Teraz jesteśmy szczęśliwą rodziną
2022-01-30 14:40:44(ost. akt: 2022-01-30 14:48:37)
Przez ponad 10 lat była ofiarą przemocy. Mąż zgotował jej piekło. Żyła w pięknej złotej klatce, w której musiała znosić upokorzenia, wyzwiska i bicie. Małgorzata cierpiała, ale wstydziła się powiedzieć komukolwiek, co tak naprawdę dzieje się w jej domu. We Włoszech odnalazła spokój i miłość.
— Przemoc dotyka nie tylko ludzi biednych, z patologicznych rodzin... Zdarza się też w domach, które z pozoru są idealne — mówi Małgorzata. — Przez wiele lat znosiłam upokorzenia, bicie, wyzwiska. Nie umiałam przeciwstawić się mężowi. On, człowiek na stanowisku, szanowany przez pracowników, sąsiadów... Ten wykształcony człowiek miałby być katem? Kto mi by uwierzył? Bałam się odejść od niego, bo myślałam, że dzieci będą miały mi za złe.
Pani Małgorzata jest matką dwóch synów w wieku 14 i 12 lat. Ma 38 lat. Siedem lat temu postanowiła odejść od męża, który przez lata znęcał się nad nią.
— Pierwsze miesiące po ślubie były cudowne, ale dość szybko okazało się, że mój mąż nie liczy się z moim zdaniem, że wszystko musi być tak, jak on chce. Nie było dnia, żeby nie zwrócił mi uwagi, że robię coś nie po jego myśli. Zabronił spotykać mi się z koleżankami, bo mówił, że są głupie. Tylko jego rodzina i znajomi mogli pojawiać się w naszym domu. On siedział z nimi przy stole, a ja tylko serwowałam jedzenie i zmieniałam zastawę. Potrafił śmiać się do nich, że "żonę trzeba sobie wychować". Początkowo próbowałam protestować, ale jak raz czy dwa dostałam w głowę, przestałam reagować.
— Pierwsze miesiące po ślubie były cudowne, ale dość szybko okazało się, że mój mąż nie liczy się z moim zdaniem, że wszystko musi być tak, jak on chce. Nie było dnia, żeby nie zwrócił mi uwagi, że robię coś nie po jego myśli. Zabronił spotykać mi się z koleżankami, bo mówił, że są głupie. Tylko jego rodzina i znajomi mogli pojawiać się w naszym domu. On siedział z nimi przy stole, a ja tylko serwowałam jedzenie i zmieniałam zastawę. Potrafił śmiać się do nich, że "żonę trzeba sobie wychować". Początkowo próbowałam protestować, ale jak raz czy dwa dostałam w głowę, przestałam reagować.
Mąż nie pozwalał Małgorzacie pracować zawodowo. Kiedy na świecie pojawili się synowie, myślała, że jej relacje z mężem się poprawią. Niestety zamiast lepiej było już tylko gorzej. Mężowi przeszkadzał płacz dzieci, porozrzucane zabawki. Coraz częściej kobieta "obrywała" za bałagan, za brak obiadu z dwóch dań. Każdy pretekst był dobry. Mąż nie przebierał też w słowach.
— Bił najczęściej tak, żeby nie było śladów. Czasem zdarzało się, że podbił mi oko, ale wtedy śmiał się, mówiąc znajomym, że jestem taka niezdara i spadłam ze schodów lub otwierałam szafkę i uderzyłam się drzwiczkami — opowiada. — Nigdy nikomu nie opowiedziałam o tym, co dzieje się w naszym domu. Bałam się i wstydziłam. Koleżanki zazdrościły mi, że mamy dom, dobre auto... Mnie to nie cieszyło, ale nie umiałam przełamać się i powiedzieć, że dzieje mi się krzywda. Maż nigdy nie uderzył żadnego z dzieci, ale wiele razy byli świadkami awantur, jakie mi robił. Żyliśmy w pięknym domu, ale brakowało w nim miłości i zrozumienia. Początkowo tłumaczyłam chłopcom, że tata krzyczy, bo miał trudny dzień w pracy. Później przestałam go tłumaczyć...
— Bił najczęściej tak, żeby nie było śladów. Czasem zdarzało się, że podbił mi oko, ale wtedy śmiał się, mówiąc znajomym, że jestem taka niezdara i spadłam ze schodów lub otwierałam szafkę i uderzyłam się drzwiczkami — opowiada. — Nigdy nikomu nie opowiedziałam o tym, co dzieje się w naszym domu. Bałam się i wstydziłam. Koleżanki zazdrościły mi, że mamy dom, dobre auto... Mnie to nie cieszyło, ale nie umiałam przełamać się i powiedzieć, że dzieje mi się krzywda. Maż nigdy nie uderzył żadnego z dzieci, ale wiele razy byli świadkami awantur, jakie mi robił. Żyliśmy w pięknym domu, ale brakowało w nim miłości i zrozumienia. Początkowo tłumaczyłam chłopcom, że tata krzyczy, bo miał trudny dzień w pracy. Później przestałam go tłumaczyć...
Coraz częściej myślała o rozwodzie. Postanowiła powiedzieć o tym mężowi. Mężczyzna wpadł w furię i dotkliwie ją pobił. Wtedy po raz pierwszy odważyła się i zadzwoniła po policję.
— Zrozumiałam, że muszę odejść, bo nic mnie z tym człowiekiem nie łączy — mówi. — Założono mężowi niebieską kartę. W szpitalu zrobiono mi obdukcję. Postanowiłam się wyprowadzić. Znalazłam stancję i już po dwóch dniach mieszkałam z dziećmi w wynajętym mieszkaniu. Zamykając drzwi domu, pomyślałam tylko, że spędziłam tu tyle lat, zmarnowanych lat. Kiedy już rozpakowałam się na stancji, po raz pierwszy zasnęliśmy z dziećmi spokojnie.
Koleżanka pani Małgorzaty mieszkała od wielu lat we Włoszech i zaproponowała, że znajdzie jej pracę i mieszkanie. W ciągu pół roku kobieta wraz z dziećmi przeprowadziła się do Bolonii. Był rok 2015, kiedy z synami zamieszkała w obcym kraju.
— Zdecydowałam, że muszę oderwać się od przeszłości. Były mąż nie robił żadnych problemów z wyjazdem dzieci za granicę. Chyba się nawet ucieszył, bo znalazł sobie nową partnerkę i znów żył jak kawaler — mówi pani Małgorzata. — Dzieci z entuzjazmem podeszły do naszej wyprowadzki. Szybko zaaklimatyzowały się w nowym miejscu, znalazły grupę znajomych z Polski i były zachwycone nowym krajem. Dzięki pomocy kilkorga Polaków ja również podjęłam pracę i czułam się świetnie w naszym nowym domu.
— Zrozumiałam, że muszę odejść, bo nic mnie z tym człowiekiem nie łączy — mówi. — Założono mężowi niebieską kartę. W szpitalu zrobiono mi obdukcję. Postanowiłam się wyprowadzić. Znalazłam stancję i już po dwóch dniach mieszkałam z dziećmi w wynajętym mieszkaniu. Zamykając drzwi domu, pomyślałam tylko, że spędziłam tu tyle lat, zmarnowanych lat. Kiedy już rozpakowałam się na stancji, po raz pierwszy zasnęliśmy z dziećmi spokojnie.
Koleżanka pani Małgorzaty mieszkała od wielu lat we Włoszech i zaproponowała, że znajdzie jej pracę i mieszkanie. W ciągu pół roku kobieta wraz z dziećmi przeprowadziła się do Bolonii. Był rok 2015, kiedy z synami zamieszkała w obcym kraju.
— Zdecydowałam, że muszę oderwać się od przeszłości. Były mąż nie robił żadnych problemów z wyjazdem dzieci za granicę. Chyba się nawet ucieszył, bo znalazł sobie nową partnerkę i znów żył jak kawaler — mówi pani Małgorzata. — Dzieci z entuzjazmem podeszły do naszej wyprowadzki. Szybko zaaklimatyzowały się w nowym miejscu, znalazły grupę znajomych z Polski i były zachwycone nowym krajem. Dzięki pomocy kilkorga Polaków ja również podjęłam pracę i czułam się świetnie w naszym nowym domu.
Pani Małgorzata z dziećmi nie żałuje swojej decyzji. Są szczęśliwi i nie wyobrażają sobie powrotu do Polski. Tym bardziej, że od dwóch lat kobieta jest mężatką. Swojego męża poznała podczas wypoczynku nad morzem. Antonio zakochał się w pięknej blondynce i jej dzieciach. Tworzą teraz wspaniałą rodzinę, która za 4 miesiące się powiększy.
— W Polsce jesteśmy dwa razy do roku. Chłopcy nie chcą odwiedzać ojca, bo twierdzą, że przez to, co robił, zniszczył naszą rodzinę i ich dzieciństwo. Doskonale dogadują się z moim obecnym mężem. To on pokazał im, jak naprawdę powinna wyglądać rodzina i jak ważny w niej jest szacunek, miłość, wartości rodzinne oraz zrozumienie — tłumaczy. — Kiedy siadamy w niedzielę razem do obiadu, jestem szczęśliwa, bo wiedzę w oczach moich dzieci radość i szczęście, a w oczach Antonia miłość. Chcę wykorzystać teraz każdy dzień, by zaczęliśmy żyć na nowo. Nie myślałam, że daleko od swojego kraju znajdę szczęście i spokój. O miłości to w ogóle nie myślałam. Zapomniałam o koszmarze, który przez wiele lat mnie niszczył. Liczy się tu i teraz. Rodzina jest dla mnie najważniejsza, szczęście moich dzieci jest moim... Czekamy na powiększenie rodziny. W maju na świecie pojawi się nasza mała księżniczka. Dziś wiem, że nie można tkwić w toksycznym małżeństwie, unieszczęśliwiać siebie i dzieci. Na każdego z nas czeka gdzieś szczęście i warto ryzykować, żeby być szczęśliwym. Teraz wiem, jak to jest mieć rodzinę!
— W Polsce jesteśmy dwa razy do roku. Chłopcy nie chcą odwiedzać ojca, bo twierdzą, że przez to, co robił, zniszczył naszą rodzinę i ich dzieciństwo. Doskonale dogadują się z moim obecnym mężem. To on pokazał im, jak naprawdę powinna wyglądać rodzina i jak ważny w niej jest szacunek, miłość, wartości rodzinne oraz zrozumienie — tłumaczy. — Kiedy siadamy w niedzielę razem do obiadu, jestem szczęśliwa, bo wiedzę w oczach moich dzieci radość i szczęście, a w oczach Antonia miłość. Chcę wykorzystać teraz każdy dzień, by zaczęliśmy żyć na nowo. Nie myślałam, że daleko od swojego kraju znajdę szczęście i spokój. O miłości to w ogóle nie myślałam. Zapomniałam o koszmarze, który przez wiele lat mnie niszczył. Liczy się tu i teraz. Rodzina jest dla mnie najważniejsza, szczęście moich dzieci jest moim... Czekamy na powiększenie rodziny. W maju na świecie pojawi się nasza mała księżniczka. Dziś wiem, że nie można tkwić w toksycznym małżeństwie, unieszczęśliwiać siebie i dzieci. Na każdego z nas czeka gdzieś szczęście i warto ryzykować, żeby być szczęśliwym. Teraz wiem, jak to jest mieć rodzinę!
Joanna Karzyńska
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Dorota #3089728 30 sty 2022 17:40
Prawda o przemocy domowej jest taka, że milicja jak przyjeżdża to z góry za winnego uznaje mężczyznę. Tymczasem to kobiety coraz częściej stosują przemoc psychiczną i ekonomiczną wobec mężczyzn... System w polszy jest antymęski i antyojcowski.
Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz