Karne, o których trzeba szybko zapomnieć [PODSUMOWANIE KOLEJKI]

Jedyny nasz IV-ligowiec, Znicz, ugościł na własnej murawie Olimpię II Elbląg. Pojedynek rozpoczął się od prawdziwej huśtawki nastrojów. Już w 2. minucie sędzia podyktował rzut karny na korzyść gospodarzy. Wymiernej korzyści jednak z tego nie było, bo golkiper przyjezdnych „rozszyfrował” intencje Dimy Baiduka. Chwilę później wynik spotkania otworzył natomiast – pięknym uderzeniem prosto z powietrza – Mateusz Romachów.

Bramkarz gości, wcześniej niemal noszony na rękach za obronioną „jedenastkę”, znalazł się na drugim biegunie emocji kwadrans po zmianie stron. Zbyt długo zbierał się do odegrania podanej mu piłki, co – po widowiskowym sprincie i przechwycie – bezlitośnie wykorzystał Krystian Krzyś (2:0).

W 82. minucie arbiter ponownie dopatrzył się przewinienia w polu karnym, tyle, że po stronie Znicza. Oskar Kordykiewicz – dla odmiany – wykorzystał „jedenastkę”, jednak jego trafienie nie pozwoliło Olimpii odmienić losów spotkania (1:2). Dodatkowy komplet punktów daje obecnie ekipie trenera Przemysława Kołłątaja 6. miejsce.

Szczebel ligowy niżej, w klasie okręgowej, bez niespodzianek. Śniardwy Orzysz odnotowały trzeci z rzędu triumf. Podopieczni trenera Roberta Dobkowskiego pokonali u siebie ostatnią w tabeli, ale bardzo ambitnie grającą ekipę Żagla Piecki.

Pierwsze minuty spotkania należały do gospodarzy, którzy raz po raz sprawdzali refleks golkipera rywali. Zielono-niebieskim wciąż brakowało jednak albo odrobiny skuteczności, albo szczęścia. A że „niewykorzystane sytuacje się mszczą”… Wynik spotkania otworzył Żagiel.

Zimny prysznic podziałał mobilizująco na Śniardwy, a do wyrównania doprowadził tuż przed przerwą – strzałem głową – Aleksander Lipowski. Po zmianie stron obu drużynom nie brakowało okazji do podwyższenia wyniku. Kibice mogli oklaskiwać jednak już tylko jedną bramkę. Ku uciesze miejscowych, futbolówka wpadła do siatki Żagla (trafienie samobójcze, choć nie miałoby ono miejsca gdyby nie mocny wkład Patryka Barana).

fot. Kamil Kierzkowski

– Trzeba uczciwie przyznać, że Pieckom należy się wielki szacunek za to, co zaprezentowały na murawie. Zagrały składem złożonym w znacznej mierze z bardzo młodych zawodników i… nie było fuszerki! Choć obecna sytuacja w tabeli nie jest dla nich korzystna, to niewątpliwie czas gra na ich korzyść. Gdy młodzi się "ograją", będą naprawdę mocni – komentowali z uznaniem po meczu orzyszanie, którzy awansowali na 7. miejsce.

Drugi z naszych reprezentantów w okręgówce, Mazur Pisz, wciąż niestety nie może wyrwać się z przedostatniej lokaty. Piłkarze ze stolicy powiatu odnotowali w 8. kolejce już siódmą porażkę w sezonie. Tym razem ulegli na wyjeździe dobijającemu się do ligowego podium Wilczkowi Wilkowo. W zakończonym wynikiem 4:2 spotkaniu po stronie Pisza punktowali Rafał Ptak i Witkowski.

Potężny niedosyt po minionym weekendzie ma prawo czuć MKS Ruciane-Nida. Jedyny nasz a-klasowiec (obecnie 10. miejsce) zmierzył się przed własną publicznością z KS Wojciechy. Pierwsza połowa – choć pełna walki – nie przyniosła żadnej aktualizacji na tablicy wyników. Pajęczynę z siatki rywali ściągnął wreszcie po zmianie stron Karol Domurat.

Minuty płynęły, arbiter coraz częściej spoglądał na zegarek, przymierzając się do dmuchnięcia w gwizdek po raz ostatni. Zamiast tego, w 89. minucie, zdecydował się podyktować rzut karny. Przeciwnicy nie zmarnowali tej doskonałej okazji i zdobyli gola na wagę remisu.