Jasnosłyszący i opętani

2006-03-06 00:00:00

- Człowiek nie potrzebuje lekarzy. Wystarczy, że zaufa mądrości natury i wsłucha się w swój organizm - mówi Mieczysław Zygmunt, specjalista medycyny naturalnej.

Podczas weekendu halę sportową OSiR zdominowali bioenergoterapeuci, wróżki, radiesteci, irydolodzy, kręgarze, przedstawiciele medycyny chińskiej, tybetańskiej i mongolskiej... Słowem, specjaliści od niekonwencjonalnego podejścia do życia i zdrowia.

Tradycyjne metody leczenia i poprawiania jakości życia mają podstawową zaletę: nikomu nie zaszkodzą. Ani solne lampy, ani pejzaże dźwiękowe, ani pierścienie Atlantów czy krzyże Nilu, ani kinotakara - skarb lasu, ani czopki z rokitnika czy koński balsam...
- Działa czy nie działa? Wszystko jest kwestią wiary. Jak wiadomo nie od dziś, to ona czyni cuda - mówi Krystyna Bielicka, uczestniczka targów.


Jak gdacze kura?
Na lewo miody i pyłki pszczele, na prawo krzyże, pierścienie, wahadełka. W powietrzu zapach kadzideł i ziół, zamiast muzyki - kumkanie żab, śpiew leśnych ptaków, odgłosy z szuwarów. To tak zwane pejzaże dźwiękowe - relaksujące nagrania z zakątków lasu, żabowiska, rewiru drozda, Puszczy Białowieskiej, a nawet wiejskiego podwórka.
- Nagrania ze wsi polecam szczególnie dzieciom - zachęca klientów Jan Kowalski z Torunia, sprzedawca nietypowych nagrań. - W tych czasach niewiele maluchów wie, co to gdakanie kury, jakie odgłosy wydaje koza, krowa, świnie czy kaczki. A śpiew ptaków to prawdziwa rewelacja dla kierowców. Nic tak nie relaksuje podczas długiej jazdy, jak słowik i chór żab rzekotek. Polecam też kwartet kosa, skowronka, bogatki i kukułki z Lasu Kabackiego. To dźwięki, które przenoszą słuchacza w inny świat...


Pierścień na uroki
Część klientów z niedowierzaniem przysłuchiwała się sprzedawcom reklamującym nietypowe usługi i towary. Inni od razu wiedzieli, czego szukają.
- Potrzebuję czegoś na polepszenie finansów - pada zamówienie przy stoisku z talizmanami.
- Mam coś i na zdrowie, i na pieniądze. Działa na pewno, tylko trzeba zawsze mieć przy sobie - kwituje sprzedawczyni, podając niebieski kamień. - Polecam też figurkę psa. To patron chińskiego roku, który rozpoczął się w styczniu. Chińczycy mówią, że chroni przed złem.
- A ma pani ten słynny pierścień Atlantów? Tak dużo o nim słyszałam. Sąsiadce całe życie się odmieniło, odkąd go nosi - wtrąca druga klientka.
- To prawda. Jego kształt zapewnia ochronę nie do pokonania - tłumaczy sprzedawczyni, podając pierścień. - Neutralizuje wszystkie oddziaływania zewnętrzne, chroni przed niebezpieczeństwami, uodparnia na wpływy i uroki. Żaden wypadek pani nie grozi. Będzie pani nietykalna.
- Żebym ja to wiedziała wcześniej... - wzdycha klientka.


Wielka ręka
Jedno ze stoisk, oblepione informacjami o niezwykłych mocach właściciela i obrazkami z wizerunkami świętych, oblega kilka młodych kobiet.
- Połączę się z pani duchowym przewodnikiem - proponuje tajemniczo starszy mężczyzna. - Proszę mi podać rękę.
- Niech pani mu zaufa. Jestem stałą klientką. Łączę się z moim duchowym przewodnikiem już od lat - zapewnia młoda kobieta. - Dzięki niemu wiem, jak mam żyć.
W rzędzie stoisk wystaje wielka, gipsowa ręka, ustawiona na zakrytym pudle.
- Zapraszam na indywidualny horoskop - zachęca uśmiechnięta kobieta. - Proszę położyć rękę pod tą rzeźbą. Komputer ukryty w pudle zeskanuje pani linie papilarne i stworzy indywidualny horoskop.
Ulegam. Po chwili z drukarki wychodzi kartka. Cóż... Same ogólniki.


Inna niż wszystkie
Wróżki, terapeuci, kręgarze i chiromantki prześcigali się w ofertach, zachęcali klientów, obdarowywali stosami ulotek.
- Ja jestem trochę inna niż wszystkie wróżki - podaje kartkę z telefonem szamanka Tatiana znad Bajkału. - Pochodzę z rodziny szamanów. Od kilku wieków odwracamy zły los, uwalniamy od złych energii, odczytujemy przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Jestem też jasnowidzką.
Jasnowidzący - to umiejętność dość powszechna na targach. Co innego wróżka... jasnosłysząca.
- Słyszę to, czego czasem nie chciałabym słyszeć - mówi pani Grażyna. - To tak, jakby ktoś stał obok i podpowiadał o rzeczach, które się zdarzą. Wykorzystuję ten głos, układając karty. Staram się pokazać życiowe możliwości, czasem przestrzegam.


Duchy i oleje
Skośnoocy irydolodzy, czytający z tęczówki oka stan zdrowia, czy bioenergoterapeuci też raczej na nikim już nie robili większego wrażenia. Za to egzorcystka...
- To duchy mogą sprawić, że jestem otyła albo mam depresję? - dziwi się młoda dziewczyna, czytając reklamę.
- Tak, bo kiedy umarli pozostają w świecie żywych, opętują ludzi, co może być przyczyną różnych doświadczeń. Od wahania nastrojów przez nałogi po samobójstwo - pada odpowiedź przy stoisku zasłoniętym kotarą.
Na targach można było wszystkiego doświadczyć na własnej skórze, spróbować, poddać się próbkom masażu czy "rentgenowi w palcach". Na jednym ze stoisk degustowano różne rodzaje oleju.
- To len i konopie leczyły nas i ubierały od wieków - mówi Mieczysław Zygmunt, podając kawałek chleba nasączony tłuszczem. - Żadne lekarstwo nie przebije naturalnej żywności, która jest naszą apteką. Możemy leczyć się sami, wystarczy trochę wiedzy i zaufania do matki natury.


Nie dla sceptyków
Tego typu imprezy skupiają dwie grupy uczestników. Zdecydowana większość szuka jedynie uzupełnienia dla konwencjonalnej medycyny. Są też tacy, którzy liczą wyłącznie na pomoc sił nadprzyrodzonych i natury.
- Do mnie trafiają osoby, które były już wszędzie ze swoimi przypadłościami - mówi jedna z zielarek. - Lekarze często nie potrafią prawidłowo zdiagnozować, co się dzieje w organizmie, i często sami proszą mnie o pomoc.
- Wie pani, lekarze traktują nas jak zło konieczne - wtrąca starsza pani. - Uważam, że lekarz leczy, ale uzdrawia matka natura.
Jedno jest pewne - matka natura hojnie wyposażyła sprzedawców. Oferta była wyjątkowo szeroka. Od jaskółczego ziela na kurzajki, tabletek z tybetańskiej mumii, kulek do ochrony astralnej, podkówek, odpromienników po sandały, które leczą... Ich efektywność zależy od tego, jak bardzo jesteśmy podatni na cuda.
- Sceptycy nie mają czego tu szukać - mówi jeden z bioenergoterapeutów. - Swojemu szczęściu trzeba pomóc wiarą i otwartością na to, co daje nam natura.
Beata Waś
b.was@gazetaolsztynska.pl

|||
Uwaga! To jest archiwalny artykuł. Może zawierać niaktualne informacje.
Tagi:
2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B