Nie potrafię zapomnieć koszmarnego dzieciństwa

2021-06-18 16:04:44(ost. akt: 2021-06-18 11:43:12)

Autor zdjęcia: Pixabay

Wydaje się, że radzą sobie w życiu. Dorosłe kobiety z rodzin dysfunkcyjnych i patologicznych największy problem mają z własnymi emocjami. Są samotne, boją się zaufać i założyć własną rodzinę.
Ojciec katował i gwałcił przy nas mamę
Wydawało się wszystkim, że są normalną rodziną. No, może pan domu lubił sobie wypić. Ale na wsi to przecież normalne, że chłopy piją, a kobieta nie pracuje, rodzi dzieci i czeka z obiadem w domu. W czterech ścianach przez wiele lat rozgrywał się dramat matki i dzieci. To, co widzieli, słyszeli i doświadczyli, mogłoby posłużyć za materiał na film. Sąsiedzi, rodzina i znajomi nigdy nie podejrzewali, że przykładny mąż i ojciec może być zdolny do takich czynów.
Mieszkali w małej wsi na terenie powiatu braniewskiego. Mieli dom odziedziczony po dziadkach ze strony ojca. Żyli biednie, bo pracował tylko ojciec, a matka zajmowała się pięciorgiem małych dzieci. Ojciec niestety lubił wypić po pracy, a kiedy wracał do domu pijany wszczynał awantury, które często kończyły się wyzwiskami i biciem.
— Moje dzieciństwo to koszmar, o którym nie umiem zapomnieć — mówi Ewelina. — Odkąd sięgam pamięcią, w naszym domu była przemoc. Ojciec pił, a kiedy był zły, całą złość wyładowywał na mamie i na nas. Dostawaliśmy za byle co, za trzaśnięcie drzwiami, przesoloną zupę, nie takie spojrzenie, rozdarte ubranie... za wszystko nas bił. Nas i mamę. Ona była jego główną ofiarą. Potrafił bić ją do utraty przytomności, potem ją rozbierał i gwałcił. Czasem robił to na naszych oczach. Pamiętam jak raz zaczęłam go prosić, żeby nie robił mamie krzywdy. Wtedy i ja dostałam w twarz tak mocno, że się przewróciłam. Leżałam i płakałam, a on na moich oczach gwałcił mamę. Zdarzało się, że po wszystkim sadzał ją w fotelu i gasił na niej papierosy.
Mama pani Eweliny zmarła skatowana przez męża. Mężczyzna trafił do więzienia.
— Dwóch braci siedzi w więzieniu, jeden został w domu i pije, siostra wyjechała za granicę, a ja wyprowadziłam się na stancję — opowiada. — Ojciec zamienił nasze życie w piekło i nawet jak już nie muszę się go obawiać to wciąż żyję w strachu. Nie umiem normalnie funkcjonować. Mam wiele kompleksów, towarzyszy mi brak pewności siebie, ciągłe poczucie, że jestem gorsza od innych, że nie zasługuję na miłość. Od roku mam chłopaka, jednak długo nie mogłam uwierzyć, że ktoś może mnie kochać taką, jaką jestem, bo ja przecież uważam się za gorszą od innych. Mam w relacjach z innymi ludźmi pod górkę. Niby jestem lubiana, ale mimo to mam ciągłe obawy, że rozczaruje, zawiodę. Moje rodzeństwo też nie umie poukładać sobie życia. Przykro mi na to patrzeć. Ja jestem w związku, jednak boję się, że moje dzieci mogłyby odziedziczyć jakiś gen po moim ojcu. Nie potrafię się przełamać, nie mogę zapomnieć tego co wydarzyło się w moim dzieciństwie. Pamiętam wykrzywioną i nieprzytomną z bólu twarz mamy i jej oprawcę - dumnego i zadowolonego z siebie kata. Mam 32 lata, chodzę na terapię do psychologa, chciałabym normalnie żyć, jak inne kobiety. Jednak bagaż moich doświadczeń na to mi nie pozwala.

Alkohol był najważniejszy
W domu Agnieszki alkohol zawsze był na pierwszym miejscu. O potrzeby dzieci nikt nie dbał. To Agnieszka opiekowała się młodszym bratem, broniła go w szkole, kiedy inne dzieci wyśmiewały się z jego starych ubrań, niemodnych plecaków czy braku kanapek.
— Miałam kilka lat, gdy musiałam zastąpić bratu rodzeństwo — wspomina Agnieszka. — Rodzice byli zajęci sobą, robili zakupy, czasem matka robiła pranie, coś ugotowała, ale większość obowiązków spadło na mnie. Dla swojego młodszego o 4 lata brata byłam jak matka. Nikt się nami nie interesował. Czasami marzyłam, że jak inne dziewczynki pójdę się pobawić na podwórko, poskakać w gumę czy pojadę nad jezioro. Nie mogłam, bo czułam się odpowiedzialna za brata. Nawet teraz, gdy już jesteśmy dorośli, pracujemy zdarza mi się zadzwonić do niego z pytaniem czy zjadł śniadanie, czy dobrze się czuje. Rodzice skrzywdzili nie tylko mnie, ale i brata, który nie jest zbyt samodzielny. Ja długo nie potrafiłam się odnaleźć w normalnym życiu. Wstydziłam się, gdy usłyszałam komplement od chłopaka, szukając pracy nie wierzyłam, że koś mnie zatrudni. Nie myślałam też o tym, że kiedyś będę miała rodzinę. Wydawało mi się, że wszyscy wiedzą, że moi rodzice piją. Bałam się komuś zaufać, nawiązać jakąś przyjaźń. Do dziś nie mam przyjaciółki, której mogłabym się zwierzyć. Boję się, że zostanę wyśmiana, tak jak kiedyś w szkole.
Trudne dzieciństwo jest wciąż tematem bolesnym dla Agnieszki. Choć jej rodzice wciąż piją, ona czuje się w obowiązku opiekować nimi. Odwiedza ich, sprząta, robi zakupy, pielęgnuje gdy są chorzy.
— Jedno jest pewne. Nie da się wymazać złych wspomnień, nie znikną wskutek prawdziwie ciężkiej pracy nad sobą, nie dadzą się przykryć nowymi doświadczeniami, nie odejdą nawet wtedy, gdy ich twórcy odejdą z tego świata — twierdzi. — Kiedy idę do rodziców ściska mnie w żołądku i czuję się źle. Wiem co zastanę. Jednak ich odwiedzam. Czuję tą dziecięcą odpowiedzialność za nich, choć oni nigdy nie podziękowali mi, nie powiedzieli, że mnie kochają. To bardzo przykre. Nie stosowali przemocy fizycznej wobec mnie i brata, ale psychiczną tak. W stosunku do swoich dzieci jestem nadopiekuńcza. Tak jak dla brata. Czasem brakuje mi sił, bo nie umiem opowiedzieć o swoich uczuciach i potrzebach innym osobom, nawet mężowi.

Córeczka tatusia
Rodzice Iwony nie byli zgodnym małżeństwem. Tata pił, mama żyła swoim życiem. Troszczyła się o nią i siostrę. Ale to była tylko troska o obiad, czyste ubranie, szkołę. W tym wszystkim brakowało uczuć, traktowała dzieci bardzo oschle.
— Jak tylko sięgam pamięcią nie przypominam sobie, żeby mama kiedyś mnie przytuliła, porozmawiała ze mną tak od serca, nawet zabaw z mamą nie pamiętam — wspomina Iwona. — Były za to zabawy z tatą, wspólne wyjazdy, okazywanie uczuć. Byłam córeczką tatusia. Ale potem, gdy ojciec zaczął pić, ten dobry czas był przeplatany negatywnymi uczuciami. Nie mogłam się pogodzić z tym, że tata się tak stoczył, że nie słucha mojego tłumaczenia, próśb, żeby się opamiętał. Trwało to do końca jego życia. Od początku byłam bardziej związana emocjonalnie z tatą, ale te emocje to była wieczna huśtawka - pół miesiąca było dobrze, drugie pół okropnie. Kochałam go, bo był moim tatą i nienawidziłam za to, że pił, za to, że było mi za niego wstyd przed innymi. Mama w trudnych chwilach żaliła się na tatę, tata na nią, a ja pośrodku wysłuchiwałam tych żali jak jakiś piorunochron.
Iwona nie zdecydowała się na założenie swojej rodziny. Jej cały świat to praca i dom. Tata już nie żyje, z mamą natomiast ma sporadyczny kontakt. Ma do niej wielki żal, że jej dzieciństwo tak bardzo odbiło się na jej dorosłym życiu.
— Zawsze wydawało mi się, że to moje życie jest jakieś powikłane. Dziś, mimo swoich lat, nie mogę się uwolnić od przeszłości — mówi. — Boję się okazywać tego, co czuję, bo mam obawy, że znowu ktoś mnie skrzywdzi. Jestem zamknięta w sobie, nie rozmawiam z koleżankami na te tematy. Nie umiem się cieszyć, być szczęśliwa, bo po co, jak za chwilę szczęście pryśnie. Myślę i dbam o wszystkich tylko nie o siebie. Tak jakbym musiała na wszystko co dobre sobie zasłużyć. Taka perfekcyjna pani domu. Odkąd zdałam sobie sprawę z tego, że ja to Dorosłe Dziecko Alkoholika, umiem sobie wiele swoich zachowań wytłumaczyć, ale walka z nimi jest trudna i często przegrana. Dlatego postanowiłam żyć samotnie, by nikt nie cierpiał przeze mnie. Gdzieś wewnętrzny głos mówi mi, że nie nadaję się na bycie matką i żoną.

Nie umiem zapomnieć
Piękny dom, kochany syn, mąż... Czego od życia chcieć więcej? A jednak Patrycja nie potrafi być szczęśliwa. Jej dzieciństwo było koszmarem, bo ojciec pił, wszczynał awantury, wyzywał. Żądał, by wszystko było tak, jak on chciał, a jeśli było inaczej, stosował kary cielesne. Dziewczyna od kilku lat jest mężatką, ma dziecko, dobrą pracę, ale nie umie być szczęśliwa.
— Ciągle coś we mnie jest nie tak. Mieszkam 10 kilometrów od ojca, który zatruł mi dzieciństwo i szczerze go nienawidzę. To sprawia, że wszystko mnie aż zżera od środka. Nie umiem się tego pozbyć. Chcę być szczęśliwa, chcę się cieszyć życiem i tym co mam, ale nie potrafię. Nie umiem wybaczyć, nie umiem zamknąć tamtego rozdziału, co czasem bardzo boli. Czasami płaczę w nocy, bo nie jestem taką matka, jaką bym chciała, ani żoną na jaką zasługuje mój mąż. I myślę, że to wszystko przez tkwiącą we mnie złość. Jak się jej pozbyć? Ja już nie mam siły tak dłużej żyć, nie pomogły wizyty u psychologa. Patrząc tyle lat na to co wyprawiał ojciec, w późniejszym życiu robiłam wszystko co w mojej mocy, by nie wpaść sama w jakieś bagno. Mojemu bratu się to nie udało, jest narkomanem, alkoholikiem. Dziś powinnam się cieszyć życiem u boku wspaniałego męża, który niestety nie umie mnie czasem zrozumieć. Nie dziwię mu się, bo on żył w bardzo szczęśliwym domu, a ja noszę na swoich plecach ciężar przeżyć. Jak on może mnie zrozumieć? Jak może poczuć lęk, który ja czułam kiedy ojciec wracał do domu pijany, jak bil i wrzeszczał... Bardzo chcę, ale nie potrafię zapomnieć.

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5