Do święconki wkładaliśmy baranka z masła i korzeń chrzanu
2025-04-21 10:54:38(ost. akt: 2025-04-21 11:00:38)
Wielkanoc to jedno z najbarwniejszych świąt chrześcijańskich — bardzo radosne, przepełnione symboliką. Pani Elżbieta kultywuje tradycje swoich kurpiowskich przodków i przekazuje swoją wiedzę kolejnym pokoleniom.
Elżbieta Kasznia ma 68 lat i jest emerytowaną bibliotekarką z Rozogów w powiecie szczycieńskim. Kobieta od najmłodszych lat interesowała się kulturą ludową, przede wszystkim kurpiowską, uczyła się wierszy, pieśni i specyficznego śpiewu. Urodziła się w kurpiowskiej rodzinie Stanisława i Rozalii. Była wieloletnią pracownicą Gminnej Biblioteki Publicznej w Rozogach. Pracowała też w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej w Ostrołęce oraz Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” w Rozogach. Pani Elżbieta nauczyła się też gwary kurpiowskiej i śpiewać po kurpiowsku.
Wielkanocne tradycje
Pani Elżbieta pamięta, jak jej rodzice przygotowywali się do Świąt Wielkanocnych. Ona sama też pomagała w przygotowaniach do tego ważnego święta.
— Przed świętami bieliło się w domu ściany, u nas najczęściej na niebiesko — wspomina. — W oknach wieszało się zrobione z papieru wycinankowe firanki, a pod sufitem zawieszało się tzw. pająki. Były zrobione z bibuły kwiaty i kolorowe wstążki. W rogu największej izby, na stoliku stała figura Matki Boskiej, ozdobiona bukietami kwiatów, takimi jak ozdobione były palmy. Ważnym elementem były niewątpliwie pisanki, czyli jajka malowane farbami. Niektórzy wyskrobywali wzorki na umalowanym jajku, inni przed ufarbowaniem jajka zdobili je wzorkami przy pomocy wosku nanoszonego szpileczką. Mówiło się wtedy, że jajka się „pisze”, stąd nazwa „pisanki”. Na Kurpiach i Mazurach jajka barwiono w naturalny sposób, wykorzystując do tego wywary z łupin cebuli, kory dębowej, ziaren i pędów żyta, owsa, pszenicy, bazi topoli, kory leszczyny czy też mchu.
Na Kurpiach w Wielką Sobotę przygotowywano święconkę: jajka, mięso, wędliny, sól, ser, chleb, ciasto i inne potrawy.
— W moim domu zawsze do święconki wkładano baranka zrobionego z masła i korzeń chrzanu — opowiada. — Chrzan w koszyku ze święconką wkładany był na pamiątkę tego, że Pan Jezus przed śmiercią pojony był octem. W niektórych regionach wszyscy domownicy musieli zjeść przed śniadaniem cały korzeń chrzanu. Uważano, że chrzan ma właściwości lecznicze: poprawia trawienie, chroni przed chorobami brzucha, gardła i głowy. U nas poświęcony korzeń chrzanu był wrzucany do studni. W koszyku zanoszonym w Wielką Sobotę do kościoła musiały się znaleźć potrawy, które przygotowywało się na śniadanie wielkanocne. Przez poświęcenie nabierają szczególnej mocy, a skosztowanie ich w wielkanocny poranek ma gwarantować zdrowie i pomyślność.
— Całą rodziną szliśmy na mszę rezurekcyjną. Mama w kurpiowskim stroju niosła obraz podczas procesji, a ja z siostrami sypałam kwiatki — wspomina pani Elżbieta.
Pierwszy dzień świąt rozpoczynał się po przyjściu z rezurekcji świątecznym śniadaniem; było ono jednak zdecydowanie skromniejsze niż współczesne. Na stole stały jajka na twardo, masło w formie figurki baranka, chleb, twaróg oraz różnorodne ciasta. Następne posiłki były już bardziej urozmaicone i składały się z mięsnych potraw.
Ciekawym zwyczajem jest popularny śmigus występujący powszechnie na wsi kurpiowskiej. Oblewano się wzajemnie, choć w niektórych wsiach w Puszczy Zielonej panował zwyczaj, że w drugi dzień świąt mężczyźni oblewali kobiety, a następnego dnia odwrotnie: kobiety oblewały mężczyzn. Z dyngusem łączy się zwyczaj, że oblana przez chłopca dziewczyna, jeżeli się jej podobał, obdarowywała go pisankami. Jedno z wierzeń wiąże się z pozostaniem w stanie wolnym przez najbliższy rok przez pannę, która nie została oblana w drugi dzień świąt.
— To było prawdziwe polewanie. — Pani Elżbieta śmieje się. — Nikt nie patrzył, czy to dom, czy podwórko, tylko oblewał, gdzie się dało. Pamiętam, jak oblewaliśmy się u mojej cioci, to w korytarzu wody było po kostki. Nikt się nie obrażał, taka była tradycja.

Twórczyni ludowa
Elżbieta Kasznia bierze udział w licznych warsztatach, podczas których prowadzi zajęcia ze sztuki ludowej Kurpi: tworzenia wycinanek kurpiowskich, robienia kwiatów z bibuły bądź krepiny oraz haftowania elementów stroju ludowego. Wycina m.in. drzewka życia oraz motywy zwierzęce, roślinne i antropomorficzne. Wykonuje palmy wielkanocne. Zajmuje się też haftowaniem strojów ludowych. Kolejnym zamiłowaniem, jeśli chodzi o działalność artystyczną, jest wyrób kwiatów z papieru oraz palmiarstwo. Odkąd zaczęła robić kwiaty, ciągle wymyśla coś nowego. Zaczęła od róż, a potem przyszły narcyzy, żonkile, georginie, piwonie, astry, szyszki, maki, tulipany, mniszki i kaczeńce. Wykonuje pojedyncze kwiaty oraz kwiatowe kompozycje na uroczystości, kiermasze, przeglądy czy konkursy. Współpracuje z Muzeum Mazurskim w Szczytnie; prowadzi warsztaty nie tylko w powiecie szczycieńskim, ale i w całej Polsce. W 2005 roku reprezentowała region warmińsko-mazurski we Włoszech, występując z pokazem robienia palm wielkanocnych oraz nauką robienia do nich kwiatów.
— Pomysł na zrobienie plamy kurpiowskiej powstał ponad 20 lat temu — opowiada twórczyni ludowa. — W Rozogach odbywał się konkurs na najpiękniejszą palmę wielkanocną. Ja byłam w komisji konkursowej, ale nie chciałam nikogo oceniać, wolałam pomóc merytorycznie. W pewnym momencie pomyślałam sobie, że ja przecież też umiem zrobić palmę lub kwiaty. Pierwsze sztuki nie były zbyt imponujące, poza tym robiłam je bardzo długo, ale nie poddałam się i w końcu zaczęły powstawać coraz piękniejsze kwiaty. Staram się, by moje kwiaty były zbliżone do naturalnych, dlatego czasem jeżdżę rowerem na łąkę i obserwuję, jak wyglądają i jak rosną. Pamiętam palmy, które robiło się w moim domu rodzinnym. Mama kilka dni wcześniej wstawiała do wody gałązkę agrestu, żeby puściła listki. Zrywało się bazie i zielone borówki. Teraz już takich palm się nie robi. Ale te z kwiatów z bibuły też są piękne i zachwycają swoim wyglądem i wielkością. Wyrobu kwiatów i palm nauczyłam swoje siostry, prowadzę też warsztaty w szkołach. Cieszę się, że dzieci chętnie się uczą robienia kwiatów. Ważne jest to, by tradycja została przekazana — dodaje.
Zrobienie kwiatów i całej palmy to pracochłonne zajęcie i wymagające poświęcenia kilku godzin. Jednak dla osoby, która ma już w tym wprawę, nie stanowi większego problemu. Jak przyznaje pani Elżbieta, zdarzało się, że na Niedzielę Palmową miała zamówienia na 100 palm!
— Któregoś roku miałam tyle zamówień na palmy, że jak przyszedł czas, by iść do kościoła, okazało się, że sobie nie zrobiłam żadnej — wspomina ze śmiechem pani Ela. — Na szczęście miałam kilka gotowych kwiatów i szybko zrobiłam sobie małą palmę.
Pani Elżbieta po swojej mamie ma piękny kurpiowski strój, który z dumą nosi.
— Podejrzewam, że ten strój ma już około 100 lat — opowiada. — Nosiła go moja mama; patrzyłam zawsze na niego z zachwytem. Dziś noszę go ja. To moja cenna pamiątka. Muszę bardzo na niego uważać, żeby się nie zniszczył; chciałabym kiedyś przekazać go kolejnym pokoleniom.

Nagrodzona za zasługi
Elżbieta Kasznia, śpiewaczka i twórczyni ludowa, instruktorka śpiewu, hafciarka, wycinankarka, wykonawczyni tradycyjnych kwiatów z bibuły, została w 2022 roku laureatką Nagrody im. Oskara Kolberga za zasługi dla kultury ludowej w dziedzinie plastyki i folkloru muzyczno-tanecznego. Uroczysta gala wręczenia nagród odbyła się na Zamku Królewskim w Warszawie.
— To dla mnie ogromne wyróżnienie i docenienie mojej wieloletniej pasji — przyznaje pani Elżbieta. — Jest to moja najważniejsza nagroda. Mam nadzieję, że swoją pasją zarażę jeszcze wielu młodych ludzi, którzy będą kultywować kurpiowskie tradycje i obyczaje. To ważne, aby te tradycje nie zaginęły, by cały czas były przekazywane kolejnym pokoleniom. Świat zmienia się, unifikuje, co jest niestety nieuchronnym procesem — wystarczy rozejrzeć się wkoło, aby to dostrzec. Dlatego możemy i powinniśmy kultywować regionalną tradycję.
Pani Elżbieta pamięta, jak jej rodzice przygotowywali się do Świąt Wielkanocnych. Ona sama też pomagała w przygotowaniach do tego ważnego święta.
— Przed świętami bieliło się w domu ściany, u nas najczęściej na niebiesko — wspomina. — W oknach wieszało się zrobione z papieru wycinankowe firanki, a pod sufitem zawieszało się tzw. pająki. Były zrobione z bibuły kwiaty i kolorowe wstążki. W rogu największej izby, na stoliku stała figura Matki Boskiej, ozdobiona bukietami kwiatów, takimi jak ozdobione były palmy. Ważnym elementem były niewątpliwie pisanki, czyli jajka malowane farbami. Niektórzy wyskrobywali wzorki na umalowanym jajku, inni przed ufarbowaniem jajka zdobili je wzorkami przy pomocy wosku nanoszonego szpileczką. Mówiło się wtedy, że jajka się „pisze”, stąd nazwa „pisanki”. Na Kurpiach i Mazurach jajka barwiono w naturalny sposób, wykorzystując do tego wywary z łupin cebuli, kory dębowej, ziaren i pędów żyta, owsa, pszenicy, bazi topoli, kory leszczyny czy też mchu.
Na Kurpiach w Wielką Sobotę przygotowywano święconkę: jajka, mięso, wędliny, sól, ser, chleb, ciasto i inne potrawy.
— W moim domu zawsze do święconki wkładano baranka zrobionego z masła i korzeń chrzanu — opowiada. — Chrzan w koszyku ze święconką wkładany był na pamiątkę tego, że Pan Jezus przed śmiercią pojony był octem. W niektórych regionach wszyscy domownicy musieli zjeść przed śniadaniem cały korzeń chrzanu. Uważano, że chrzan ma właściwości lecznicze: poprawia trawienie, chroni przed chorobami brzucha, gardła i głowy. U nas poświęcony korzeń chrzanu był wrzucany do studni. W koszyku zanoszonym w Wielką Sobotę do kościoła musiały się znaleźć potrawy, które przygotowywało się na śniadanie wielkanocne. Przez poświęcenie nabierają szczególnej mocy, a skosztowanie ich w wielkanocny poranek ma gwarantować zdrowie i pomyślność.
— Całą rodziną szliśmy na mszę rezurekcyjną. Mama w kurpiowskim stroju niosła obraz podczas procesji, a ja z siostrami sypałam kwiatki — wspomina pani Elżbieta.
Pierwszy dzień świąt rozpoczynał się po przyjściu z rezurekcji świątecznym śniadaniem; było ono jednak zdecydowanie skromniejsze niż współczesne. Na stole stały jajka na twardo, masło w formie figurki baranka, chleb, twaróg oraz różnorodne ciasta. Następne posiłki były już bardziej urozmaicone i składały się z mięsnych potraw.
Ciekawym zwyczajem jest popularny śmigus występujący powszechnie na wsi kurpiowskiej. Oblewano się wzajemnie, choć w niektórych wsiach w Puszczy Zielonej panował zwyczaj, że w drugi dzień świąt mężczyźni oblewali kobiety, a następnego dnia odwrotnie: kobiety oblewały mężczyzn. Z dyngusem łączy się zwyczaj, że oblana przez chłopca dziewczyna, jeżeli się jej podobał, obdarowywała go pisankami. Jedno z wierzeń wiąże się z pozostaniem w stanie wolnym przez najbliższy rok przez pannę, która nie została oblana w drugi dzień świąt.
— To było prawdziwe polewanie. — Pani Elżbieta śmieje się. — Nikt nie patrzył, czy to dom, czy podwórko, tylko oblewał, gdzie się dało. Pamiętam, jak oblewaliśmy się u mojej cioci, to w korytarzu wody było po kostki. Nikt się nie obrażał, taka była tradycja.

Twórczyni ludowa
Elżbieta Kasznia bierze udział w licznych warsztatach, podczas których prowadzi zajęcia ze sztuki ludowej Kurpi: tworzenia wycinanek kurpiowskich, robienia kwiatów z bibuły bądź krepiny oraz haftowania elementów stroju ludowego. Wycina m.in. drzewka życia oraz motywy zwierzęce, roślinne i antropomorficzne. Wykonuje palmy wielkanocne. Zajmuje się też haftowaniem strojów ludowych. Kolejnym zamiłowaniem, jeśli chodzi o działalność artystyczną, jest wyrób kwiatów z papieru oraz palmiarstwo. Odkąd zaczęła robić kwiaty, ciągle wymyśla coś nowego. Zaczęła od róż, a potem przyszły narcyzy, żonkile, georginie, piwonie, astry, szyszki, maki, tulipany, mniszki i kaczeńce. Wykonuje pojedyncze kwiaty oraz kwiatowe kompozycje na uroczystości, kiermasze, przeglądy czy konkursy. Współpracuje z Muzeum Mazurskim w Szczytnie; prowadzi warsztaty nie tylko w powiecie szczycieńskim, ale i w całej Polsce. W 2005 roku reprezentowała region warmińsko-mazurski we Włoszech, występując z pokazem robienia palm wielkanocnych oraz nauką robienia do nich kwiatów.
— Pomysł na zrobienie plamy kurpiowskiej powstał ponad 20 lat temu — opowiada twórczyni ludowa. — W Rozogach odbywał się konkurs na najpiękniejszą palmę wielkanocną. Ja byłam w komisji konkursowej, ale nie chciałam nikogo oceniać, wolałam pomóc merytorycznie. W pewnym momencie pomyślałam sobie, że ja przecież też umiem zrobić palmę lub kwiaty. Pierwsze sztuki nie były zbyt imponujące, poza tym robiłam je bardzo długo, ale nie poddałam się i w końcu zaczęły powstawać coraz piękniejsze kwiaty. Staram się, by moje kwiaty były zbliżone do naturalnych, dlatego czasem jeżdżę rowerem na łąkę i obserwuję, jak wyglądają i jak rosną. Pamiętam palmy, które robiło się w moim domu rodzinnym. Mama kilka dni wcześniej wstawiała do wody gałązkę agrestu, żeby puściła listki. Zrywało się bazie i zielone borówki. Teraz już takich palm się nie robi. Ale te z kwiatów z bibuły też są piękne i zachwycają swoim wyglądem i wielkością. Wyrobu kwiatów i palm nauczyłam swoje siostry, prowadzę też warsztaty w szkołach. Cieszę się, że dzieci chętnie się uczą robienia kwiatów. Ważne jest to, by tradycja została przekazana — dodaje.
Zrobienie kwiatów i całej palmy to pracochłonne zajęcie i wymagające poświęcenia kilku godzin. Jednak dla osoby, która ma już w tym wprawę, nie stanowi większego problemu. Jak przyznaje pani Elżbieta, zdarzało się, że na Niedzielę Palmową miała zamówienia na 100 palm!
— Któregoś roku miałam tyle zamówień na palmy, że jak przyszedł czas, by iść do kościoła, okazało się, że sobie nie zrobiłam żadnej — wspomina ze śmiechem pani Ela. — Na szczęście miałam kilka gotowych kwiatów i szybko zrobiłam sobie małą palmę.
Pani Elżbieta po swojej mamie ma piękny kurpiowski strój, który z dumą nosi.
— Podejrzewam, że ten strój ma już około 100 lat — opowiada. — Nosiła go moja mama; patrzyłam zawsze na niego z zachwytem. Dziś noszę go ja. To moja cenna pamiątka. Muszę bardzo na niego uważać, żeby się nie zniszczył; chciałabym kiedyś przekazać go kolejnym pokoleniom.

Nagrodzona za zasługi
Elżbieta Kasznia, śpiewaczka i twórczyni ludowa, instruktorka śpiewu, hafciarka, wycinankarka, wykonawczyni tradycyjnych kwiatów z bibuły, została w 2022 roku laureatką Nagrody im. Oskara Kolberga za zasługi dla kultury ludowej w dziedzinie plastyki i folkloru muzyczno-tanecznego. Uroczysta gala wręczenia nagród odbyła się na Zamku Królewskim w Warszawie.
— To dla mnie ogromne wyróżnienie i docenienie mojej wieloletniej pasji — przyznaje pani Elżbieta. — Jest to moja najważniejsza nagroda. Mam nadzieję, że swoją pasją zarażę jeszcze wielu młodych ludzi, którzy będą kultywować kurpiowskie tradycje i obyczaje. To ważne, aby te tradycje nie zaginęły, by cały czas były przekazywane kolejnym pokoleniom. Świat zmienia się, unifikuje, co jest niestety nieuchronnym procesem — wystarczy rozejrzeć się wkoło, aby to dostrzec. Dlatego możemy i powinniśmy kultywować regionalną tradycję.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez