Pani Antonina z Drygał ma 100 lat!

2022-09-15 11:40:00(ost. akt: 2022-09-15 11:38:37)
Jubileusz 100-lecia Pani Antonina świętowała w Sołeckim Centrum Kultury w Drygałach

Jubileusz 100-lecia Pani Antonina świętowała w Sołeckim Centrum Kultury w Drygałach

Autor zdjęcia: Elżbieta Żywczyk

Pani Antonina Botwina z Drygał kilka dni temu świętowała setne urodziny. Mimo swojego wieku cieszy się dobrym zdrowiem, jest pełna wigoru i pogody ducha. W swoim życiu przeczytała mnóstwo książek, a gazety czyta do dziś. Mówi, że ciężka praca i pogoda ducha to jej przepis na długie i szczęśliwe życie.
Pani Antonina wychowała czwórkę dzieci, doczekała się dziesięciorga wnucząt i szesnaściorga prawnucząt. Jest mieszkanką Drygał w gminie Biała Piska, ale od niedawna przebywa w Łomży, pod opieką córki Wiesławy. Jubileusz 100-lecia świętowała wraz z rodziną i przyjaciółmi w swojej wsi — w Sołeckim Centrum Kultury w Drygałach.


Pani Antonina z córką i synami.... (fot. Elżbieta Żywczyk)



... oraz z wnukami (fot.Elżbieta Żywczyk

Takie było życzenie mamy, więc je spełniliśmy — mówi Wiesława, córka pani Antoniny. — Mama ma tutaj znajomych, sąsiadów i koleżanki z Kółka Różańcowego, do którego należy i wciąż w nim działa. Lubi ich i jest przez nich bardzo lubiana. Powiedziała nam, że jeśli ma być jubileusz, to tylko w Drygałach — dodaje.

Urodzinowe przyjęcie rozpoczęło wyśpiewane przez gości „Dwieście lat” i okazjonalny toast. Potem były kosze kwiatów, prezenty i życzenia od dzieci, wnuków i prawnuków oraz pozostałych gości. Na uroczystość przybyła także Beata Sokołowska, burmistrz Białej Piskiej.


Serdeczne gratulacje i życzenia złożyła Jubilatce Beata Sokołowska, burmistrz Białej Piskiej (fot. Marta Zysk)

Pani Antonino, wygląda Pani wspaniale! Życzę Pani wszystkiego, co najlepsze. I niech ten piękny uśmiech i poczucie humoru, które miałam dzisiaj okazję zobaczyć, towarzyszą Pani zawsze — mówiła Beata Sokołowska, składając gratulacje i wręczając Jubilatce piękny bukiet kwiatów.

Pani Antonina, której dane było przeżyć cały wiek naszej historii, w tym drugą wojnę światową, jest w świetnej i godnej pozazdroszczenia kondycji. Mimo swojego wieku cieszy się dobrym zdrowiem, jest pełna wigoru, pogody ducha i życzliwości dla ludzi. W swoim życiu przeczytała mnóstwo książek, a gazety czyta do dziś. Ma doskonałą pamięć, w rozmowie z nami, chętnie wspominała dawne czasy.

Miałam dobre dzieciństwo

Antonina Botwina urodziła się 11 września 1922 roku we wsi Gołąbki na Lubelszczyźnie. Tam spędziła swoje dzieciństwo i wczesną młodość. Miała pięć sióstr, jest najmłodszą spośród nich. Jak mówi, pomimo wojny, dzieciństwo miała dobre.
Tata umarł kiedy miałam 7 lat, ale dzieciństwo miałam dobre, mama o nas bardzo dbała — opowiada Antonina Botwina. — Jak wychodziłam za mąż w wieku 25 lat, już nie miałam rodziców, mama zmarła gdy miałam 18 lat. Wojna była, a ja z partyzantami pracowałam, byłam łączniczką. Mój stryjeczny brat, Roman Zabłocki, który skończył przed wojną szkołę oficerską, w partyzantce był komendantem. To on mi dawał różne tajne dokumenty, a ja nosiłam te papiery od partyzantów do księdza aż do miasta Łukowa. A jak się u nas odbywały tajne spotkania partyzantów, to stałam na czatach i pilnowałam czy aby Niemcy nie jadą — wspomina wojenne czasy.

Tuż po wojnie, w 1947 roku, przyjechała razem z mężem na Mazury.

Zamieszkaliśmy niedaleko Kętrzyna, na wsi koło Srokowa. Tam doczekaliśmy czwórki dzieci: jednej córki i trzech synów. W 1962 roku przeprowadziliśmy się do Drygał, najmłodsze z dzieci miało wtedy dwa lata — opowiada.

Przepis na długie życie? Robota!

Pani Antonina zapytana, jak dożyła tak pięknego wieku, na dodatek w dobrej formie, odpowiada, że całe życie ciężko pracowała.

Życie mnie nie oszczędzało, spotkało mnie wiele trudnych, ale też i dobrych momentów. I jeszcze więcej roboty — śmieje się Jubilatka. — Tutaj, w Drygałach, mąż stróżował w tartaku, a ja pracowałam na gospodarce. Trzeba było obrobić prawie 8 hektarów i sama o to musiałam zadbać. Mąż szedł do pracy na szóstą, a jak wracał po 12 godzinach, to już niewiele mógł zrobić. Jak to w polu: siałam, sadziłam, bronowałam, zbierałam, jeździłam końmi. Trzeba było zebrać, wykopać i zwieźć z pola. — opowiada.


Pani Antonina Botwina z dziećmi, wnukami i prawnukami (fot.Krystyna Wiśniewska)

Czesław, mąż pani Antoniny, zmarł pod koniec lat osiemdziesiątych, odtąd sama musiała zadbać o wszystko.

Jak dzieci podrosły, to pomagały mi w pracy na roli. Modliłam się, żeby choć do pięćdziesiątki dożyć, by zdążyć je wychować i wykształcić... A tu proszę, jaka niespodzianka, Pan Bóg dał mi aż dwa razy tyle! Całe swoje życie ciężko pracowałam, ale zawsze byłam skromna i pogodna, lubię ludzi i oni mnie lubią. Może to jest sekret na długowieczność — dodaje ze śmiechem.

Nie bez znaczenia są też z pewnością geny, bo jak nam powiedziała, wszystkie jej siostry żyły ponad 90 lat.


(fot.Elżbieta Żywczyk)

Pani Antonina Botwina cieszy się we wsi ogromnym szacunkiem. Sąsiedzi i znajomi mówią o niej „nasza Antosia”.

Nasza Antosia to wspaniała, bardzo pracowita kobieta. Jest niezwykle oczytana, odkąd pamiętam zawsze czytała książki. Bardzo dbała o wykształcenie swych dzieci, wszystkie pokończyły dobre szkoły i zajmują dziś wysokie stanowiska — mówi Krystyna Wiśniewska z Drygał, emerytowana nauczycielka, sąsiadka Jubilatki. — Jeszcze do niedawna mieszkała obok nas sama i we wszystkim sobie świetnie radziła. Proszę sobie wyobrazić, że jak dzieci miały przyjechać do niej z wizytą, to sama gotowała, szykowała kołduny... — dodaje.

Mama do tej pory doskonale sobie radzi, potrafi się samodzielnie ubrać i zadbać o podstawowe potrzeby. Wciąż dużo czyta, codzienna gazeta musi być obowiązkowo — mówi jej córka, Wiesława. — Jest najukochańszą i najlepszą na świecie mamą, teściową oraz babcią. Wszyscy ją bardzo, bardzo kochamy — dodaje synowa Małgorzata.

Elżbieta Żywczyk




2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5