Kobiety niezwykłe wśród nas

2009-03-06 00:00:00

8 marca to Międzynarodowy Dzień Kobiet. Tego dnia matki, córki, siostry... otrzymują drobne podarunki czy kwiaty. To sposób na okazanie płci pięknej szacunku, podziwu i podziękowanie za codzienny uśmiech, dobre słowo i troskę jaką panie okazują innym. W tym tygodniu przedstawiamy sylwetki kilku pań, które w swoim otoczeniu postrzegane są jako "kobiety niezwykłe".

Justyna Mahler-Piątkowska, Iwona Pietrzak-Jędrzejczyk, Grzegorz Siemieniuk, Jakub Babicki


Wanda Napiwodzka — Jazda motocyklem to szalenie przyjemne
Pani Wanda do kobieta niezwykła. Oprócz wykonywania zawodu nauczyciela przyrody i pełnienia funkcji radnej miejskiej w Urzędzie Miejskim w Szczytnie, ma bardzo ciekawe hobby. Zbiera rzadkie kamienie, minerały i skały. Uwielbia też jazdę na motorze.

— Zawsze wiedziałam, że geografia jest najpiękniejszą z nauk. Te studia spowodowały, że rozkwitło we mnie hobby zbierania skałek i minerałów — mówi Wanda Napiwodzka. — Jeden z pokoi jest już całkiem "zabałaganiony" moimi zbiorami. W swojej kolekcji posiadam okazy ze wszystkich stron świata. Brakuje mi jedynie czegoś z Antarktydy. Jeżdżę też na motocyklu. Jest to szalenie przyjemne oderwanie od rzeczywistości — dodaje. Wanda Napiwodzka z powodzeniem pełni rolę nauczyciela przyrody. Jak sama mówi chce zaszczepić w dzieciach ideę piękna przyrody.

— Mieszkam w Szczytnie. To piękne miasto. Poznałam tu miłość mojego życia. Lubię pracować społecznie, udzielam się w różnych organizacjach pozarządowych. Wyznaje zasadę, że ofiarowane dobro do nas wraca — twierdzi Pani Wanda. Nie są jej też obojętne losy środowiska.

— Strasznie mnie gniewa, że niedaleko Wielbarka powstała wielka zagraniczna firma. Sieje to spustoszenie, lasy są strasznie wycinane. Chciałabym, aby ta firma wróciła tam, skąd przyszła — dodaje. Szczycieńska radna lubi celebrować Święto Kobiet. Według niej jeśli ktoś czerpie radość z jakiegokolwiek święta, to powinien się po prostu dobrze bawić.

Jolanta Pietruczuk — Lubię moją pracę
Od 2004 roku jest dyrektorem Gminnego Ośrodka Kultury w Jedwabnie. Jak twierdzi, objęła tę funkcję przypadkiem. Wcześniej była nauczycielką wychowania przedszkolnego, ale stałe zainteresowanie kulturą przyczyniło się do próby sprawdzenia się w nowej roli. Jak wiemy Pani Jolanta jako dyrektor doskonale spełnia się zawodowo.

— Aktualnie pracuję z młodzieżą. Prowadzimy dwa koła teatralne, doszły też dwa kabarety. Lubię moją pracę mamy dobry zespół. Dokładamy wszelkich starań, aby młodzież mogła rozwijać się artystycznie i aktywnie spędzać czas. W tej chwili mamy już ponad stu podopiecznych.— mówi Jolanta Pietruczuk. — Prywatnie jestem matką. A dla matki najważniejsze są moje dzieci. Urodziłam wspaniałe córki. Uwielbiam śpiewać. To moja pasja od dzieciństwa. Od czasu do czasu daje recitale. Wykonuje tylko nastrojowe ballady. Ludzie mówią, że jest coś elektryzującego w moim głosie — dodaje.

Beata Januszczyk — Wszystko muszę sprawdzić i dopiąć na ostatni guzik
Od maja 2004 roku jest zastępcą dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy w Szczytnie. Prywatnie mama półtorarocznej Darii i żona Stefana Januszczyka, naczelnika wydziału Edukacji w Starostwie Powiatowym w Szczytnie.

Bardzo skrupulatna i dokładna. O sobie mówi, że do chwili narodzin córeczki była pracoholiczką. Wszystko zmieniło się gdy Daria przyszła na świat. W pracy bardo dokładna i skrupulatna. Nie wykorzystuje swojej pozycji. Bardzo ceni dobrą atmosferę wśród pracowników. — Mam w sobie coś takiego, że wszystko muszę sprawdzić i dopiąć na ostatni guzik — mówi. Pracę w szczycieńskim urzędzie rozpoczęła w 1995 roku. Jest absolwentką Polsko- Amerykańskich Studiów z Marketingu i Zarządzania. — Tegoroczny dzień kobiet będzie wyjątkowy. Mąż ma bowiem aż dwie kobiety do obdarowania — śmieje się. — A z tej okazji życzyabym sobie przede wszystkim zdrowia i czasu dla najbliższych.

Ewa Kuczyńska — Praca w policji to tradycja rodzinna
Od kilku miesięcy Ewa Kuczyńska jest Ekspertem Kierującym Zespołem ds. Funduszy Pomocowych i Badań Naukowych Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie. Z sama Policją związana jest od 1994 roku. Do podjęcia tej pracy skłoniła ją tradycja rodzinna. — Mój tata, mąż i teść byli policjantami, więc i mi przypadł ten zaszczyt — opowiada. — Ale ja jako pierwsza jestem w stopniu komisarza. Czasami śmieje się do męża, że ma w domu rejony. Grupa, którą kieruje składa się z czterech osób. — Naszym zadaniem jest przygotowanie projektów i pozyskiwanie środków na ich realizację — opowiada. Ponadto jest współautorką publikacji prasowych. Ostatnio, trochę z ciekawości i trochę żeby się sprawdzić przystąpiła do egzaminu na Asesora do oceny merytorycznej wniosków w ramach Działania 4.1 Priorytetu IV Szkolnictwo Wyższe i Nauka, Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki na okres od 1 lutego do końca grudnia 2009.

A czego życzyłaby sobie z okazji swojego święta. — Przede wszystkim zdrowia, bo tego nie można kupić za żadne pieniądze.

Mariola Jaworska — Czasu starcza mi na wszystko

Mariola Jaworska, doktor, pedagog, dyrektor Zamiejscowego Ośrodka Kształcenia Uniwersytetu Warmińsko- Mazurskiego oraz Zespołu Kolegiów Nauczycielskich w szczytnie. Prywatnie żona i mama nastoletniej Pauliny. W pracy przede wszystkim stara się szanować swoich kolegów i koleżanki. Jak narazie nie zdarzyło się jej jeszcze postawić sprawy na ostrzu noża. Podczas pisania rozprawy doktorskiej i przygotowywania się do egzaminu oparcie miała w swojej rodzinie. — Nie zdarzyło się aby córka czy mąż dali mi odczuć, że to co robię, jest niepotrzebne lub im przeszkadza — mówi. Jest bardzo zorganizowana. Czasu starcza jej na wszystko.

Ma go zwłaszcza dla swoich najbliższych. O swojej rodzinie mówi, że nie są typem rodziny spędzającej czas przed telewizorem. — Staramy się być aktywni, spędzać czas w ruchu i rozwijać się i swoje zainteresowania — dodaje. A plany na przyszłość to poszerzanie oferty edukacyjnej szczycieńskiego Ośrodka Kształcenia.

Kazimiera Klobuszeńska — Nie lubię ruszać spraw i zostawić je niedokończonymi

Pani Kazimiera Klobuszeńska od 30 lat piastuje funkcję sołtysa Popowej Woli. Działalność społeczną ma we krwi. Sama mówi, że dziś nie wyobraża sobie życia bez działania na rzecz społeczeństwa. Chociaż nie ma już nastu lat, ale energii i żywiołowości mogłaby jej pozazdrościć niejedna nastolatka. Takiej wewnętrznej siły dodaje jej działalność społeczna. A ta jest bardzo szeroka- oprócz funkcji sołtysa, od kilku kadencji jest radną w gminie, a do tego przewodniczy miejscowemu kołu gospodyń wiejskich.

Takim działaniem "zaraziła się" od swojego męża Gerta. To właśnie mąż wcześniej piastował funkcję sołtysa we wsi. Jednak ktoś musiał pilnować wielohektarowego gospodarstwa, a i w domu pracy było niemało. Pani Kazimiera niemal każdą wolną chwilę poświęca działaniu na rzecz społeczności. Jak sama przyznaje — nie lubi ruszyć sprawy i zostawić ją niedokończoną. Jednak jak podkreśla jej działania są tylko motorem napędowym społeczności. — Wspólne działanie to klucz do sukcesu — przyznaje. — Dobrym tego przykładem jest nasze sołectwo.

W rozmowie przyznaje, że ma rzadką umiejętność, ale bardzo przydatną w kierowaniu ludźmi— umie w razie potrzeby kogoś zmobilizować do lepszej pracy.

— Aby to jednak zrobić, trzeba umieć najpierw pogonić samą siebie, a dopiero wtedy innych — dodaje.
Pani Kazimiera miała też okazję zasmakować pracy w radzie wojewódzkiej. Sama już nie pamięta, ile czasu pełniła tę funkcję. Póki co jednak najwięcej czasu zajmuje jej sołtysowanie.

Małgorzata Piotrowska — Najważniejsze to nie tracić pogody ducha

Trochę w życiu przeszła, ale nie chce o tym opowiadać, nie chce wracać do przeszłości.

— Jest już lepiej, a będzie jeszcze lepiej — tak mówi o swoim życiu — bywało gorzej — dodaje. Sama wychowuje trzech synów i córkę, w tym jeden z synów jest niepełnosprawny. Dzieci już nie są małe, najstarszy syn ma 19 lat, a najmłodszy 15. Dużo jej pomagają, tyle ile mogą. Małgorzata co rano wstaje o szóstej. Dzieci szykują się do szkoły. Ona w te kilka godzin, gdy są w szkole, robi zakupy, sprząta, gotuje. Potem wspólny późny obiad i tak mijają dni. Niby zwyczajnie, ale nie do końca. Niepełnosprawny syn sam się nie ubierze, nie umyje, trzeba się nim zająć.

— Poza tym z pieniędzmi krucho — mówi Małgorzata. — Kto dziś zatrudni kobietę pobierającą zasiłki na chore dziecko, niedyspozycyjną? — dodaje. Ale nie traci pogody ducha. W tym wszystkim znajduje jeszcze czas na to, by pomóc innym. Czasem ktoś ze starszych ludzi poprosi, by zrobić zakupy. Nie odmawia. Ma jeszcze nietypowe hobby. Gasi pożary. Dowodzi drużyną Ochotniczej Straży Pożarnej w Pasymiu. — To nic strasznego, przynajmniej ja się nie boję. Lubię to — mówi. Zapytana o marzenie, bez wahania odpowiada — większe mieszkanie. Teraz z dziećmi zajmuje dwa małe pokoiki.

Kamila Naliórkowska — Lubię spędzać czas z ludźmi

Ma 24 lata. Studiuje w Olsztynie dwa kierunki — dziennie. Do tego czynnie zajmuje się wolontariatem. Trochę w Olsztynie, trochę w Szczytnie. I tak od trzech lat. Ostatnio rozpoczęła koordynowanie projektu w szczycieńskim Domu Dziecka.

— Lubię te dzieci. Spędzanie z nimi czasu to przyjemność — mówi Kamila. Sama napisała projekt o dofinansowanie tych działań. — Jest trochę zajęć tanecznych, teatralnych, plastycznych. Chodzi o pokazanie możliwości spędzania czasu wolnego — dodaje. A jej czas wolny? W niedzielę z mężem spacerują i rozmawiają. To taki czas, tylko dla nich, a mają go niewiele. Ale Kamila inaczej sobie tego nie wyobraża. Ma tyle energii, że mogłaby nią obdzielić wiele osób. — Wkrótce, może już w lipcu, więcej czasu będę spędzać w Szczytnie z mężem, tylko jeszcze ukończę studia.
Uwaga! To jest archiwalny artykuł. Może zawierać niaktualne informacje.
2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B