Wiekowe tunele tajne niczym amerykańska superbroń

2013-08-01 10:29:21(ost. akt: 2014-07-02 10:02:24)

Autor zdjęcia: Paweł Kicowski

Wakacje to dobry czas na odkrywanie różnych ciekawostek, których w naszym regionie nie brakuje. Na letnie poszukiwane tajemniczych, olsztyńskich tuneli zaprosił nas Tomasz Sowiński, pasjonat historii naszego regionu.
Znajdujemy się poniżej kościoła garnizonowego w Olsztynie. Pod naszymi stopami ma biec tajemniczy tunel z olsztyńskiego zamku. — Przed stu laty pisała o nim "Gazeta Olsztyńska" — wspomina Tomasz Sowiński. — Miał biec do odległych o kilka kilometrów Sądyt w lesie miejskim. Przed wiekami znajdowało się tam staropruskie grodzisko.
Po przejściu kilkudziesięciu metrów sam postanawiam sprawdzić działanie "tajemniczych różdżek". Faktycznie, w pewnym momencie gwałtownie się krzyżują, po czym, po zrobieniu kilku kroków wracają do pozycji równoległej. Tym razem stoimy pod zamkiem, po jego południowo-wschodniej stronie. — Zbadałem to miejsce dosyć dokładnie — twierdzi Tomasz Sowiński. — Pod ziemią miało znajdować się tu pomieszczenie, z którego rozchodzą się tunele. Kiedy kilka lat temu, na własna rękę poszukiwałem rzekomych przejść pod olsztyńską starówką, wówczas do domu wróciłem z niczym. No, może nie do końca, bo samo odkrywanie sprawia wiele satysfakcji. Dlaczego więc o tajemniczych tunelach nie ma żadnych naukowych źródeł?

Tędy robiono wypady na tyły wroga

— Kiedy Amerykanie wprowadzają do swojej armii nowoczesną broń, to nikt o tym nie wie — tajemnicę tuneli na swój sposób wyjaśnia Tomasz Sowiński. — Dowiadujemy się o tym po wielu latach, bądź, gdy mają już coś bardziej skutecznego. Podobnie było z podziemnymi przejściami przed wiekami, które utrzymywane były w tajemnicy. Wzmianki o niektórych można znaleźć jednak w starych kronikach.
Na przełomie XIX i XX wieku, na fali romantyzmu poszukiwacze niewyjaśnionych tajemnic na nowo przypomnieli sobie o podziemnych przejściach. Miały one znajdować się również w Olsztynie. — Do ich poszukiwań zainspirowała mnie postać radiestety Schulza — opowiada pasjonat historii regionu. Rzecz działa się w 1933 roku. Wspomniany radiesteta, na prośbę swojego ojca, nadradcy budowlanego Bruno Schulza, dzięki przeprowadzonym badaniom odkrył niewidoczne fundamenty baszt i murów, oraz coś jeszcze! Były to tunele komunikacyjne oraz wycieczkowe. Pierwsze służyły do szybkiego i bezpiecznego przemieszczania się z budynków zamkowych do baszt, a także pomiędzy basztami. Natomiast tunelami wycieczkowymi przeprowadzano ewakuację, robiono wypady na tyły wroga, czy wypuszczano gońca z wiadomością.  

Łączą się z małą, jak i dużą pętlą
— Naukowcy prowadzący prace archeologiczne przy olsztyńskim zamku potwierdzili istnienie zaznaczonych na rysunku baszt, jak i murów — mówi Tomasz Sowiński. Dlaczego nie natrafiono więc i na tajemnicze przejścia? — Nie kopano na tyle głęboko, aby do nich dotrzeć — wyjaśnia poszukiwacz. Natomiast jeden z korytarzy odkrytych przez różdżkarza odkopano na próbę w 1934 roku. W fosie, na głębokości dwóch metrów natrafiono wówczas na wąski strop, po przebiciu którego okazało się, że prawie po sufit był zamulony.
Na rysunku Schulza widać, że niektóre tunele wychodzą poza mury i wtedy zrodziło się pytanie: dokąd właściwie biegną? — Razem ze znajomym, Zenonem Szczyptą, który pomagał mi w poszukiwaniach, dokonaliśmy ciekawego odkrycia — opowiada Tomasz Sowiński. — Otóż tunele wychodzące z zamku łączą się z małą, jak i dużą pętlą tuneli pod miastem! Mała pętla obejmuje centrum starówki, a duża łączy dawne baszty i bramy miejskie. Poza tym tunele wycieczkowe wychodzące w przeciwną stronę spod zamku, jak również poza mury miejskie, mają swoje zakończenia na pobliskich wzgórzach. Miedzy innymi na wzgórzu szubienicznym oraz w kaplicy Jerozolimskiej, czyli tam, gdzie istniały obiekty podległe władzy kanoników. Idealnie maskowały one tajne wyjścia. Wojciech Kosiewicz

Źródło: Gazeta Olsztyńska