Zacząłem żyć jak nigdy wcześniej

2019-05-03 16:00:00(ost. akt: 2019-05-02 20:02:51)

Autor zdjęcia: Arch. prywatne

Jacek Tomczak to sportowiec znany jako Jack Strong, czyli Amputee bloger. To człowiek, który w wyniku wypadku stracił nogę. Dziś dzieli się doświadczeniami z życia po amputacji. Pokazuje, że bariery są tylko w naszej głowie.
Miał 20 lat, kiedy w gliwickiej kopalni uległ wypadkowi. Trzy miesiące wcześniej zaczął pracę, miał wiele planów, marzeń. W jednej chwili wszystko runęło. Kiedy ocknął się w szpitalu dowiedział się, że ma zmiażdżoną lewą nogę poniżej kolana. Po kilkudziesięciu godzinach lekarze musieli powiedzieć mu o... amputacji.

— W marcu minęło 10 lat. Kiedy usłyszałem, że noga musi zostać amputowana, nie mogłem w to uwierzyć — mówi Jacek Tomczak. — Wydawało mi się, że to niemożliwe. Byłem młodym człowiekiem, który zawsze był aktywny, uprawiałem sporty, chciałem cieszyć się życiem... Po amputacji jednak nie załamałem się. Postanowiłem, że muszę walczyć o swoje życie i o sprawność. Dziś myślę, że ta szybka amputacja to był dobry krok.

Rana po amputacji goiła się dobrze. Jacek rozpoczął rehabilitację i w sierpniu tego samego roku zaczął chodzić już na protezie. Na jej kupno odbyła się specjalna zbiórka w kopalni, w której zdarzył się wypadek.
— Wielkie wsparcie po wypadku otrzymałem od rodziny, przyjaciół i znajomych z kopalni — wspomina. — Zawsze w godzinach odwiedzin w szpitalu zawsze ktoś był. Jak wychodziłem z oddziału, to się pielęgniarki i lekarze śmiali, że w końcu będzie spokój. W tamtym czasie jednak ich wsparcie było bardzo ważne. Bałem się... Jak miałem żyć bez nogi. Wszystko było dla mnie jedną wielką niewiadomą. Miałem jednak to szczęście, że miałem wokół siebie dużo ludzi , którzy nie pozwalali mi myśleć o żadnych głupotach i złych rzeczach. Zanim otrzymałem protezę, przygotowali mnie na całą listę nowych wyzwań i doświadczeń na przyszłość. Powoli układałem sobie w głowie wszystko i zacząłem normalnie żyć.

We wrześniu 2009 roku, po 7 miesiącach od wypadku Jacek wrócił do pracy. Pracuje teraz na powierzchni. Dzięki silnemu charakterowi szybko przystosował się do nowego życia i odkrył w sobie całe pokłady pozytywnej energii.

///— Zacząłem żyć, tak jak nigdy wcześniej. Wyznaczyłem sobie cele, zrozumiałem, że nie mogę zmarnować drugiej szansy jaką dostałem od losu i Boga///

— mówi Jacek. — Może ten wypadek był po to, żebym docenił to, co mam. Wcześniej nie myślałem, że może mi się coś stać. Wypadek może był takim pogrożeniem palcem, najmniejszym wymiarem kary. Zapragnąłem docenić to, że żyję i otworzyłem się na nowe doświadczenia. Zawsze kochałem sport i postanowiłem, że z niego nie zrezygnuję.
Jacek przed wypadkiem grał w piłkę nożną, siatkówkę i piłkę ręczną. Uwielbiał pływać. Od momentu kiedy zaczął poruszać się na protezie został mistrzem Polski w piłce nożnej (w Ampfutbolu), zdobywcą Korony Runmageddonu i odznaki weterana Runmageddonu, wicemistrzem Polski w parasnowboardzie, biegaczem i triathlonistą. Został też honorowym dawcą krwi, który dzieli się nią, bo sam wie, że czasem to ona może uratować życie. Został także blogerem, który chętnie dzieli się swoimi doświadczeniami codziennego życia po amputacji.

///— Po wypadku za wszelką cenę chciałem sobie udowodnić, że potrafię robić wszystko tak, jak pełnosprawni — tłumaczy Jacek. ///

— Z nartami sobie poradziłem, a ze snowboardem wiedziałem, że będzie trudniej. Czekałem na lepszy czas... W 2014 kupiłem okazyjnie buty i deskę. Śniegu już wtedy nie było, sprzęt poszedł w odstawkę. Aż do Nowego Roku, kiedy spontanicznie zebraliśmy się na krótką wizytę na stoku. Wymęczyłem się niemiłosiernie...

Spełniając własne marzenia, Jacek Tomczak realizuje przy okazji inny, ważny cel.
— Chciałbym przywrócić niepełnosprawnym wiarę, że mogą zrobić więcej, że mogą realizować marzenia – mówi. — Niepełnosprawność nie musi oznaczać, że musimy rezygnować z aktywności. Trzeba pokonywać bariery, one są tylko w naszych głowach! Marzenia się nie spełniają, marzenia trzeba spełniać! Pozytywni ludzie przyciągają pozytywne zdarzenia.

Dwa lata temu Jacek ożenił się. Z żoną Kasią marzą o małym domku i z czasem o powiększeniu rodziny.
— Muszę zachować teraz równowagę między życiem, sportem i pracą — mówi. — Ważne, żeby dbać i patrzeć z uwagą na tę drugę osobę, z którą idzie się przez życie.

Jacek pomaga również osobom, które tak jak on są po amputacji lub na nią czekają. — Często jeżdżę do osób, które w tych trudnych chwilach potrzebują rozmowy — mówi. — Staram się pokazać im, że amputacja nie jest końcem świata. Można żyć aktywnie, a jest nas coraz więcej. Trzeba wierzyć, że można wszystko!

Jacek ma jeszcze wiele marzeń, które zamierza spełniać. - Moim największym marzeniem jest udział w Runmagedonie na Saharze i w paraolimpiadzie. Warto uwierzyć w siebie, nigdy nie można się załamywać, bo może okazać się, że życie niesie nam wiele niespodzianek.

Joanna Karzyńska

2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B