Zakochana w Szczytnie i w pisaniu
2017-11-18 09:32:13(ost. akt: 2017-11-18 09:41:42)
Ukazała się nowa książka autorstwa Grażyny Mączkowskiej „Tatuaże podświadomości”. Udało mi się porozmawiać z panią Grażyną o jej życiu, pisaniu i planach. Zapraszam do przeczytania wywiadu.
Właśnie dziś premiera Pani książki "Tatuaże podświadomości". O czym opowiada powieść?
Tak, dziś premiera, choć "Tatuaże podświadomości" napisałam dawno, już w styczniu 2016 roku. Długo pisałam, bo miałam przerwy ze względów zdrowotnych i z powodu zabiegu na oku. Były też inne problemy niezależne ode mnie. Ale dla mnie im bardziej pod górkę, i im więcej kłód, tym potem większa radość z efektów pracy.
W książce jest kilka wiodących tematów. Jest piękna przyjaźń trzech dojrzałych kobiet: energicznej bizneswomen Teresy - właścicielki knajpki w Szczytnie; Grażki - mieszkającej kilkanaście kilometrów za miastem, w lesie, gdzie do niedawna miała stajnię i prowadziła rekreację konną, która lubi pisać wiersze i opowiadania, i coraz częściej myśli o zamieszkaniu w mieście; oraz Gabrysi- mieszkającej wraz z mężem pod Szczytnem, lecz z przeciwnej strony niż Grażka. Gabi przyjeżdżała z wnuczkami na konie i wtedy się zaprzyjaźniły. Gabrysia wierzy, że wszystko jest zapisane w gwiazdach. To, że zamieszkała na Mazurach i poznała przyjaciółki, też uważa za przeznaczenie.
Kolejnym ważnym aspektem jest dążenie Gabi do szczęśliwości. Czytelnik będzie świadkiem powolnego procesu godzenia się z faktem, że traumatyczne dzieciństwo przydarzyło się właśnie jej. Będzie obserwował jej zachwiania, chwilowe utraty wiary w swoją wartość i słyszał niekończące się dialogi wewnętrzne. Książka ma drugi, nieoficjalny tytuł - "Wyższy poziom szczęścia", z którym czytelnik spotka się czytając powieść. Okładka właśnie nawiązuje to tego pięknego stanu, o którym wszyscy marzymy. Chciałabym aby obie moje książki były przesłaniem, jak wielkie znaczenie dla dorosłości ma jakość dzieciństwa.
Tak, dziś premiera, choć "Tatuaże podświadomości" napisałam dawno, już w styczniu 2016 roku. Długo pisałam, bo miałam przerwy ze względów zdrowotnych i z powodu zabiegu na oku. Były też inne problemy niezależne ode mnie. Ale dla mnie im bardziej pod górkę, i im więcej kłód, tym potem większa radość z efektów pracy.
W książce jest kilka wiodących tematów. Jest piękna przyjaźń trzech dojrzałych kobiet: energicznej bizneswomen Teresy - właścicielki knajpki w Szczytnie; Grażki - mieszkającej kilkanaście kilometrów za miastem, w lesie, gdzie do niedawna miała stajnię i prowadziła rekreację konną, która lubi pisać wiersze i opowiadania, i coraz częściej myśli o zamieszkaniu w mieście; oraz Gabrysi- mieszkającej wraz z mężem pod Szczytnem, lecz z przeciwnej strony niż Grażka. Gabi przyjeżdżała z wnuczkami na konie i wtedy się zaprzyjaźniły. Gabrysia wierzy, że wszystko jest zapisane w gwiazdach. To, że zamieszkała na Mazurach i poznała przyjaciółki, też uważa za przeznaczenie.
Kolejnym ważnym aspektem jest dążenie Gabi do szczęśliwości. Czytelnik będzie świadkiem powolnego procesu godzenia się z faktem, że traumatyczne dzieciństwo przydarzyło się właśnie jej. Będzie obserwował jej zachwiania, chwilowe utraty wiary w swoją wartość i słyszał niekończące się dialogi wewnętrzne. Książka ma drugi, nieoficjalny tytuł - "Wyższy poziom szczęścia", z którym czytelnik spotka się czytając powieść. Okładka właśnie nawiązuje to tego pięknego stanu, o którym wszyscy marzymy. Chciałabym aby obie moje książki były przesłaniem, jak wielkie znaczenie dla dorosłości ma jakość dzieciństwa.
To Pani druga książka. Pierwsza "Powiedz, że mnie kochasz, mamo" ukazała się dwa lata temu. Czy "Tatuaże podświadomości" to kontynuacja?
Tak, to kontynuacja, aczkolwiek swobodna, tak mi się wydaje, osądzą to czytelnicy, co oznacza, że nie trzeba znać treści pierwszej książki. Jednak warto przeczytać "Powiedz, że mnie kochasz, mamo", aby bardziej zrozumieć zawiłą osobowość Gabrysi, która ma wymarzony domek na Mazurach, kochającego ją Pawła, przystojnych i zdolnych bliźniaków, a jednak wciąż zmaga się z traumatyczną przeszłością. Ale przychodzi moment, gdy Gabi czuje, że meritum jej życia zaczyna stanowić teraźniejszość.
Tak, to kontynuacja, aczkolwiek swobodna, tak mi się wydaje, osądzą to czytelnicy, co oznacza, że nie trzeba znać treści pierwszej książki. Jednak warto przeczytać "Powiedz, że mnie kochasz, mamo", aby bardziej zrozumieć zawiłą osobowość Gabrysi, która ma wymarzony domek na Mazurach, kochającego ją Pawła, przystojnych i zdolnych bliźniaków, a jednak wciąż zmaga się z traumatyczną przeszłością. Ale przychodzi moment, gdy Gabi czuje, że meritum jej życia zaczyna stanowić teraźniejszość.
Mieszka Pani w Szczytnie, czy akcja powieści dzieje się w naszym mieście? Czy możemy w niej odnaleźć znajome miejsca, a może i znajome osoby?
W Szczytnie mieszkam prawie dwa lata. Wcześniej przez kilkanaście lat mieszkałam koło Szyman, w lesie. Jestem zauroczona Szczytnem, które poznaję i którego wciąż się uczę. Teraz mam czas na poznawanie miasta, jak miałam zwierzaki przeważnie siedziałam w lesie.
W "Tatuażach..." jest dużo Szczytna, są znane miejsca, jest fontanna na wodzie, deptak wokół jezior i Gabrysi poczucie, że czuje się w nim jak w kurorcie. Jest nawet lotnisko w Szymanach, bo tam umiejscowiłam jedną z moich postaci.
W Szczytnie mieszkam prawie dwa lata. Wcześniej przez kilkanaście lat mieszkałam koło Szyman, w lesie. Jestem zauroczona Szczytnem, które poznaję i którego wciąż się uczę. Teraz mam czas na poznawanie miasta, jak miałam zwierzaki przeważnie siedziałam w lesie.
W "Tatuażach..." jest dużo Szczytna, są znane miejsca, jest fontanna na wodzie, deptak wokół jezior i Gabrysi poczucie, że czuje się w nim jak w kurorcie. Jest nawet lotnisko w Szymanach, bo tam umiejscowiłam jedną z moich postaci.
Skąd pomysł na te opowieści? Dlaczego postanowiła Pani pisać książki?
Odkąd pamiętam pisałam. Najpierw w głowie, potem w pamiętniku, w zeszytach, aż nastał Internet, więc zdarzało mi się na jakimś forum umieścić wiersz lub opowiadanie. Wzięłam nawet udział w konkursie poetyckim, wysyłając wiersze, ale potem nie miałam odwagi pojechać na finał, na który zaproszono mnie, bo trzeba było czytać swoją twórczość przy wszystkich.
Słucham ludzi i czytam w nich jak w książce. Każdy człowiek jest powieścią. Ludzie zazwyczaj wolą mówić niż słuchać, a szkoda, bo według mnie, ci bardziej milczący, często mają dużo do powiedzenia. Ale nawet jak milczą to mówią za nich gesty, oczy, albo pewien rodzaj uśmiechu, bo np. DDA zawsze się lekko uśmiechają, tak inaczej. No i uwielbiam pisać, wtedy wchodzę do innego świata. Czytam od maleńkości, pewnie to też miało wpływ.
Odkąd pamiętam pisałam. Najpierw w głowie, potem w pamiętniku, w zeszytach, aż nastał Internet, więc zdarzało mi się na jakimś forum umieścić wiersz lub opowiadanie. Wzięłam nawet udział w konkursie poetyckim, wysyłając wiersze, ale potem nie miałam odwagi pojechać na finał, na który zaproszono mnie, bo trzeba było czytać swoją twórczość przy wszystkich.
Słucham ludzi i czytam w nich jak w książce. Każdy człowiek jest powieścią. Ludzie zazwyczaj wolą mówić niż słuchać, a szkoda, bo według mnie, ci bardziej milczący, często mają dużo do powiedzenia. Ale nawet jak milczą to mówią za nich gesty, oczy, albo pewien rodzaj uśmiechu, bo np. DDA zawsze się lekko uśmiechają, tak inaczej. No i uwielbiam pisać, wtedy wchodzę do innego świata. Czytam od maleńkości, pewnie to też miało wpływ.
Czy mogłaby Pani w kilku słowach powiedzieć naszym czytelnikom, kim tak naprawdę jest Grażyna Mączkowska? Skąd pochodzi i jak to się stało, że zamieszkała Pani w Szczytnie?
Grażka, wszyscy tak do mnie się zwracają, urodziła się w Nowym Mieście Lub., z przeciwnej strony Mazur. Tam się uczyłam, wyszłam za mąż, urodziłam dzieci, pracowałam. Tam też marzyłam o własnej stajni, koniach, a zaczęło się od pasji młodszego syna, który zaraził nas miłością do koni i konnych jazd. Znajomy spod Szczytna, człowiek lasu, znalazł nam takie miejsce, które z mężem opisaliśmy, aby były pastwiska, stodoła, stajnia, dom. Na odludziu, na leśnej polanie. Potem była przeprowadzka i moja ekscytacja. Znając swojego niespokojnego ducha, zakładałam, że leśne i stajenne życie będzie trwało pięć lat, trwało kilkanaście. To była najpiękniejsza przygoda. Na dłuższą metę nudzi mnie monotonia. Lubię zmiany, wielkie rewolucje w życiu. Lubię spełniać swoje marzenia, bo przecież one same się nie spełnią. Bardzo daleko mam dzieci i wnuki, więc mogę zająć się realizacją marzeń, wariactwami, chociaż... jestem raczej nieśmiałą osobą. Fajerwerki wolę oglądać niż odpalać. No i kocham Mazury! Takie jeszcze nieodkryte, niezadeptane, niezaśmiecone, idące wolniej.
Grażka, wszyscy tak do mnie się zwracają, urodziła się w Nowym Mieście Lub., z przeciwnej strony Mazur. Tam się uczyłam, wyszłam za mąż, urodziłam dzieci, pracowałam. Tam też marzyłam o własnej stajni, koniach, a zaczęło się od pasji młodszego syna, który zaraził nas miłością do koni i konnych jazd. Znajomy spod Szczytna, człowiek lasu, znalazł nam takie miejsce, które z mężem opisaliśmy, aby były pastwiska, stodoła, stajnia, dom. Na odludziu, na leśnej polanie. Potem była przeprowadzka i moja ekscytacja. Znając swojego niespokojnego ducha, zakładałam, że leśne i stajenne życie będzie trwało pięć lat, trwało kilkanaście. To była najpiękniejsza przygoda. Na dłuższą metę nudzi mnie monotonia. Lubię zmiany, wielkie rewolucje w życiu. Lubię spełniać swoje marzenia, bo przecież one same się nie spełnią. Bardzo daleko mam dzieci i wnuki, więc mogę zająć się realizacją marzeń, wariactwami, chociaż... jestem raczej nieśmiałą osobą. Fajerwerki wolę oglądać niż odpalać. No i kocham Mazury! Takie jeszcze nieodkryte, niezadeptane, niezaśmiecone, idące wolniej.
Czy zdradzi nam Pani, nad czym obecnie pracuje?
Mam gotową trzecią książkę, która dzieje się w... Szczytnie, jakżeby inaczej. Powinna się ukazać w przyszłym roku. Będzie to już zupełnie inna historia, pisana emocjami, o niezrealizowanych marzeniach, bo przecież istnieją złośliwe chochliki, które wpadają już na starcie w dorosłe życie i potrafią nam wszystko strasznie zmącić. To historia szkolnej miłości, dojrzewania do przebaczenia, i radzenia sobie ze śmiercią kochanej osoby. Zaczęłam pisać czwartą książkę, ale po głowie chodzi mi tytuł "Smutna twarz Anny" i chyba odłożę tę zaczętą i zajmę się Anną.
Mam gotową trzecią książkę, która dzieje się w... Szczytnie, jakżeby inaczej. Powinna się ukazać w przyszłym roku. Będzie to już zupełnie inna historia, pisana emocjami, o niezrealizowanych marzeniach, bo przecież istnieją złośliwe chochliki, które wpadają już na starcie w dorosłe życie i potrafią nam wszystko strasznie zmącić. To historia szkolnej miłości, dojrzewania do przebaczenia, i radzenia sobie ze śmiercią kochanej osoby. Zaczęłam pisać czwartą książkę, ale po głowie chodzi mi tytuł "Smutna twarz Anny" i chyba odłożę tę zaczętą i zajmę się Anną.
Na koniec naszej rozmowy - czy ma Pani jakąś radę dla przyszłych pisarzy?
Ha ha... to raczej ja chętnie posłuchałabym rad, bo jestem późną debiutantką. Nie mam dużego doświadczenia. Wiem jedno, że jeśli lubi się pisać, to trzeba robić to codziennie. Pisać i jeszcze raz pisać, bo doskonali się warsztat. Można wysyłać swoje powieści, wiersze czy opowiadania na konkursy, których jest mnóstwo, wystarczy zajrzeć w Internet. Moją pierwszą książkę wysłałam na konkurs literacki i zdobyła wyróżnienie. Została zauważona pośród 38 nadesłanych powieści. Zachęcam do wysyłania.
Ha ha... to raczej ja chętnie posłuchałabym rad, bo jestem późną debiutantką. Nie mam dużego doświadczenia. Wiem jedno, że jeśli lubi się pisać, to trzeba robić to codziennie. Pisać i jeszcze raz pisać, bo doskonali się warsztat. Można wysyłać swoje powieści, wiersze czy opowiadania na konkursy, których jest mnóstwo, wystarczy zajrzeć w Internet. Moją pierwszą książkę wysłałam na konkurs literacki i zdobyła wyróżnienie. Została zauważona pośród 38 nadesłanych powieści. Zachęcam do wysyłania.
Czytaj e-wydanie
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez