Współczesne myślistwo ma twarz kobiety

2016-08-05 09:15:00(ost. akt: 2016-08-05 09:22:30)

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne

Agata Gilon to polująca Diana z Koła Łowieckiego "Żbik". Nie straszne jej noce na ambonie, przeprawy przez las i tropienie zwierzyny. Pomimo że wkradła się w męskie towarzystwo, nadal pozostaje elegancką kobietą i jak sama mówi: lubi dobrze wyglądać szczególnie na uroczystych polowaniach.
Na pytanie skąd się wzięło zamiłowanie do myślistwa, Agata Gilon odpowiada krótko: "Lubię las". Jej przygoda z lasem i łowiectwem zaczęła się już we wczesnej młodości, gdy wraz z rodzicami jeździła pod namiot oraz na leśne zbiory jagód i grzybów.

— Chyba już wtedy "wszczepiono" we mnie zamiłowanie do przyrody — mówi członkini Koła Łowieckiego "Żbik".— Myślistwem „zaraził” mnie ojciec. Zabierał mnie na polowania. Obserwowaliśmy zwierzynę, jej zachowania. Jeździłam na dokarmiania, prace gospodarcze. Z zazdrością podsłuchiwałam opowieści ojca jakiego to strzelił wielkiego odyńca i jak blisko podszedł sarny. Wtedy postanowiłam, że i ja rozpocznę swoją przygodę z myślistwem. Ojciec początkowo nie brał moich słów serio. Ba, żaden z jego kolegów myśliwych nie brał mnie na serio. Zapisałam się jednak na staż do Wojskowego Koła Łowieckiego Żbik. Koledzy początkowo z lekkim niedowierzaniem patrzyli czy dam sobie radę, ale szybko przekonali się, że „będą ze mnie ludzie”.

Podczas stażu, Agata nie dostawała taryfy ulgowej. Musiała brać udział w nagankach, budować urządzenia łowiecki, zbierać topinambur, a nawet prowadzić traktor na sianokosach. Zmęczenie oraz przygody związane z wpadaniem do leśnych bagien nie mogły przyćmić satysfakcji z wykonywanych zadań.
— Kiedy zdałam egzaminy myśliwskie i strzeleckie, wstąpiłam do braci łowieckiej — kontynuuje "Diana". — Poczułam, że koledzy i tata są ze mnie dumni.


















Gdy królem polowania zostaje jedyna Diana

Myśliwi różnie przyjmują kobietę w swoim gronie. Mimo że Agata zawodowo jest żołnierzem i towarzystwo mężczyzn nie jest jej obce, jednak jako początkujący "myśliwy w spódnicy" nie miała łatwo. Została przyjęta ciepło ale i tak musiała uporać się z żartami typu: "Żeby coś strzelić, to złap za kolano”.

— Wstępując do koła liczyłam się z tym, że jako jedyna kobieta będę na celowniku — opowiada Agata Gilon.— Jednak koledzy przyjęli mnie bardzo miło. Co prawda niejednokrotnie proszono mnie o wystawienie kolanka do potrzymania na szczęście, ale żartuję wtedy, że moje kolanko jest już zajęte. Wśród myśliwych panuje przyjazna atmosfera, dlatego wszystkie żarty i uwagi traktuję z humorem. Na "swoich chłopaków" nie mogę narzekać. Zdarza mi się gościnnie jeździć na polowania do zaprzyjaźnionych kół łowieckich. Koledzy, którzy widzą mnie pierwszy raz, czasem patrzą z ironicznym uśmiechem jakby chcieli powiedzieć „co Ty tu robisz dziewczynko?”. Ich miny zmieniają się kiedy okazuje się, ze królem polowania zostaje jedyna Diana – czyli ja. Takie chwile wspomina się z uśmiechem.

Koło Łowieckie to przede wszystkim brać, która sobie pomaga i wzajemnie się wspiera. Każdy kto wstąpi do koła jest traktowany z szacunkiem i sympatią. Agata Gilon w trudnych sytuacjach może liczyć na pomoc swoich kolegów, którzy traktują ją jak równą sobie i zawsze służą pomocną dłonią.

— Wchodząc do męskiego świata trzeba przyjąć męskie reguły — dodaje kobieta-myśliwy. —Myślę, że Panowie swobodnie czują się w moim towarzystwie. Rozmawiają przy mnie i ze mną na wszystkie tematy. Mam świadomość, że w każdej sytuacji mogę na kolegów liczyć. Kiedy strzelę większego zwierza, wiem, że wystarczy jeden telefon bym nie musiała targać go sama przez pół lasu.





















Przyjemność polowania kończy się z momentem naciśnięcia spustu

Jak mówi Agata Gilon nie ma dwóch takich samych polowań. Każde jest inne i wyjątkowe.
— Zdarza się że wyjeżdżam na całą noc, ale bywa, że po godzinie wracam z dzikiem i lisem — tłumaczy Agata. — Najbardziej lubię polować z podchodu. Daje mi to większą satysfakcje niż wyczekiwanie na ambonie. Lubię tropić, skradać się po cichu by podejść jak najbliżej. Taki instynkt łowcy. Zauważyć dziki na skraju lasu, podejść do nich krok po kroku na kilka metrów, podnieść strzelbę i odpuścić, bo okazuję się, że to loszka z warchlakami. Bywa, że zwierzyna jest dużo lepszym obserwatorem od myśliwego i czmychnie zanim zdążysz się zorientować. W środowisku myśliwskim mówimy, że „przyjemność polowania kończy się z momentem naciśnięcia spustu”. Coś w tym jest. Trzeba spędzić wiele godzin w łowisku by poznać gdzie i jaka zwierzyna przebywa. O której wchodzi i schodzi z żerowiska, jak się zachowuje. Na tym polega cała magia.

Myślistwo to nie tylko polowania na zwierzynę ale też ciężka praca na rzecz środowiska.
— To nie hobby – to pasja — wyznaje łowczyni. — Pasja, na którą poświęca się część swojego życia. Wielu ludzi uważa, że myśliwy wyjeżdża do lasu, strzela i wraca Nic bardziej mylnego. To ciągła praca nad gospodarką łowiecką, zapewnienie zwierzynie odpowiednich warunków bytowych, dokarmianie, wykonanie planu łowieckiego, inwentaryzacje. Prowadzimy zajęcia edukacyjne dla dzieci, organizujemy festiwale by zapoznać ludzi z etyką i kulturą łowiecką, współpracujemy z rolnikami. Aby pozyskać coś z lasu, należy coś dać od siebie. Ktoś kto tego nie kocha, szybko zrazi się do takich prac. Ja w łowisku spędzam mnóstwo czasu nie tylko na polowaniach. Mój partner śmieje się, że powinnam rozbić sobie namiot i zostać na cały urlop w lesie. Traktuje las jak taki drugi dom.
















Kobieta w lesie to nadal kobieta

Agata Gilon oprócz działalności w Kole Łowieckim "Żbik" jest członkinią Klubu Polujących Dian Suwalskiego PZŁ. Klub zrzesza ok. 20 polujących kobiet z okolicy. Panie spotykają się na festiwalach myśliwskich i festynach promując etykę i kulturę łowiecką.

— Nasz stragany bardzo chętnie odwiedzają dzieci i dorośli — opowiada. — Prowadzimy zajęcia edukacyjne w szkołach i przedszkolach. Uświadamiamy dzieciaki jak ważna jest ochrona przyrody i jaki wpływ ma na to myślistwo. Bierzemy także udział polowaniach zbiorowych tylko dla Dian. To możliwość spotkania się w babskim gronie, rozmowy, wymiany pomysłów i przepisów. Z dziewczynami przyjaźnimy się także na co dzień. Ta pasja zbliża ludzi.
"Diana" z Węgorzewa pomimo wykonywanego zawodu i pasji, które są domeną mężczyzn jest wspaniałą, pełną humoru kobietą.

— Kobieta w lesie to nadal kobieta — mówi. — Lubię ładnie wyglądać szczególnie na uroczystych polowaniach. Modny kapelusik czy przypinka z piórkiem nie zaszkodzi. Moje koleżanki śmieją się, że zamiast nowych szpilek wolę kupić buty trekkingowe. Znajomi nie mają za to problemów z prezentami – wszystko co myśliwskie: książka kucharska o dziczyźnie, super latarka, albo kolczyki z grandlami to zawsze trafione prezenty.



























[wydanie]


Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
 Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5