Za szczęście rodziny oddałbym wszystko

2021-04-05 20:22:09(ost. akt: 2021-04-05 20:28:33)

Autor zdjęcia: Arch. prywatne

Mateusz od 16 lat mieszka we Włoszech. Wyjechał z Polski, bo w rodzinnym domu nie czekało go nic dobrego. Jego żona, Kasia, też nie miała łatwego dzieciństwa. Razem potrafili jednak stworzyć szczęśliwy dom.
Mateusz Karwecki ma 35 lat, urodził się w Olsztynie, tu spędził dzieciństwo i młodość. W życiu jednak nigdy nie miał lekko. Ojciec był alkoholikiem, który przepijał wszystkie pieniądze i nie martwił się czy jego dzieci mają co jeść. Mama bała się ojca, ciężko pracowała jako sprzątaczka. W wieku 37 lat zmarła na nowotwór. Mateusz miał wtedy 18 lat a jego siostra 20.
— Nie mieliśmy szczęśliwego dzieciństwa — opowiada. — Mama bardzo się starała, żebyśmy mieli co jeść i w co się ubrać, jednak zawsze byliśmy gorsi od innych dzieci. Biedę widać było z daleka. Nigdy nie zapraszaliśmy innych dzieci do domu, bo wstydziliśmy się biedy i wiecznie pijanego, agresywnego ojca. Kiedy mama zachorowała, ojciec się nie przejął się jej stanem. Może gdyby zaczęła się szybciej leczyć, udałoby się ją uratować, a tak po 4 miesiącach zmarła. Siostra natychmiast wyprowadziła się z domu do swojego chłopaka. Ja dopiero skończyłem szkołę i szukałem pracy. Musiałem mieszkać z ojcem.

Mateusz od dziecka uwielbiał aktywność fizyczną. Biegał, grał w piłkę nożną i jeździł na rowerze. Brak funduszy nie pozwolił mu na kontynuację nauki w szkole sportowej. Marzył, że kiedyś będzie go stać na chodzenie do profesjonalnej siłowni, na zakup odpowiedniego sprzętu do ćwiczeń i obuwia. Często brał udział w różnych biegach, zdobywał dobre miejsca. Niestety brak pieniędzy ograniczał go.
Ojciec cały czas pił i żądał pieniędzy za mieszkanie. Mateusz postanowił wyjechać za granicę. Znalazł ofertę pracy na włoskiej plaży niedaleko Neapolu. W ciągu kilku dni spakował się i wsiadł do busa, który miał go zawieźć na miejsce. Kiedy po 30 godzinach podróży dotarł na miejsce był zaskoczony i zauroczony krajem, w którym miał pracować i żyć.
— Był kwiecień, w Polsce było zimno, padał śnieg a tutaj było ponad 20 stopni — wspomina. — Na plaży pracowało wielu Polaków, więc szybko się zaprzyjaźniliśmy. Chłopaki pokazali mi co mam robić i już następnego dnia zacząłem pracę. Roznosiliśmy leżaki na plaży, sprzątaliśmy, wykonywaliśmy drobne naprawy. Wieczorami siadaliśmy na plaży i opowiadaliśmy o sobie. Mieszkaliśmy w małych domkach. Wspólnie gotowaliśmy oglądaliśmy telewizję i spotykaliśmy się z Polakami, którzy pracowali na innych plażach, w restauracjach i hotelach. Na plaży pracowałem ponad 4 lata.

Podczas jednego ze spotkań Mateusz poznał Kasię. Dziewczyna pracowała w jednym z pobliskich hoteli. Zaczęli się spotykać. Po roku znajomości postanowili razem zamieszkać.
— Kasia tak jak ja nie miała łatwego dzieciństwa. Wyjechała z kraju, by odciąć się od patologicznej rodziny i zarobić — opowiada. — Pokochałem ją za dobroć, spokój i to, że dla niej każdy człowiek jest wartościowy i zasługuje na szacunek. Nie imponowali jej chłopacy, którzy szastali pieniędzmi. Zamiast chodzić po knajpach czy dyskotekach szliśmy na plażę, braliśmy jakieś świece, koc i tak spędzaliśmy wieczory. Czasami oglądaliśmy na kanapie jakiś stary film polski, wspominaliśmy, opowiadaliśmy o swoich przygodach, życiu.

Po 6 latach od wyjazdu Mateusz pierwszy raz pojechał do Polski. Jego siostra brała ślub i chciał uczestniczyć w tym ważnym dniu. Zabrał ze sobą swoją narzeczoną. Bawili się wspaniale. Po tygodniu urlopu musieli wracać do Włoch. I wtedy Mateusz postanowił oświadczyć się Kasi.
— Zabrałem ja na olsztyńską starówkę. Na jednym ze straganów kupiłem kwiaty i poprosiłem ja o rękę — mówi. — Była zaskoczona ale zgodziła się. Do Włoch wróciliśmy jako oficjalni narzeczeni.

W 2014 roku Mateusz i Kasia wzięli ślub. Urządzili w małej knajpce nad brzegiem morza wesele. Oboje pracują w przetwórni owoców. Mają też 3 letnią córkę Martynę.

Obrazek w tresci

— Moja córka wywróciła mój świat do góry nogami! Nie myślałem, że tak bardzo można kochać! — zapewnia. — Taka mała istota wzbudza we mnie tyle pozytywnych emocji. Kiedy po raz pierwszy tuliłem ją w swoich ramionach czułem, że nie ma nic cenniejszego niż ona. Żona i córka to cały mój świat. Mój ojciec już nie żyje, zapił się... Nie wiem jak mógł wybrać alkohol a nie swoje dzieci. Zniszczył nam dzieciństwo i młodość. Ja już dziś wiem, że oddałbym wszystko, żeby moja rodzina była szczęśliwa. Każdy trud wynagradza mi jeden uśmiech córki i słowo "kocham" na dobranoc.

Obrazek w tresci

Mateusz spełnia teraz swoje młodzieńcze marzenia, ćwiczy na siłowni, jest aktywny sportowo. Biega maratony, nauczył się jeździć na nartach. Dwa lata temu postanowił skoczyć z samolotu.
— Czym jest życie bez aktywności i marzeń? Nie umiem żyć bez stawiania sobie kolejnych celów, pokonywania swoich słabości i bycia cały czas "w biegu" — tłumaczy. —To niesamowite uczucie jak się leci w przestworzach. Wszystko zachwyca, wydaje się, że słońce jest na wyciągnięcie ręki. W moim życiu wydarzyło się wiele złego, ale to ukształtowało mój charakter. Aktywność fizyczna pozwoliła mi pokonać wiele barier. Wciąż je pokonuję. Tak samo jak moja żona. Pochodzimy z trudnych rodzin, jednak razem potrafiliśmy stworzyć coś wspaniałego. Nasza rodzina jest cudem, za który każdego dnia dziękujemy Bogu. Szczęście czekało na nas w słonecznej Italii. Nie zamierzamy wracać do Polski. Odwiedzamy moją siostrę przyjeżdżamy na urlop, zwiedzamy. Jednak to Włochy stały się naszym domem i miejscem które odmieniło nasz smutny los.

Joanna Karzyńska

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5