Zaczęło się od zwykłego złamania nogi
2021-02-24 15:00:00(ost. akt: 2021-02-24 15:07:31)
— Lekarze mówią, że to cud że żyję, że przeczę wszelkim prawom biologii i medycyny. A ja... na przekór wszystkim, żyję. Bo chcę żyć! Dla siebie, dla syna, dla świata. Chciałabym z powrotem wrócić do pracy — Arlecie Kindrat z Nowych Drygał, w październiku ubiegłego roku amputowano nogę. Ze zdrowej kobiety nagle stała się inwalidką.
Kilka lat temu 39-letnia Arleta Kindrat z Nowych Drygał zachorowała na pourazowe zapalenie kości i szpiku kończyny dolnej.
— Zaczęło się od zwykłego złamania. Podczas obchodu (pracowałam wtedy w Suwałkach, w ochronie) przewróciłam się i złamałam nogę. Złamanie było zamknięte, nic nie wskazywało na to, że pojawią się komplikacje, wielu ludziom przydarza się przecież złamać nogę... — wspomina Pani Arleta. — Okazało się jednak inaczej, noga nie goiła się tak, jak trzeba i pomimo 1,5 letniej walki lekarzom nie udało się jej uratować.
Pourazowe zapalenie kości i szpiku to niezwykle podstępna choroba. Prowadzić może do utraty kończyn, upośledza pracę nerek i wątroby, wywołuje sepsę, która może skończyć się śmiercią. Pani Arleta trafiła do wrocławskiego szpitala, tam lekarze zdecydowali o amputacji nogi poniżej kolana.
— Z początku byłam temu przeciwna, ale 30 października zabieg się odbył. Mimo tak drastycznego leczenia, podstępna choroba nie ustąpiła. Już kilka tygodni po amputacji ze stanem zapalnym kikuta, gorączką i dreszczami trafiłam z powrotem do szpitala. Tam lekarze chcieli rozszerzyć poziom amputacji na udo. Tym razem zdecydowanie się sprzeciwiłam i nie pozwoliłam na kolejną amputację nogi. Dzięki wsparciu rodziny udało się znaleźć lekarza, który gotów jest podjąć się leczenia. Ale tu niestety pojawił się kolejny problem, gdyż koszt samej operacji i leków zastosowanych podczas zabiegu to ok. 20 000 zł. Niestety, ani zabieg operacyjny, ani leki potrzebne w czasie zabiegu do zastosowania miejscowego w kości nie są refundowane przez NFZ.
Pani Arleta od 15 lat sama wychowuje 16-letniego dziś syna. Dokąd była zdrowa radziła sobie. Pracowała, czasem nawet na kilku etatach, by zapewnić swemu dziecku godne warunki życia.
— Na alimenty od ojca syna, a mojego męża nie mogłam i dalej nie mogę liczyć. Ukrywa się, kombinuje z zatrudnieniami, a komornik nie może wyegzekwować alimentów. Ale jakoś sobie radziłam, dzięki swojemu uporowi oraz wsparciu najbliższej rodziny — mówi pani Arleta, która dziś znajduje się w bardzo trudnej sytuacji finansowej.
— Po doznanym urazie i objawieniu się choroby musiałam przejść na rentę, która wynosi 1200 zł. Nie mogę liczyć na żaden kredyt, ponadto nie miałabym zdolności, by go spłacać. Ciągłe pobyty w szpitalach i kilkanaście zabiegów chirurgicznych sprawiły, że nie mogłam i nie mogę podjąć żadnej dodatkowej pracy.
W tej sytuacji kobieta była zmuszona prosić o pomoc i wsparcie finansowe. Wszyscy, którzy zechcą jej pomóc, mogą wpłacać nawet przysłowiową złotówkę, bo każda nawet najmniejsza wpłata przybliża termin pilnej operacji. Na zrzutka.pl uruchomiona została zbiórka: „PILNE PROSZĘ O POMOC W RATOWANIU ŻYCIA ZDROWIA I ŻEBYM MOGŁA CHODZIĆ ” na rzecz Arlety Kindrat.
— Wiem że dziś ze względu na pandemię koronawirusa jest nam wszystkim ciężej. Ale niestety nie mogę czekać, gdyż każda zwłoka minimalizuje szanse na zachowanie chociaż tej części nogi, która mi pozostała, a niezmiernie ważne przy zachowaniu sprawności jest posiadanie swojego kolana. Tak jak powiedział lekarz, sytuacja jest pilna. Wspomniana operacja mogłaby się odbyć już 1 lutego, ale do tego czasu musiałabym zebrać prawie 20 tys. zł. Dlatego tak bardzo liczę na waszą pomoc. Będę wdzięczna za każdą wpłaconą złotówkę — prosi Arleta Kindrat.
I dodaje:
— Nie chcę być kaleką i do końca życia być na garnuszku państwa. Lekarze ciągle powtarzali mi, że to jest cud że żyję. Że przeczę wszelkim prawom biologii i medycyny. A ja... na przekór wszystkim żyję. Bo chcę żyć! Dla siebie, dla syna, dla świata. Chciałabym z powrotem wrócić do pracy i móc na nowo cieszyć się życiem. A największym marzeniem - moim i syna - jest to, byśmy mogli wspólnie pójść na spacer z naszym pieskiem. Albo wybrać się na wycieczkę rowerową. Aby to się ziściło, potrzebuję pilnej operacji i późniejszego leczenia, a także rehabilitacji. A jeżeli wszystko się powiedzie to protezy. SERDECZNIE DZIĘKUJĘ za wsparcie i udostępnianie tej zrzutki!! BÓG ZAPŁAĆ!!
Elżbieta Żywczyk
Elżbieta Żywczyk
Środa, 24 lutego. Pani Arleta w drodze do Warszawy. Trzy razy w tygodniu jeździ tam na leczenie specjalnymi opatrunkami podciśnieniowymi
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez