Ich marzenie się spełniło: mają bieżącą wodę

2022-09-14 16:04:35(ost. akt: 2022-09-14 16:10:26)

Autor zdjęcia: Joanna Karzyńska

W życiu nigdy nie mieli łatwo. Żyli biednie, lecz zawsze byli razem, wspierali się i opiekowali jedno drugim. Mama i syn. Warunki, w jakich mieszkali, były niestety tragiczne — tak żyć nie powinien żaden człowiek. Po naszej interwencji i pomocy władz gminy wiejskiej Szczytno los tych dwojga odmienił się na lepsze.
O pani Barbarze i jej synu Tadeuszu pisaliśmy w lipcu ubiegłego roku. Pojechaliśmy wtedy do Szyman. Tym ludziom trzeba było pomóc, bo warunki, w jakich żyli, były tragiczne. W małym pomieszczeniu przerobionym z chlewa mieszkała chora matka i niepełnosprawny syn. Nie mieli bieżącej wody, kanalizacji, podłóg. Na każdej ścianie za to była pleśń, którą czuło się przy każdym wdechu. W zimie palili w piecu typu „trociniak”. To ludzie skromni, którzy nie potrafili prosić, bo się wstydzili…

Życie „pod górkę”
Pani Barbara Garbowska ma 75 lat. Od dziecka nie jest jej łatwo. W domu zawsze było biednie, szczególnie po śmierci ojca. Mama chorowała na serce i wielu prac nie mogła wykonywać. Oprócz pani Basi w domu była jeszcze dwójka rodzeństwa.
W wieku 18 lat pani Basia wyszła za mąż. Zamieszkała z mężem u teściów. Niestety, szybko okazało się, że mąż lubi pić. Upijał się wraz ze swoją matką, a pani Basia z teściem musiała pracować ciężko w gospodarstwie. Nawet kiedy zaszła w ciążę, nie miała czasu na odpoczynek. Dziecko zmarło dwa tygodnie po porodzie. To był syn. Potem urodził się Tadeusz. Od dziecka był słaby, chorowity.
Kobieta od wielu lat jest na rencie. Choruje, jest po udarze, ma stwierdzoną padaczkę i wiele innych chorób. Trzykrotnie była też potrącona przez samochód. Jej syn jest osobą niepełnosprawną. Ma 51 lat i jest na rencie — ma pierwszą grupę. Zaczął chorować już w wieku 15 lat. Teraz jest całkowicie niezdolny do pracy i samodzielnej egzystencji. Jest osobą niedowidzącą, ma cukrzycę, neuropatię, boleriozę, nadciśnienie tętnicze, przepuklinę. W wieku 40 lat przeszedł zawał. Ma duże problemy z poruszaniem się. Jest skazany na poruszanie się na wózku.
Kiedy pani Barbara odeszła od męża, zamieszkała z synem na stancji. Nie było tam wody ani kanalizacji, ale mieli spokój. Niestety, wynajmowany dom popadał w coraz większą ruinę i musieli go opuścić. Wspominają, że pod koniec pobytu szczury chodziły po mieszkaniu i bali się o swoje życie. To było 15 lat temu. Postanowili wrócić do miejsca, w którym pani Basia mieszkała z rodzicami. W domu nie mogli zamieszkać, bo tam mieszka brat pan Barbary, który nadużywa alkoholu. Dom, w którym zamieszkali, to przerobiony ze spalonego, murowanego chlewa.
— Był tu chlew, ale z braku innego miejsca do zamieszkania przerobiliśmy go na dom — opowiadała nam podczas wizyty w Szymanach pani Basia. — Przez tyle lat jednak nie było pieniędzy, żeby go wyremontować, doprowadzić wodę. Na przystosowanie chlewa wzięliśmy kredyt, który spłacamy do dziś. Ciężkie te nasze życie, może gdybyśmy byli zdrowi, to byłoby inaczej, a tak przez tyle lat człowiek żyje w biedzie.
Dopóki zdrowie pozwalało, chwytali się różnych prac: zbierali jagody, chodzili na grzyby. Niestety z wiekiem coraz bardziej chorowali i nie byli już w stanie przynosić wiadrami wody, wylewać, dźwigać przenośnego pieca na trociny i mieszkać w zatęchłym pomieszczeniu.
Jak nam mówili, wstydzili się prosić o pomoc, nie radzą sobie z pisaniem pism, wypełnianiem dokumentów. Poza tym nie stać ich na przejazd autobusem do urzędu czy lekarzy. Ograniczali swoje wydatki do minimum.
Marzyli, że kiedyś będą mogli odkręcić kran, w którym popłynie woda, wykąpią się bez grzania wody, a potem jej wynoszenia…
Obrazek w tresci

Wójt spełnił obietnicę
Wójt gminy wiejskiej Szczytno Sławomir Wojciechowski o trudnej sytuacji rodziny dowiedział się od nas. Obiecał interwencję. — Obiecuję, że zajmę się sprawą osobiście — zapewniał nas. — O trudnej sytuacji tych ludzi dowiedziałem się od was. Od tego jestem, żeby zająć się problemami mieszkańców. Postaram się pomóc tym ludziom. Dla mnie człowiek jest najważniejszy.
I tak ruszyła pomoc dla tych skromnych ludzi, których marzenia o bieżącej wodzie dla większości ludzi są czymś, co po prostu jest… Ponieważ w zasobach gminy Szczytno nie było wolnego mieszkania, państwo Garbowscy zostali ulokowani w Szczytnie. Teraz żyją w normalnych warunkach.
— Jesteśmy bardzo szczęśliwi — mówi ze łzami w oczach pani Basia. — Po tylu latach życia w trudnych warunkach w końcu możemy zacząć normalnie funkcjonować. Mamy łazienkę, dwa oddzielne pokoiki. Nawet nie wiem, jak słowami wyrazić jak bardzo jesteśmy wdzięczni i szczęśliwi. Nasze życie zmieniło się bardzo, mamy łatwiejszy dostęp do lekarzy, dojazdy na wizyty u specjalistów w Olsztynie, w kranie mamy ciepłą i zimną wodę, nie musimy palić w piecu. W moim wieku ciężko już było robić to wszystko i jeszcze opiekować się synem. Cieszę się, że jesteśmy razem, że w końcu kładziemy się spać spokojnie, nie martwiąc się, czy przypadkiem nie zapali się komin czy nie czad nas nie zabije.
Pani Barbara i jej syn Tadeusz są wzruszeni i bardzo wdzięczni za okazaną im pomoc.
— Czuwają nad nami dobre anioły — mówią. — Niech Bóg wynagrodzi wszystkim, którzy nam pomogli zdrowiem i szczęściem. Bardzo dziękujemy panu wójtowi Sławomirowi Wojciechowskiemu, który osobiście zaangażował się w pomoc i dał nam szansę, że na stare lata nasz los się odmienił. Dziękujemy pani Kasi i redakcji waszej gazety. Tu, gdzie teraz mieszkamy, spotkaliśmy życzliwych, dobrych ludzi. Pomagamy sobie, wspieramy się. Aż łza się w oku kręci, że w końcu i nas spotkało coś dobrego. Każdy dzień witamy z radością i wiarą, że są na tym świecie dobrzy ludzie, którzy bezinteresownie pomagają…

Joanna Karzyńska

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5