Strzelanina w Rucianem-Nidzie! Pozostali też nie próżnowali...

Futbolowa sobota okazała się wybitnie „strzelecka”. Łącznie w czterech meczach naszych piłkarzy ustrzelono aż 21 goli. I to mimo faktu, że nasz jedyny IV-ligowiec – Znicz – wygrał dość skromnie (0:1 – trafienie Krystiana Krzysia). Wydźwięk tego zwycięstwa skromny jednak już nie jest.

Jeziorak po porażce wciąż znajduje się na 3. miejscu podium. To bardzo solidny zespół, który ledwie tydzień wcześniej zmiótł w Biskupcu miejscową Tęczę (0:6!). Tym razem faworyci musieli obejść się punktowym smakiem.

Ligowy szczebel niżej, w klasie okręgowej, Śniardwy Orzysz (9.) uległy na wyjeździe sklasyfikowanemu wyżej Wilczkowi Wilkowo (6.). Zielono-niebiescy mogą czuć jednak wyraźny niedosyt.

Mecz rozpoczęli bowiem fenomenalnie, od dwóch bramek Pawła Adamca. Popularny "Bazyl" był na najlepszej drodze do zdobycia hat-tricka, lecz w jednej z kolejnych akcji - walcząc o piłkę z rywalem - ucierpiała jego ręka. Ta sama, którą jeszcze nie tak dawno złamał, a która (choć zaleczona), wciąż wymaga szczególnej uwagi. Ból był na tyle znaczny, a ryzyko poważniejszej kontuzji duże, że trenerowi Robertowi Dobkowskiemu nie pozostało nic innego jak dokonać zmiany kluczowego zawodnika.
Zmianę przeszedł najwyraźniej i cały Wilczek Wilkowo, który nie tylko doprowadził do remisu, ale i odpłacił kolejnymi dwiema bramkami. Ostateczny rezultat 4:2.

Drugi z naszych zespołów występujących w okręgówce, Mazur Pisz (15.), zdołał przełamać wreszcie mało chlubną passę porażek. Brygada dowodzona przez duet trenerski Aleksandra Grajko-Łukasz Barański pokonała 3:0 Żagiel Piecki (16.).
Wynik spotkania otworzył w 16. minucie Kacper Ruszczyk. Minęło ledwie 7 minut, a ten sam zawodnik wpisał się na listę strzelców po raz drugi. Przyjezdni ruszyli ambitnie do odrabiania strat, lecz zostali przy tym „upolowani” golem przez Pawła Witkowskiego, który – jak się okazało – ustalił ostateczny rezultat meczu na 3:0.

Jeśli kończyć rundę jesienną, to w pięknym stylu! Jedyny nasz a-klasowiec, MKS Ruciane-Nida (9.), zaprosił na własną murawę „do tańca” Pogoń Ryn (11.). Efekt przerósł oczekiwania publiczności. Golkiperzy musieli wyciągać piłkę z siatki aż… 11-krotnie! Ku uciesze biało-niebieskich o raz więcej musiał zrobić to bramkarz Pogoni. Po dwa razy zmusili go do tego Patryk Hałaburda i Karol Domurat, a po golu „w gratisie” dorzucili Karol Hałaburda i Przemysław Bieleninik. Tablica wyników zatrzymała się przy mówiącym wiele 6:5!