Jestem lżejszy i szczęśliwszy

2021-06-11 17:37:25(ost. akt: 2021-06-11 13:54:26)

Autor zdjęcia: Arch. prywatne

Od dziecka był wyśmiewany. W szkole nie miał przyjaciół, a wszystko przez to, że miał nadwagę. Kiedy waga, 9 miesięcy temu wskazała, 129 kilogramów stanął do walki z nadwagą. I wygrał. Dziś waży 102 kilogramy. Czuje się świetnie, dolegliwości ustąpiły i wreszcie może kupić sobie ubranie.
Zanim Karol Baczewski zdecydował się zrzucić trochę kilogramów i zawalczyć o swoje zdrowie, jadał bardzo nieregularnie i niezdrowo. Często spożywał produkty wysokokaloryczne o nieodpowiedniej jakości odżywczej.
Karol jest 43-letnim mężczyzną, dobrym mężem i kochającym ojcem. Od dziecka jednak zmagał się z nadwagą. Już w szkole podstawowej był z tego powodu szykanowany. Koledzy i koleżanki ze szkoły i podwórka nazywali go "grubasem", "tłuściochem", "grubą świnią"...

— Wszystko zaczęło się jak miałem jakieś 8 lat. Zostawił nas ojciec. Pewnego dnia się spakował i wyjechał. Nigdy więcej go nie widziałem — wspomina. -— Mama pracowała ciężko, by mieć na rachunki i jedzenie. Często przychodziłem ze szkoły i siedziałem sam przez wiele godzin. Sposobem na samotność było zajadanie problemów. Wtedy czułem się lepiej i zapominałem o dręczących mnie sprawach. Rzadko wychodziłem z domu, aby bawić się z innymi dziećmi, bo wyśmiewali się ze mnie. Oni biegali, skakali, grali w piłkę, ja szybko się męczyłem. Dlatego wolałem siedzieć w domu. Chciałem być jak inne dzieci. Mama nigdy nie mówiła, że jestem gruby. W szkole wstydziłem się swojego wyglądu i tego, że na zajęciach wychowania fizycznego nie potrafiłem pokonać krótkiego dystansu bez zadyszki. Z roku na rok ważyłem coraz więcej i coraz bardziej zamykałem się w sobie.

Tak było przez wiele lat. Karol skończył szkołę średnią, potem studia. Długo był sam. W 2016 roku poznał Iwonę. Nie wierzył, że ktoś może go pokochać. Ważył wtedy już 120 kilogramów przy wzroście 176 centymetrów. Miał ogromne trudności z zakupem ubrań. Wstydził się mierzyć je w sklepach, więc większość rzeczy zamawiał w internecie. Jako informatyk ma siedzący tryb pracy, więc nie sprzyjało to jego zdrowiu. Przez rok spotykał się z Iwoną, potem wzięli ślub, urodziło się im dziecko. Córeczka jest oczkiem w głowie taty. To dla niej postanowił schudnąć.

— Bolały mnie stawy i kręgosłup, nie miałem na nic siły, a przecież chciałem iść z córką na spacer, na plac zabaw czy pojechać na wakacje nad morze — mówi. — Początkowo sam z żoną próbowałem ustalić jakąś dietę, mniej jeść i więcej się ruszać. Niestety, waga nie spadała, a ja wciąż byłem rozdrażniony i zły, że nic mi się nie udaje. W końcu Iwonka namówiła mnie na wizytę u dietetyka. Do mojej diety zostały wprowadzone odpowiednie ilości i pory posiłków, które dostosowane zostały do mojej pracy zawodowej. Opracowane techniki kulinarne zmniejszały ilość dostarczanego tłuszczu do organizmu. Oprócz zbilansowanej diety ważna była też aktywność fizyczna, która podkręcała stopniowo mój metabolizm oraz wpłynęła na poprawę budowy i kondycji ciała.

Regularne spotkania z dietetykiem, stopniowe wdrożenie zdrowych nawyków żywieniowych, polegające m.in. na uregulowaniu posiłków i prawidłowym ich komponowaniu, pozwoliły osiągnąć zamierzony efekt. W ciągu 9 miesięcy Karol schudł ponad 27 kilogramów.

— Początkowo jak stawałem na wagę to nie mogłem uwierzyć, że chudnę. Kiedy spodnie zaczęły mi opadać, a koszulki wisieć jak na strachu na wróble dopiero do mnie dotarło, że w końcu chudnę! Jeśli tak naprawdę człowiek chce zmian w swoim życiu, a do tego ma wsparcie bliskich osób, to wszystko jest możliwe — podkreśla. — Żona i córka to moje motywatory do walki z otyłością. Bez ich wsparcia nie dałbym rady przejść tej pozytywnej przemiany. To dzięki nim nie miałem chwil słabości, bo otaczali mnie życzliwi ludzie, a spadki wagi napędzały mnie do dalszej pracy. Chciałbym doczekać dnia, że waga zatrzyma się na 80 kilogramach. Wiem, że przede mną jeszcze wiele pracy, by ten cel osiągnąć, ale wiem też, że warto.

Oprócz nowej sylwetki Karol zyskał również zdrowie. Ustąpiły wszystkie problemy, które występowały przed kuracją, m.in. nadciśnienie, podwyższony cholesterol i poziom cukru, bóle stawów i kręgosłupa oraz duszności.
— Teraz już czuję się fantastycznie — oznajmia radośnie Karol. — Mogę góry przenosić! Nie mam też problemu z kupowaniem ubrań. Zszedłem do rozmiaru koszulek XL. Mogę swobodnie się poruszać, spacerować, biegać, jeździć rowerem i bawić się z córką na placu zabaw. Z nową sylwetką mogę też przetańczyć z żoną całą noc. Jestem tak szczęśliwy, że brakuje mi słów. Jeszcze kilka lat temu myślałem, że jestem skazany na samotność i otyłość. Dziś wiem, że wystarczy impuls, osoba, która będzie wspierać i motywować w walce. W końcu zaczynam nowy rozdział życia, bez obawy, że ktoś nazwie mnie grubasem, będzie się śmiał, że nie mieszczę się w największe spodnie w sklepie i że nie będę w stanie pojechać rowerem z córką na wycieczkę czy pójść na spacer. Życie jest piękne, wystarczy tylko wziąć je w swoje ręce i odpowiednio nim zarządzać. Utrata wagi dodała mi pewności siebie i uleczyła moją duszę... duszę grubego i samotnego chłopaka.

Joanna Karzyńska

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5