Tablet w tornistrze już nie szokuje

2015-08-26 19:10:11(ost. akt: 2015-08-26 19:20:39)

Autor zdjęcia: Beata Szymańska


Uczeń bez tornistra jest jak żołnierz bez karabinu. Nie ma wojowania bez broni i nie ma nauki bez tornistra, ale ten bywa czasem okrutnie ciężki. Niby w środku tylko książki, zeszyty, to, co niezbędne na lekcjach, a wszystko jakby z ołowiu.
Rok szkolny za pasem i znowu rozgorzeje dyskusja na temat zbyt ciężkich szkolnych tornistrów. Wprawdzie specjaliści od lat przekonują, że uczeń nie powinien dźwigać ciężarów większych niż 10 kg, maksymalnie 15 proc. wagi swojego ciała, to w praktyce jest zupełnie inaczej. Uczniowskie plecy aż trzeszczą pod ciężarem tornistrów. 


— Nie wiem, ile ważył mój, ale przypuszczam, że sporo, bo do dziś czuje ten ciężar na plecach — wspomina czasy szkolne Tomasz Makowski, poseł PSL. — Do szkoły miałem niedaleko, może tylko z pół kilometra, ale i tak czasami tornister na plecach ciążył jakbym tam dźwigał kamienie. A było tam to, co potrzebne w szkole, czyli książki, zeszyty, strój do ćwiczeń, kanapki. 


Ale może uczniowski tornister musi swoje ważyć, bo droga do wiedzy nie jest wszak usłana różami?
 — Tylko że potem rośnie nam nowe pokolenie Polaków, którzy już w wieku dojrzałym skarżą się na zwyrodnienia kręgosłupa, na bóle w stawach. To właśnie skutki zbyt ciężkich uczniowskich tornistrów — zauważa poseł Makowski. Dlatego poseł, jak mówi, obiema rękoma podpisuje się pod projektem e-tornister, w którym uczniowie zamiast podręczników przynoszą do szkoły tablety, które wykorzystują na lekcjach. Jednak dla wielu szkoła bez podręczników, książek to jakaś mrzonka
.

— Nic podobnego, żadne bajki, to już się dzieje, na razie w Polsce, bo choćby w Warszawie, w Ciechanowie — wylicza poseł PSL. — Ale mam nadzieję, że już niedługo także na Warmii i Mazurach, bo są gminy zainteresowane tym projektem, choćby Orzysz czy miasto Giżycko. A myślę, że będą inni, bo samorządowcy są zainteresowani tym projektem. Niedługo będzie spotkanie w tej sprawie w starostwie w Ełku. Liczę że w projekt zaangażują się też inne powiaty kętrzyński, piski, mrągowski. Bo trzeba dźwigać ten ciężar wiedzy, ale można go zamienić na cyfrowy, lżejszy — mówi Tomasz Makowski. — A nie ma najmniejszej obawy, że tablety wyprą tradycyjną książkę. Nie, dzieci nadal będą z nich korzystać w domu, ale do szkoły będą nosić lekki tablet. Nie uciekniemy przed technologią.


Tornister lekki jak piórko? — Aż tak, to nie — śmieje się poseł Makowski. — Choć rzeczywiście waga uczniowskiego e-tornistra spada z 8 kg do 3-3,5 kg. Ćwiczenia, trampki i strój na wuef trzeba nadal będzie nosić do szkoły. Ale to prawda, że e-tornister zastępuje ciężki plecak lekkim tabletem z podręcznikami, ćwiczeniami, dzienniczkiem lekcyjnym i setką jeszcze innych funkcji. Uczeń korzysta z niego zarówno w szkole, jak i w domu. A to dzięki szybkiej sieci bezprzewodowej LTE, do której dostęp ma 92 proc Polaków. To jest bezpieczny internet, uczeń ma dostęp do tych treści, które są potrzebne w procesie edukacji, tylko do wybranych stron — podkreśla poseł Makowski. — Nie ma dostępu do stron, że tak to ujmę, tylko dla dorosłych.


Jednak tablet to coś więcej niż tylko lżejszy tornister, wirtualne podręczniki, książki, ale też kolejny etap, w który powoli zaczyna wkraczać polska szkoła. Nauka może być nie tylko łatwiejsza, ale i ciekawsza.
 — A nie da się uciec od postępu, od nowoczesności — mówi Wojciech Iwaszkiewicz, burmistrz Giżycka, które zastanawia się, czy przystąpić do projektu e-tornister. — Jesteśmy bardzo blisko decyzji na tak. Na razie od września planujemy objąć pilotażem dwie nasze szkoły, około stu uczniów klas czwartych. Zobaczymy, jak to działa i wtedy ewentualnie rozszerzmy projekt o inne klasy. 
Miesięcznie udział w projekcie kosztowałby Giżycko ok. 6 tys. zł.

— Ale nie bronimy się przed postępem technologicznym, bo wcześniej czy później będzie nas czekało coś takiego — uważa burmistrz Iwaszkiewicz. — A jeżeli mówimy o odchudzeniu tornistrów, to warto w to wejść. 


Akces do projektu e-tornister rozważa też Orzysz. — Decyzji jeszcze nie ma. Rozważamy, analizujemy, bo też trzeba widzieć tę stronę finansową, która wiąże się z wejściem do projektu, a to w naszym przypadku byłoby rocznie 100 tys. zł — zauważa Zbigniew Włodkowski, burmistrz Orzysza. — Bo gminy muszą zapłacić za abonament, w ramach którego dziecko dostaje tablet. Na razie jesteśmy po wstępnych rozmowach. A projektem zostaliby objęci uczniowie klas czwartych. 


Zdaniem burmistrza Włodkowskiego, który piastował wcześniej też funkcję wiceministra edukacji, projekt e-tornister jest bardzo interesujący. — Chcielibyśmy, aby projekt e-tornister rozpoczął nam projekt e-szkoła, bo chcemy jeszcze mocniej upowszechnić system elektroniczny w naszych szkołach — dodaje Zbigniew Włodkowski. — Tablet to środek dydaktyczny, bo nie rezygnujemy z podręczników czy zeszytów, ale w oświacie następuje nowy etap cyfryzacji. I jeśli będziemy się przed tym bronić, to się uwsteczniamy. 


Pieniądze to praktycznie jedyna rzecz, która powoduje, że gminy analizują, kalkulują nim wyrażą chęć przystąpienia do projektu.
 — To zrozumiałe — mówi poseł Tomasz Makowski. — Ale w 2016 roku koszty udziału w projekcie będą już refundowane ze środków unijnych. Bo to przyszłość szkoły, musimy być innowacyjni.

Andrzej Mielnicki