Mam jeszcze wiele marzeń i planów na przyszłość

2021-09-25 16:49:35(ost. akt: 2021-09-25 17:57:27)

Autor zdjęcia: Joanna Karzyńska

Pani Krystyna ma 73 lata, a za sobą bagaż różnych doświadczeń. Matka i babcia, która uwielbia swoje wnuki. Kobieta, która w wieku 68 lat zdecydowała się odejść od męża alkoholika. — Postanowiłam, że dość już łez, że to najwyższy czas zacząć żyć dla siebie — tłumaczy.
Była młodą i piękną dziewczyną, kiedy zakochała się w przyszłym mężu. Ona miała 19 lat i zaczęła pracę w sklepie GS-u jako sprzedawca. On miał 23 lata i pracował na kolei. Zaczęli się spotykać, po roku mężczyzna oświadczył się. Na weselu, które odbyło się pół roku później, bawiło się ponad 100 osób.
— Rodzice mieli mnie jedną, więc na weselu niczego nie brakowało. Bawiło się pół wsi przez tydzień. Takie to kiedyś były wesela — opowiada pani Krystyna. — Było pięknie, zamieszkaliśmy u moich rodziców, pracowaliśmy i dobrze nam było ze sobą. Kiedy na świecie pojawiły się nasze córki. świat nabrał nowych barw. Kochaliśmy je bardzo, robiliśmy wszystko żeby były szczęśliwe. Kiedy skończyły szkoły, wyszły za mąż, jedna wyjechała za granicę, a druga zamieszkała z mężem w innym mieście.

Małżonkowie boleśnie odczuli wyprowadzkę córek z domu. Dotychczas dom był pełen gwaru, teraz stał się pusty i smutny. Pani Krystyna dość szybko znalazła sobie zajęcie: zaczęła upiększać swój ogród, kupowała nowe krzewy i kwiaty. Zimą natomiast wieczory spędzała z książkami lub szydełkowała różne serwety i obrusy. Niestety mąż pani Krystyny, nie umiał odnaleźć się w nowej sytuacji, zaczął coraz częściej zaglądać do kieliszka.
— Nie było dnia, żeby nie przyszedł do domu „wypity” — opowiada. — Początkowo ukrywałam przed córkami sytuację, ale kiedy męża zwolniono z pracy za pijaństwo, wszystko się wydało. Córki przyjeżdżały, tłumaczyły ojcu, ja prosiłam i groziłam... Beż żadnego rezultatu. Jan pił już bez opamiętania, a kiedy wracał pijany do domu zaczął urządzać mi awantury. Starałam się robić wszystko, żeby przestał pić, jednak nałóg był silniejszy.

Pani Krystyna ukrywała przed córkami, że maż coraz częściej się awanturuje, że zdarza mu się podnieść na nią rękę. Swoje siniaki i podbite oczy ukrywała pod grubą warstwą makijażu.
Ile razy musiałam sprzątać wymiociny męża, znosić wyzwiska i bicie to tylko ja wiem — mówi. — Było mi ciężko przyznać się przed sobą samą, że mąż jest alkoholikiem i już się nie zmieni. Przez wiele lat żyłam w tym koszmarze. I nie wiem, jak długo by to jeszcze trwało, gdyby nie to, że jakieś 5 lat temu córka wpadła z wnukami w odwiedziny. Zastała mnie, gdy sprzątałam wymiociny męża, który był tak pijany, że nie miał siły ruszyć ani ręką ani nogą, ale wyzywał mnie. Kiedy to zobaczyła, była w szoku, kazała mi się spakować i zabrała mnie do siebie. Dużo rozmawiałyśmy, była pierwszą osobą, której opowiedziałam, co dzieje się w naszym domu. Kilka dni później podjęłam ostateczną decyzję, po latach dawanych szans. Rozwód i eksmisja męża był już tylko formalnością. Wprowadził się do swojej matki. Wiem, że nadal pije. Córki nie chcą mieć z nim kontaktu...

Trzy lata temu podczas badania kontrolnego piersi lekarz wykrył coś niepokojącego. Badania wykazały, że to nowotwór złośliwy.
— Zrobiło mi się słabo, kiedy lekarz potwierdził, że mam raka. Całe życie "przeleciało" mi przed oczami — wspomina pani Krystyna. — Dlaczego ja? Tysiące myli kłębiło mi się w głowie. Czy umrę? W pierwszym odruchu miałam ochotę się poddać, jednak zaraz moja córka zaczęła mnie pocieszać. Postanowiłam kolejny raz zawalczyć o siebie. Wiedziałam, że ta wojna toczy się o najwyższą wygraną — życie. Poddałam się operacji usunięcia piersi. Przeżyłam...

Pani Krystyna przyjęła 26 chemii i 36 naświetlań. Nie przejęła się tym, że wyszły jej włosy. Zakładała perukę i uśmiechnięta wychodziła z domu. Do ludzi, do świata. Każdy dzień przyjmowała z radością i wiarą.
— Przed każdą operacją, naświetleniami czy chemią modliłam się, bym mogła spędzić jeszcze trochę czasu z córkami i wnukami, których mam już pięcioro. Jestem z nich bardzo dumna, bo są moim życiowym wsparciem i podporą. Opiekowali się i dodawali mi sił. Wychowałam córki na dobrych ludzi, a one swoje dzieci też uczą szacunku do innych... Jestem z nich dumna!
Minęło już ponad 2 lata od tamtych trudnych wydarzeń. Dziś pani Krystyna cieszy się z każdego dnia, który jest jej dany. Włosy już odrosły. Nie jest już tak sprawna jak kiedyś, ale wciąż ma dużo energii i chęci do życia, do spełniania marzeń.

Mam jeszcze wiele marzeń i planów na przyszłość — tłumaczy. — Nie nadrobię straconych lat, jednak teraz już nikt nie odbierze mi prawa do normalnego życia, do szczęścia. Jeszcze wiele przed mną: marzę, by zobaczyć Paryż, chciałabym też doczekać ślubów moich wnuków... I nigdy już nie bać się... Każdej kobiecie, która doświadcza przemocy ze strony męża mogę powiedzieć tylko jedno: miej odwagę odejść, a twój świat zmieni się na lepsze!

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5