Nigdy nie zostawiamy swoich

2019-02-24 16:00:00(ost. akt: 2019-02-24 12:21:17)

Autor zdjęcia: archiwum zawodników

Etatowi szczycieńscy specjaliści od biegów ekstremalnych, Anna Orzoł i Marcin Bałazy, 16 lutego pokonali podwarszawski, X Półmaraton Komandosa. Wraz z nimi swój "chrzest bojowy" przeszedł 18-letni Wojciech Wardęcki.
— Liczyliście już w ilu odsłonach Biegu Komandosa braliście udział?
Anna Orzoł: W półmaratonie był to nasz drugi wspólny start. Kilkakrotnie planowałam zmierzyć się z "Ćwiartką", ale - z najróżniejszych przyczyn - nigdy nie było mi to dane. Podobnie jak z maratonem, choć w tym przypadku to już typowe bieganie wyczynowe. Serce chciałoby w nim wystartować, nie wiem tylko czy organizm pozwoli. Przyszłość pokaże.

— Wróćmy do półmaratonu. Na mecie pojawiliście się po 2 godzinach i 42 minutach. Pogratulować czy złożyć kondolencje?
AO: Myślę, że raczej to pierwsze (śmiech). W porównaniu do wcześniejszej edycji poprawiliśmy wynik o prawie 15 minut. Przy blisko 21 kilometrach być może to dla kogoś niewiele, ale my jesteśmy dumni z progresu.
Marcin Bałazy: Zwłaszcza, że wystartowaliśmy pomimo licznych kontuzji, z którymi się obecnie borykamy. Na starcie założyliśmy, że nie biegniemy na czas, lecz po to, by się dobrze bawić. Zabawa była świetna, a skoro wynik okazał się lepszy od założonego... to tylko się cieszyć.

— Więc nie "wykręciliście" wszystkiego co się dało?
AO:: Rezultat mógłby być nieco lepszy, ale mocniej niż zakładaliśmy dało o sobie znać obuwie. A w zasadzie odciski, których dość szybko się nabawiliśmy na tej błotnistej, wilgotnej trasie. Urazy, choć niby niezbyt poważne, ale jednak wybijały z rytmu. Muszę też szczerze przyznać, że Marcin po raz kolejny zachował się jak dżentelmen, bo - choć mógł ruszyć przodem i wywalczyć indywidualnie lepszy czas - to dostosował tempo do mojego i solidarnie wspierał mnie do samej mety.
MB: Mamy po prostu zasadę: "nigdy nie zostawiamy swoich".

— Półmaraton musieliście pokonać, poza pełnym umundurowaniem, z dodatkowymi 10 kg na plecach. Czym dokładnie "dociążyli" was organizatorzy?
AO: W niektórych imprezach organizatorzy dają "w prezencie" cegłówki, inni duże kawałki drewna... W tym przypadku nie było z góry określonego przedmiotu. Ekwipunek mieliśmy skompletować sobie sami, byleby tylko plecak ważył nie mniej niż 10 kg.

— Było coś, co zaskoczyło was na trasie?
AO: Chyba nie. Trasa była praktycznie identyczna w porównaniu do tej z poprzedniego roku. Identyczna lecz...jakby jakaś trudniejsza (śmiech).

— Trudniejsza dla was, "starych wyjadaczy". W roli debiutanta wystąpił z wami natomiast młody Wojciech Wardęcki. Zapytam wprost: "będą z niego ludzie"?
AO: (śmiech) Z pewnością. Choć ma na karku ledwie 18 lat, to z Biegiem Komandosa poradził sobie naprawdę świetnie. Po prostu "pocisnął jak torpeda". Po 10 km pozwoliliśmy mu poszaleć i pójść ostrzej na żywioł. W efekcie na mecie był prawie 20 minut przed nami. W tym chłopaku drzemie ogromny potencjał jeśli chodzi o biegi ekstremalne.
MB:: Co więcej, okazał się najmłodszym uczestnikiem tegorocznego półmaratonu. Organizatorzy wyróżnili go przez to nie tylko gromkimi brawami, ale i specjalną statuetką. Wojtek może być przykładem dla młodego pokolenia.

— Jakie dalsze plany startowe?
AO: Na pewno chcemy zmierzyć się w tym roku z Runmageddonem w wersji Ultra. Do tego naturalnie nie możemy zapomnieć o jubileuszowej, 30. edycji naszego rodzimego Maratonu Juranda. Poza tym planujemy inne "obowiązkowe" punkty na ekstremalnej mapie Polski: Formoza Challenge, GROM Challenge, Bieg Tygrysa. Zamierzamy wpaść też na Bieg Katorżnika i Predathlon. Oczywiście... o ile życie na to wszystko pozwoli.

— Aniu, zapytam pod włos. Nie nudzi ci się ta ciągła rywalizacja? Inne babki zimą z reguły wybierają grzańca, kocyk, film w TV...
AO: (śmiech) Nigdy w życiu, żadnej nudy! Takie starty dają mi potężną dawkę energii na pozostałe dni, w których akurat nie startuję w biegach ekstremalnych. No i oczywiście przynoszą ogromną satysfakcję. Nie ma co ukrywać: nieuchronnie zbliżam się do "czterdziestki". A uczestnicząc aktywnie w tego typu wyzwaniach czuję się jak 20-latka!

Kamil Kierzkowski

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5