Mężczyźni udusili się substancją toksyczną
2017-08-31 12:14:54(ost. akt: 2017-08-31 12:24:59)
Trzech pracowników zginęło w tragicznym wypadku w zakładzie w Długim Borku w gminie Świętajno w piątek rano, 25 sierpnia. Jak wykazała sekcja zwłok wynika, iż zgon nastąpił wskutek gwałtownego uduszenie na skutek działania substancji toksycznej wziewnej.
Informację o tragedii policjanci otrzymali około godz. 8 w piątek. - Otrzymaliśmy zgłoszenie, że w jednym z zakładów na terenie gminy Świętajno doszło śmiertelnego wypadku - mówi Ewa Szczepanek z KPP w Szczytnie. - Najprawdopodobniej jeden z pracowników zakładu, by pobrać próbkę mazi z kotła kostno - mięsnego wszedł nad kocioł i z niewyjaśnionych przyczyn wpadł do środka - dodaje.
Dwóch innych pracowników ruszyło mu na pomoc. Obaj również wpadli do kotła. Niestety, wszyscy trzej mężczyźni zginęli. Jak udało nam się dowiedzieć jeden z mężczyzn pochodził ze Świętajna, dwóch z gminy Rozogi.
- Po raz pierwszy doszło tu do takiej tragedii - mówi jeden z pracowników firmy - Podejrzewam, że stężenie amoniaku w kotle mogło być zbyt duże. Dwa wdechy i człowiek traci przytomność. A jak się pracuje tyle lat tutaj, to czasem rutyna się wkrada... Zdarza się, że człowiek zapomina o środkach ostrożności i nie przestrzega zasad bezpieczeństwa. To dla nas wszystkich szok. Pracowaliśmy razem już tyle lat... - dodaje.
W akcji udział brały 3 zastępy OSP i 2 zastępy z KPPSP w Szczytnie. Jako pierwsza na miejscu zdarzenia pojawiła się OSP Długi Borek i OSP Świętajno.
- Po przybyciu na miejsce zdarzenia zastano jedną osobę poszkodowaną poza halą na surowiec drobiowy. Znajdowali się przy niej współpracownicy, którzy prowadzili resustytację - mówi asp. Karol Doryn z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Szczytnie. - Wewnątrz zbiornika na miazgę znjdowały się dwie osoby. Jedna z osób była zanurzona do połowy w odpadach zwierzęcych, drugi z poszkodowanych był natomiast całkowicie zanurzony, widoczne było jedyni jego obuwie. Obaj mężczyźni znajdowali się około 2 metrów od górnj powierzchni zbiornika o wymiarach 10x3,5m. Zmierzono przy pomocy miernika wielogazowgo stężenie siarkowodoru wwnątrz zbiornika w odlgłości ok. 10 cm od górnej jego powierzchni wynosiło 120 ppm, przy dopuszczalnj normie 14 ppm. Na wysokości osób poszkodowanych w zbiorniku - z uwagi na przekroczenie najwyższego możliwego stężenia wskazującego przez miernik 200ppm, urządzenie nie było w stanie pokazać faktycznie występującej wartości - dodaje.
Dwóch innych pracowników ruszyło mu na pomoc. Obaj również wpadli do kotła. Niestety, wszyscy trzej mężczyźni zginęli. Jak udało nam się dowiedzieć jeden z mężczyzn pochodził ze Świętajna, dwóch z gminy Rozogi.
- Po raz pierwszy doszło tu do takiej tragedii - mówi jeden z pracowników firmy - Podejrzewam, że stężenie amoniaku w kotle mogło być zbyt duże. Dwa wdechy i człowiek traci przytomność. A jak się pracuje tyle lat tutaj, to czasem rutyna się wkrada... Zdarza się, że człowiek zapomina o środkach ostrożności i nie przestrzega zasad bezpieczeństwa. To dla nas wszystkich szok. Pracowaliśmy razem już tyle lat... - dodaje.
W akcji udział brały 3 zastępy OSP i 2 zastępy z KPPSP w Szczytnie. Jako pierwsza na miejscu zdarzenia pojawiła się OSP Długi Borek i OSP Świętajno.
- Po przybyciu na miejsce zdarzenia zastano jedną osobę poszkodowaną poza halą na surowiec drobiowy. Znajdowali się przy niej współpracownicy, którzy prowadzili resustytację - mówi asp. Karol Doryn z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Szczytnie. - Wewnątrz zbiornika na miazgę znjdowały się dwie osoby. Jedna z osób była zanurzona do połowy w odpadach zwierzęcych, drugi z poszkodowanych był natomiast całkowicie zanurzony, widoczne było jedyni jego obuwie. Obaj mężczyźni znajdowali się około 2 metrów od górnj powierzchni zbiornika o wymiarach 10x3,5m. Zmierzono przy pomocy miernika wielogazowgo stężenie siarkowodoru wwnątrz zbiornika w odlgłości ok. 10 cm od górnej jego powierzchni wynosiło 120 ppm, przy dopuszczalnj normie 14 ppm. Na wysokości osób poszkodowanych w zbiorniku - z uwagi na przekroczenie najwyższego możliwego stężenia wskazującego przez miernik 200ppm, urządzenie nie było w stanie pokazać faktycznie występującej wartości - dodaje.
Zabiła ich substancja wziewna znajdująca się wewnątrz zbiornika
W poniedziałek, 28 sierpnia zostały przeprowadzone sekcje zwłok ofiar wypadku, do którego doszło w hali przyjęcia surowców w Długim Borku. Prokuratura prowadzi śledztwo. Zbierana jest dokumentacja z zakładu dotycząca warunków technologicznych w miejscu, w którym doszło do tragedii, jak również zakresu obowiązku pracowników.. Prokuratura chce też zapoznać się z zapisem monitoringu z miejsca zdarzenia oraz przesłuchać świadków. Po zapoznaniu z materiałami wypowie się również biegły z bezpieczeństwa i higieny pracy.
- Ze wstępnych wyników sekcji zwłok dokonanej przez lekarza z zakresu medycyny sądowej wynika, iż zgon nastąpił wskutek gwałtownego uduszenie na skutek działania substancji toksycznej wziewnej. Innych obrażeń nie stwierdzono - mówi prokurator rejonowy w Szczytnie Artur Choroszewski.- Żeby potwierdzić tę opinię musi zostać powołany biegły z zakresu badań histopatologicznych i toksykologicznych. Na razi postępowani toczy się w sprawie, dopiero po dokładnym zapoznaniu się z materiałami oraz opinią biegłego zostn postawione zarzuty osobie czy też osobom odpowiedzialnym - wyjaśnia.
W poniedziałek, 28 sierpnia zostały przeprowadzone sekcje zwłok ofiar wypadku, do którego doszło w hali przyjęcia surowców w Długim Borku. Prokuratura prowadzi śledztwo. Zbierana jest dokumentacja z zakładu dotycząca warunków technologicznych w miejscu, w którym doszło do tragedii, jak również zakresu obowiązku pracowników.. Prokuratura chce też zapoznać się z zapisem monitoringu z miejsca zdarzenia oraz przesłuchać świadków. Po zapoznaniu z materiałami wypowie się również biegły z bezpieczeństwa i higieny pracy.
- Ze wstępnych wyników sekcji zwłok dokonanej przez lekarza z zakresu medycyny sądowej wynika, iż zgon nastąpił wskutek gwałtownego uduszenie na skutek działania substancji toksycznej wziewnej. Innych obrażeń nie stwierdzono - mówi prokurator rejonowy w Szczytnie Artur Choroszewski.- Żeby potwierdzić tę opinię musi zostać powołany biegły z zakresu badań histopatologicznych i toksykologicznych. Na razi postępowani toczy się w sprawie, dopiero po dokładnym zapoznaniu się z materiałami oraz opinią biegłego zostn postawione zarzuty osobie czy też osobom odpowiedzialnym - wyjaśnia.
Zakład w Długim Borku rozpoczął swoją działalność w latach 70-tych jako Zakład Przemysłu Paszowego "BACUTIL" z Gdańska. Od samego początku zajmowano się tu przetwarzaniem produktów ubocznych pochodzenia zwierzęcego. Od roku 2000 w sposób kompleksowy prowadzona jest tam utylizacja odpadów pochodzenia zwierzęcego, a także odpadów kuchennych i przeterminowanej żywności oraz tłuszczów posmażalniczych. Od 2004 roku oddział posiada system kontroli HACCP co miało podnosć standardy bezpieczeństwa i jakości produkowanej mączki mięsno-kostnej i tłuszczów utylizacyjnych. Uchodzi za jeden z najnowocześniejszych w kraju. Jednak takiego zdania nie są mieszkańcy miejscowości oraz byli pracownicy.
- Śmierdzi przez cały rok - mówi mieszkanka Długiego Borku. - Latem to mowy nie ma, żeby okno otworzyć. Najgorzej jest w upały. Smród i te krążące czarne ptaszyska nad zakładem to znak rozpoznawczy tego zakładu. My to już się nawet przyzwycziliśmy ale jak ktoś z rodziny do nas przyjeżdża to nie może wytrzymać - żali się.
Udało nam się porozmawiać z kilkoma byłymi pracownikami zakładu. - Wilokrotnie zgłaszaliśmy do przełożonych, że potrzebne są odpowiednie ubrania, maseczki. Zawsze w odpowiedzi słyszeliśmy, że jest trudna sytuacja, brak funduszy. Dlatego też wiele osób się zwolniło i odeszło do innej pracy - tłumaczy.
Nic już jednak nie wróci życia trzem mężczyznom: 50, 56 i 66-latkowi, który za miesiąc miał odejść na zasłużoną emeryturę. Dochodzenie ma wyjaśnić, czy doszło do zaniedbania ze strony pracodawcy lub pracowników.
- Śmierdzi przez cały rok - mówi mieszkanka Długiego Borku. - Latem to mowy nie ma, żeby okno otworzyć. Najgorzej jest w upały. Smród i te krążące czarne ptaszyska nad zakładem to znak rozpoznawczy tego zakładu. My to już się nawet przyzwycziliśmy ale jak ktoś z rodziny do nas przyjeżdża to nie może wytrzymać - żali się.
Udało nam się porozmawiać z kilkoma byłymi pracownikami zakładu. - Wilokrotnie zgłaszaliśmy do przełożonych, że potrzebne są odpowiednie ubrania, maseczki. Zawsze w odpowiedzi słyszeliśmy, że jest trudna sytuacja, brak funduszy. Dlatego też wiele osób się zwolniło i odeszło do innej pracy - tłumaczy.
Nic już jednak nie wróci życia trzem mężczyznom: 50, 56 i 66-latkowi, który za miesiąc miał odejść na zasłużoną emeryturę. Dochodzenie ma wyjaśnić, czy doszło do zaniedbania ze strony pracodawcy lub pracowników.
Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Obserwator #2321378 | 62.148.*.* 5 wrz 2017 20:35
Gówniarz nie dostał za darmo! To go powinno oduczyć znęcania się nad rodziną której wiedzie się gorzej w życiu zwłaszcza, że jest SYNEM POLICJANTA! Dlaczego w artykule nie zostało wspomniane że matka oskarżonego zgłosiła sprawę znęcania się nad jej rodziną przez rzekomo brutalnie pobitego nastolatka?
odpowiedz na ten komentarz
perfum #2317677 | 83.18.*.* 31 sie 2017 12:53
Ten zakład to jedne wielkie śmierdzące gó..no, nie wspólnie juz o tych samochodach z odpadami. Ktoś powinien sie tym zająć , bo smród wydobywający sie z jadących aut jest okropny. Cały ten zakład zutylizowac!!!!!!
Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)