Legenda Klenczona wciąż żywa

2023-04-07 16:43:48(ost. akt: 2023-04-07 16:51:45)
Ojciec i syn

Ojciec i syn

Autor zdjęcia: Archiwum rodzinne Hanny Klenczon-Barańskiej

Pamiętają o nim nie tylko mieszkańcy Szczytna. Choć pochodzący z tego miasta Krzysztof Klenczon nie żyje już od 42 lat, to pamięć o artyście jest wciąż żywa, a jego piosenki słychać podczas koncertów i różnych wydarzeń kulturalnych.
Krzysztof Klenczon urodził się 14 stycznia 1942 roku w Pułtusku. Jego ojciec podczas wojny był należał do AK. W 1945 r. późną wiosną przybył do Szczytna, a wkrótce za nim reszta rodziny. Po wojnie działał w WiN. W 1946 roku został zatrzymany przez UB. Udało mu się zbiec i przez 10 lat (do 1956 roku) ukrywał się w okolicach Czaplinka w woj. szczecińskim pod zmienionym nazwiskiem. Gdy pytano o niego, rodzina łącznie z małym Krzysiem mówiła, że nie żyje. Swoje pierwsze spotkanie z ojcem Krzysztof wspominał tak: „Późnym wieczorem, w drzwiach stanął nieogolony mężczyzna, w długim zniszczonym płaszczu…”.
Artysta mieszkał w Szczytnie przy ulicy 3 Maja. W roku 1959 zdał maturę w miejscowym Liceum Ogólnokształcącym i wyruszył na muzyczne estrady.

W latach 60. i 70. Klenczon należał do najbardziej popularnych polskich piosenkarzy. Sam artysta mówił o tym okresie: „To był najpiękniejszy okres w moim życiu. Były to wprawdzie ciężkie czasy, bo była ciężka praca, ale chyba ten okres najlepiej wspominam”.

Siostra Hanna tak wspomina brata: „Był rodzinny, bardzo rodzinny. Zawsze! I wtedy, gdy dosięgła nas bieda, gdy ojciec się ukrywał, a mama miała kłopoty z pracą, Krzysztof musiał się opiekować mamą i mną. I później, kiedy był znany, może nawet i sławny, to nigdy o nas nie zapominał. Na każde Święta Bożego Narodzenia przyjeżdżał do Szczytna albo my jeździliśmy do niego, do Oliwy. Święta były zawsze bardzo rodzinne i zawsze mama była bardzo ważna”.

W mazurskie strony chętnie wracał w swoich piosenkach. Mazury były dla niego bardzo ważne… Często o nich mówił, wspominał i zawsze chciał tu wracać. O żeglowaniu i pięknie mazurskich jezior mówiła jego piosenka „Wróćmy na jeziora”.
Był liderem Czerwonych Gitar i Trzech Koron, twórcą wielu nieprzemijających przebojów. Skomponował wiele przebojów Czerwonych Gitar, wśród nich m.in.: „Taka jak ty”, „Historia jednej znajomości”, „Nikt na świecie nie wie”, „Biały krzyż”, „Wróćmy na jeziora”, „Kwiaty we włosach” czy „Powiedz, stary, gdzieś ty był”.
25 grudnia 1967 roku w katedrze Oliwskiej odbył się ślub Krzysztofa z Alicją. W 1973 roku na stałe wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Miał dwie córki — Karolinę i Jackie.

Obrazek w tresci

Krzysztof Klenczon zmarł 7 kwietnia 1981 roku w szpitalu św. Józefa w Chicago w wyniku obrażeń odniesionych w wypadku samochodowym. Prochy artysty przewieziono z USA do Polski i w dniu jego imienin — 25 lipca 1981 roku złożono na cmentarzu komunalnym w Szczytnie.

W Szczytnie jest wiele miejsc, które upamiętniają artystę, a jego grób jest często odwiedzany przez fanów. Przy domu kultury stoi jego pomnik, w centrum miasta jest park, a także aleja jego imienia, w miejscowym muzeum można zobaczyć fotografie i płyty artysty. Na promenadzie jest także jego pomnik.

Obrazek w tresci

Z okazji 40. rocznicy jego śmierci w Szczytnie obchodzono Rok Krzysztofa Klenczona. Miasto Szczytno zakupiło żagle do Omegi z wizerunkiem Krzysztofa Klenczona, który bardzo lubił pływać właśnie na Omegach. W mieście odbyły się też koncerty i wystawy poświęcone artyście. We wrześniu 2021 roku odbył się III Miejski Plener Malarski pt. „Śladami Krzysztofa Klenczona”, na którym powstały obrazy inspirowane jego muzyką. Ulica Spacerowa została ulicą Krzysztofa Klenczona.

Janina Suchodolska od urodzenia mieszka w Szczytnie, miała siostrę i dwóch braci. Najstarszy (starszy od niej o 12 lat) był kolegą Krzysztofa Klenczona. Pani Janina pamięta, że przychodzili odebrać ją z przedszkola.
— Pamiętam, że kiedyś Krzysiek Klenczon wziął mnie „na barana” i kiedy tak szliśmy, powiedziałam, że jak będę duża, to się z nim ożenię — opowiada z uśmiechem. — A on mi na to, że jak ja dorosnę, to on już będzie stary. Obraziłam się wtedy na niego i powiedziałam, że w takim razie jak już będę duża, to urodzę dziecko i dam mu na imię Krzyś. Wtedy się ze mnie śmieli, ale swojemu synowi naprawdę dałam na imię Krzysztof. Wielka szkoda, że życie Krzysztofa zakończyło się tak szybko… Odwiedzam jego grób, wspominam i słucham jego piosenek.

Obrazek w tresci

Zanim Krzysztof Klenczon trafił do zespołów Czerwone Gitary czy Trzy Korony, pracował w Szczytnie jako inwentaryzator w spółdzielni Zjednoczenie. Jego akta osobowe trafiły do Muzeum Mazurskiego w Szczytnie. Przekazała je pracująca od ponad 40 lat w „Społem” Grażyna Saj-Klocek.
— Wśród akt osobowych, oprócz życiorysu, był kwestionariusz osobowy, w którym Klenczon deklaruje, że zna język rosyjski i angielski oraz że jest w wieku przedpoborowym. W rubryce stan majątkowy napisał, że posiada „wytwórnię wód gazowanych”. Jest także arkusz egzaminacyjny i angaż. 18-letni wówczas Klenczon został zatrudniony na stanowisku młodszego inwentaryzatora, potem awansował na inwentaryzatora. W aktach znajdowało się jego podanie o zwolnienie, które przedłożył po 2,5 miesiącach od momentu zatrudnienia. Chęć zwolnienia się z pracy umotywował tym, że zamierza wstąpić na uczelnię w Gdańsku 1 lipca 1960 r. i czekają go egzaminy wstępne — opowiada pani Grażyna.


„ŻURAWI KLANGOR”
Dnia siódmego kwietnia, Roku Szczycieńskiego,
Nad miastem się rozniósł żurawi zły klangor,
Który w swoim głosie przyniósł zwiastun złego,
Taki co oddaje hołdy zmarłym bardom…

Że odszedłeś Krzysztof, nasz Wielki bożyszcze,
I już nie dopłyniesz do tafli jeziora,
Gdzie żaglem kreśliłeś utwory prześliczne,
By nutki nam śpiewać z ogniskiem wieczora.

Już nie wrócisz z nami, na samotny brzeg,
Gdzie jest las i woda, i przyjaciół dłoń,
Gdyż noc śpi w szuwarach, ucichł masztów śpiew,
I gdzie fale czernią szmaragdową toń.

Bo właśnie zacząłeś rejs do innych rzek,
Gdzie wieczność Cię czeka z gitarą u boku,
Nie przełączysz łajby, już na wsteczny bieg,
Bo z nieba na ziemię, nie ma już powrotu.

Powrócisz Ty do nas, już tylko w piosence,
I refrenem spytasz, „Gdzieś Ty, stary, był”,
Nam się do oklasków znowu złożą ręce,
Gdyż na telebimie będziesz dla nas żył.

W 42-rocznicę śmierci wiersz ten napisał Zenon Kozłowski z Ostrołęki

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5