty Wehrmachtu starła się nad Ossą z dywizją polską, którą dowodził gen. Mikołaj Bołtuć i płk Zygmunt Szyszko-Bohusz. Niemcy ponieśli spore straty, a po krótkich bojach, przez przedpole Grudziądza, Mełno, po oblężeniu i zajęciu Modlina, Alexander zu Dohna wkroczył 28 września 1939 r. do Warszawy.

Jako uczestnik kampanii wrześniowej 1939 r. przeciwko Polsce wspomina niewiele. Pisze w dobrej wierze, że po wkroczeniu do Warszawy rozdawał z samochodu chleb, przede wszystkim kobietom i dzieciom. Nie zdawał sobie wówczas sprawy, że fakt ten był silnie eksponowany w nazistowskiej propagandzie - w prasie i filmach dokumentalnych. W końcu października 1939 r. zauważył, że specjalne komando SS rozpoczęło „niecny proceder” wiercenia otworów w murach Zamku Królewskiego, w celu jego wysadzenia. Oburzony wykonał kilka fotografii i przesłał je z odpowiednią notatką do sztabu dywizji. Później fotografie takie ukazały się w prasie zachodniej i jak napisał w swoich wspomnieniach Dohna - zmusiło to Niemców do odstąpienia od pierwotnego zamiaru. Trudno jednak sądzić, by sztabowcy Wehrmachtu zdobyli się na taki krok, prawdopodobnie zdjęcia te wysłały na Zachód polskie organizacje podziemne.

W swoich wspomnieniach podkreśla że Warszawa była nieznacznie zniszczona, tu i ówdzie w zwartej zabudowie brakowało budynków. Ulice były pełne ludzi, którzy interesowali się wkraczającym wojskiem. Toteż po wojnie szokowały go oglądane materiały filmowe dotyczące totalnych zniszczeń stolicy Polski, powstałych w wyniku Powstania Warszawskiego.

W Warszawie dostrzegał wśród Polaków rezygnację, jednocześnie wielką pobożność, przepełnione kościoły, a w miejscach, gdzie ginęli ludzie, palące się świeczki. W dniu 12 października 1939 r. dekretem Hitlera utworzono tzw. Generalną Gubernię i od tego czasu wg Dohny rozpoczęła się polityka eksterminacyjna wobec ludności polskiej. Duma narodowa nie pozwalała Polakom na utrzymywanie kontaktów z Niemcami, chociaż sam Alexander dzięki swej życzliwej postawie zdobywał sympatię, a nawet przyjaźń niektórych Polaków. Zarówno on jak i inni oficerowie pomagali Polakom, zwłaszcza kobietom, do czego potajemnie wykorzystywano ambasadę Szwecji.

Na przełomie 1939/40 usłyszał po raz pierwszy o obozach pracy i gwałtach wyrządzanych ludności cywilnej. Zdarzenia te według Dohny oburzały oficerów Wehrmachtu i różnicowały poszczególne jednostki wojsk lądowych (Das unrecht bedrückte uns Offiziere sehr). Jednakże w konfliktach powstałych na tym tle zawsze zwyciężały formacje SS, których postępowanie oceniał jak najsurowiej. Jako przykład podaje losy hr. Adolfa Bnińskiego (1884-1942), starosty środzkiego, prowadzącego po I wojnie światowej zawsze przyjazną politykę wobec mniejszości niemieckiej. Już jako wojewoda poznański Bniński zezwolił na oficjalną działalność Zjednoczenia Niemieckiego. Mimo tego, po zajęciu Poznania w 1939 r., znalazł się na tzw. czarnej liście, a SS nie mogąc go schwytać, osadziło jego żonę w burdelu w Łodzi. O tym haniebnym czynie dowiedział się kolega Dohny - ppor. Ernst Celle, który przy pomocy innych oficerów uwolnił hrabinę Bnińską z tego szokującego przybytku. Przewieziono ją potajemnie do Warszawy, a stąd wyekspediowano do Włoch.

Teatry w Warszawie były pozamykane, ale niektórzy aktorzy i piosenkarze występowali w kawiarni hotelu Bristol, gdzie popołudniami grała orkiestra opery warszawskiej. Kawiarnia serwująca dobrą kawę i smaczne ciastka stała się ulubionym miejscem spotkań oficerów Wehrmachtu. Książę Alexander zu Dohna był pod wrażeniem niezwykłej urody Polek, toteż nic dziwnego, że pewnego razu zaprzyjaźnił się z polską rodziną: matką, córką i synem. Niebawem znajomość z córką przerodziła się w przelotny flirt. Był zapraszany do ich domu, gdzie chodził po cywilnemu, ale zawsze brał pistolet. Pewnego razu zastał tu Polaka, który okazał się być oficerem podziemia i na jego widok szybko ewakuował się tylnymi drzwiami.

Wiosną 1940 r. oddział Dohny opuścił Warszawę, a wspomniane rodzeństwo Polaków znalazło schronienie w podpasłęckich Słobitach, gdzie pracowali w ogrodzie, bibliotece i mieli baczenie na dzieci. Wzbudziło to podejrzenia „brunatnych towarzyszy” z Pasłęka i po upływie roku musieli wrócić do Warszawy. Przeżyli wojnę i potem ponownie nawiązali kontakt z Alexandrem, podtrzymywany aż do ostatnich lat… Alexander książę zu Dohna-Schlobitten zmarł w 1997 r. w Bazylei.
Lech Słodownik