Burger na kółkach czyli food truckowy biznes

2024-07-26 10:54:06(ost. akt: 2024-07-26 11:02:29)

Autor zdjęcia: Sebastiaan Rooth

Food truck to mała mobilna restauracja serwująca dania wybranej kuchni. To ciekawy pomysł na gastronomiczny biznes na kołach. — Ludzie, którzy jedzą w food truckach szukają czegoś nowego. Jest to grupa, która wykazuje duże zainteresowanie branżą kulinarną i zależy jej na doświadczaniu nieznanych dotąd smaków — tłumaczy Łukasz właściciel food trucka.
Zainteresowanie food truckami rośnie z każdym rokiem. Coraz więcej przedsiębiorców chcących wejść na rynek gastronomiczny decyduje się na lokal na kółkach zamiast klasycznej, stacjonarnej restauracji. Wzrostu zainteresowania takim rodzajem punktów nie da się ignorować. W roku 2015 jedynie 5 proc. Polaków deklarowało korzystanie z food trucków, w roku 2016 było to już ponad dwa razy tyle (12 proc.). W połowie 2021 roku liczba zarejestrowanych food trucków w Polsce wyniosła ponad 4 tys. i stale rośnie. Powiedzieć, że to trend, to jak nie powiedzieć nic. Food trucki tworzą i – z dużym prawdopodobieństwem tworzyć będą – rzeczywistość gastronomiczną w Polsce. Okazuje się, że posiłki pod gołym niebem nikogo nie odstraszają, a wręcz przyciągają.
Swoje marzenie o food tracku niedawno zrealizował 40-letni Łukasz Zimnicki mieszkaniec miejscowości Kolonia w gminie Świętajno w powiecie szczycieńskim. Przez większość swojego dorosłego życia pracował w branży gastronomicznej: 5 lat w KFC z czego 3 jako kierownik w Hiszpanii, 2 lata w hotelu Pestana Chelsea bridge Hotel, 9 lat jako event manager w Londynie i równolegle 2 lata jako kierownik sali w Royal Academy of arts Londyn.
— Od zawsze wiedziałem, że chcę pracować w gastronomii i z ludźmi. Mimo iż jest to ciężka i wymagająca praca, daje mnóstwo satysfakcji. Wychodzę z założenia, że cele, które sobie stawiamy, wymagają od nas maksymalnego zaangażowania. Taka też jest etyka mojej pracy. Zdecydowałem, że muszę w życiu robić coś, co będzie związane z gastronomią i kontaktem z drugim człowiekiem — tłumaczy Łukasz.
Obrazek w tresci

Praca musi być pasją
Po powrocie do Polski Łukasz podejmował się różnych zajęć, jednak wciąż marzył o czymś swoim, o robieniu czegoś co jest jego pasją. Podjął decyzję o spełnieniu swojego marzenia i postanowił kupić food tracka.
— Długo zastanawiałem się nad wyborem własnej drogi zawodowej, jednak, jak człowiek jest młody, nie zawsze wie, co chce robić i w czym się odnajdzie — opowiada.
Łukasz uwielbiał zawsze eksperymentować w kuchni, poznał i smakował dania kuchni z różnych stron świata. Z pasją gotował i tworzył różne potrawy. Z pod jego ręki wychodziły zapiekanki i burgery, których smaku nikt nie potrafił zapomnieć. Znajomi i rodzina "zajadali się" nimi. Postanowił, że swoją pasję połączy z pracą.
— Myślę, że to cudowne odnaleźć w sobie pasję — płynącą z głębi serca. Moja pasja nauczyła mnie świadomego życia i wyostrzyła zmysły. Nie ukończyłem żadnej szkoły gastronomicznej. Zdecydowanie jestem samoukiem. Wszystkiego uczyłem się głównie metodą prób i błędów. Tak właśnie dążyłem do tego, aby efekt końcowy mnie usatysfakcjonował. Najważniejsze, żeby było smacznie i z dobrych jakościowo produktów — opowiada. I dodaje:— Myślę, że realizowanie pasji jest nie tyle ważne, co piękne. Najważniejsze to zachować we wszystkim równowagę, ponieważ znam ludzi, którym pasja tak zakryła oczy, że zapomnieli o swoich największych życiowych wartościach. Ja odważyłem się żyć po swojemu, według własnych zasad, wydeptując własną życiową ścieżkę. Uważam, że warto rozwinąć skrzydła i poczuć wolność mentalną. Niezależnie od tego, jaką dziedzinę pracy lub osobisty styl życia się prowadzi, zawsze jest miejsce na więcej, na chwilę przyjemności.

Pomysł na food trucka
Burgery, zapiekanki, a może frytki? Apetyczne zapachy dobiegające z food trucka z pewnością zwracają uwagę głodnych przechodniów. Mobilny biznes gastronomiczny obecny jest w Polsce od lat, lecz wciąż jest sporo miejsca na nowe pomysły w tej branży. Choć branża gastronomiczna nie jest łatwa, Łukasz postanowił zaryzykować. Dlaczego?
— Najprostszą odpowiedzią jest chyba chęć posiadania własnego biznesu, który będzie można prowadzić wedle własnej wizji i potrzeb. Inspiracje oczywiście były głównie czerpane z zagranicy. Jednak moja idea jest prosta – robię swoje i nie zastanawiam się nad resztą — tłumaczy. — Ta działalność ma dwa aspekty, które budują mój dzień. Pierwszy jest przewidywalny, składają się na niego: tworzenie grafiku, robienie zakupów i płatności oraz drugi – nieprzewidywalny, czyli: ruch, klienci i… pogoda. Wszystkie te elementy wpływają na moją działalność, zadowolenie, obecność klientów i obroty. Dla mnie najważniejsza jest odpowiedzialność za własny projekt. Cenię również to silne uczucie satysfakcji, kiedy po ciężkim, pracowitym dniu mogę powiedzieć, że dałem z siebie wszystko!
Food truck nazywa się "La Szama"...
— Nazwa powstała spontanicznie, zgodnie z założeniem miała przyjemnie się kojarzyć - argumentuje. — Chciałem też, by nawiązywała do jedzenia – i jak słychać, udało się to! Według mnie nazwa "La Szama" oddaje wszystko. Czuć w niej smak i co najważniejsze – wrażenie jakie po sobie pozostawia.
Obrazek w tresci

Pasja czy biznes?
— Staram się to łączyć: jest to pasja, a zarazem sposób na życie — mówi Łukasz. — Wydaje mi się, że należy znaleźć złoty środek między pasją a biznesem. Staram się też nie podejmować decyzji biznesowych tylko w oparciu o kryterium zysku, na przykład nie promować produktów, których sam nie stosuję, żeby nie stracić na wiarygodności. Pewnie dużo łatwiej i szybciej można zarobić na współpracy z dużymi firmami, ale nie jest to przedsięwzięcie, które mnie interesuje, ponieważ to właśnie wiarygodność stawiam na pierwszym miejscu.
W food trucku Łukasza w ofercie jest kilka różnych hamburgerów i zapiekanek. Wszystko jest świeże, soczyste i po prostu pyszne. Można go spotkać na plaży w Spychowie lub w Świętajnie.
— Przygotowuję takie jedzenie, jakie sam chciałbym jeść - świeżo i smacznie — tłumaczy właściciel food trucka. — Ludzie, którzy jedzą w food truckach szukają czegoś nowego. Jest to grupa, która wykazuje duże zainteresowanie branżą kulinarną i zależy jej na doświadczaniu nieznanych dotąd smaków. To trudny "kawałek chleba", ale chcę cały czas podwyższać poziom, chcę żeby ludzie mieli wybór, żeby spróbowali czegoś innego, czegoś nowego. Mam jeszcze wiele pomysłów na kolejne dania.

Trzeba działać
— Życie to sztuka wyborów. Nie czekajmy na moment, aż życie samo nas doświadczy. Walczmy o swoje marzenia, podejmujmy ryzyko. Zapewniam, że warto walczyć o swoje marzenia — przekonuje. A na koniec zaznacza: — Odwaga to nic innego jak siła siedząca w naszej głowie. Po pierwsze, nigdy nie ma odpowiedniego momentu na zmianę. Nie warto też czekać na lepsze jutro, na więcej pieniędzy na koncie, bo życie mija i nawet człowiek nie zauważy, a dalej stoi w miejscu. Myślę, że kluczem do bycia silnym jest przede wszystkim podjęcie działania. Jestem szczęśliwy, bo realizuję swoją pasję. Kiedy widzę zadowolone miny klientów, to wiem, że warto było ryzykować. Motywuje mnie to, by dalej się rozwijać. Teraz myślę już o kolejnym food trucku, ale ze słodką ofertą.

Joanna Karzyńska

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5