Kominiarz wpadł w ręce Katorżnika. Zgarnął... podkowę

2023-08-10 08:19:25(ost. akt: 2023-08-10 13:16:40)
Adrian Ferenc z trofeum ważącym blisko 2 kg

Adrian Ferenc z trofeum ważącym blisko 2 kg

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

EKSTREMALNIE/// Ogólnopolski tłum specjalistów od biegów ekstremalnych stawił się 5 sierpnia w Lublińcu. Ich celem był słynny Bieg Katorżnika. Do mety udało się dotrzeć m.in. Adrianowi Ferencowi z Pisza. W nagrodę otrzymał… podkowę.
By jednak otrzymać to unikatowe, ważące ok. 2 kilogramy trofeum, musiał pokonać liczącą przeszło 13 kilometrów trasę wypełnioną „znakiem rozpoznawczym” imprezy, czyli… bagnem. A w nim, jak przekonują sami organizatorzy, czekały smród, stęchlizna, pijawki i reszta „przyjemności”.

Śmiałkowie startowali w grupach określanych „falami”.

Moja fala startowała o 13 i biegło w niej ok. 160 osób – mówi Adrian Ferenc z Pisza, który uplasował się ostatecznie na 60. miejscu w klasyfikacji generalnej. – Myślę, że mogło być zdecydowanie lepiej. Moim błędem było zajęcie złej pozycji podczas startu. Początkowe dwa kilometry były dość „ciasne”. Kto pierwszy dopadł do przeszkody, ten był w bardziej komfortowej sytuacji, bo przy tak wąskiej trasie nie było szans na wyprzedzanie. Szybko zostałem więc przyblokowany i musiałem stać w długiej kolejce. Planem minimum było jednak bezpieczne dotarcie do mety i to mi się udało.

Co do samej trasy, to najwięcej problemów z leżącymi kłodami oraz gałęziami. Czasem „obejmowały” nogi i trudno było ustrzec się przed przewróceniem prosto w bagno. A bagno… jak bagno. Było bardzo gęste, czasem prawie po szyję i dawało niesamowicie popalić – wspomina reprezentant Run Team Tygrysy Orzysz, który przed startem obawiał się m.in. urazów. Bo tych w poprzednich edycjach Biegu Katorżnika wśród uczestników nie brakowało.

Dużo o tym wyzwaniu mówi „bilans” z zeszłorocznej edycji, podczas której odnotowano 1 złamanie przedramienia, 2 omdlenia, 1 hipoglikemię, 3 skręcenia stawów, 2 wymagające szycia rany, 2 urazy palców dłoni, 1 ciało obce w oku, 3 przypadki koniecznego płukania oczu, 6 ran głowy, 5 ran podudzia, 7 ran dłoni, 3 drzazgi, 5 stłuczeń podudzia i 18 otarć, stłuczeń piszczeli oraz kolan.

Gdzie teraz wystartuje najlepszy ultramaratończyk wśród polskich kominiarzy? – Wciąż nie mogę tego przeboleć, ale zabraknie mnie na XI edycji ekstremalnego Biegu Tygrysa. Chcę jednak spełnić swoje marzenie, które „chodzi” za mną od wielu, wielu lat. Zamiast walczyć na poligonie, w weekend 19-20 sierpnia będę walczył z 70-kilometrowym ultramaratonem górskim, tzw. Biegiem Granią Tatr (przewyższenia +5000m/-4950m).

Kamil Kierzkowski

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5