Miliony Konrada Dziczka. Nasz wojownik gwiazdą Internetu

2021-02-14 12:01:11(ost. akt: 2021-02-14 12:37:37)

Autor zdjęcia: MMA Battle Arena

SIŁA INTERNETU || O tym triumfie Konrada Dziczka pisaliśmy w... lipcu 2017 roku. Pochodzący z Ukty zawodnik MMA znokautował wówczas podczas gali w Nottingham reprezentanta Norwegii - Eskilda Magnussona.
Okazuje się, że po latach jego zwycięstwo nad faworyzowanym rywalem przeżywa prawdziwy renesans. Materiał filmowy z walki został opublikowany na kanale Craziest Sports Fights.

Okraszony został ponadto mówiącym wiele podpisem: "Beer belly vs shredded guy", nawiązującym do "gabarytów" obu fighterów. Całość wieńczą słowa (po tłumaczeniu): "Nie oceniaj książki po okładce".

MATERIAŁ FILMOWY MOŻECIE OBEJRZEĆ KLIKAJĄC - - - - TUTAJ - - - -

Sukces jednego z najlepszych wojowników naszego regionu ponownie robi furorę. W chwili pisania tych słów materiał ma już blisko 7 milionów wyświetleń. Liczba "lajków" dobija do 40 tys., komentarzy do 4 tys., a dalszych udostępnień do 10 tys.

Artykuł, który przygotowaliśmy wówczas o tej słynnej walce, "odkopaliśmy" i prezentujemy poniżej. A działo się wiele. Zwłaszcza, że w grę wchodziły kultowe już... "getry mocy"!

###WYGRZEBANE Z ARCHIWUM

Dzik w Nottingham. Nokautuje... i to w getrach!

Podczas 46. odsłony gali MMA Battle Arena, organizowanej w zeszły weekend w angielskim Nottingham, fenomenalny start odnotował pochodzący z Ukty Konrad Dziczek. Zawodnik piskiego Angitia Fight Team w jednej z najkrótszych walk wieczoru rozgromił niepokonanego wcześniej reprezentanta Norwegii - Eskilda Magnussona.

To miała być jedna z najbardziej emocjonujących walk wieczoru. Waga ciężka rządzi się bowiem własnymi prawami, a ciosy ważą tyle, że ułamek zawahania może skończyć się bolesną wycieczką do szpitala. Polsko-norweskie starcie sprostało pokładanym w nim nadziejom, choć tylko połowicznie... bo trwało ledwie 33 sekundy.

- Chwilę po pierwszym gongu udało mi się złapać Eskilda dwoma ciosami zamachowymi. Najwyraźniej nie docenił moich umiejętności w stójce. Błąd starał się błyskawicznie naprawić wchodząc w nogi i próbując obalać. Byłem jednak na to przygotowany. Nie dałem się sprowadzić do parteru, a po kolejnych dwóch ciosach padł niemal sztywny na deski. Nie wiem który z nas był bardziej zdziwiony tak szybkim zakończeniem walki... - przyznaje Konrad Dziczek.

Co ciekawe, niewiele brakowało a pojedynek... w ogóle by się nie odbył. Wszystko za sprawą spodenek wojownika z Ukty, które - jak okazało się na miejscu - nie spełniały w pełni wymogów organizacji. Polacy mają jednak to do siebie, że potrafią kombinować w tego typu podbramkowych sytuacjach.

- Nie było czasu na wybrzydzanie, więc kupiłem jakieś śmieszne leginsy. Wyglądało to komicznie, ale najważniejsze, że dopuszczono mnie do walki. Mogę przegrać z przeciwnikiem w klatce czy w ringu, ale nie z jakimiś przepisami - dodaje zawodnik piskiej Angitia Fight Team, który po minionym weekendzie może podać sobie rękę z legendarnym, znanym w Nottingham Robinem Hoodem. W końcu on też walczył w podobnym stroju.

Jakim cudem wojownik z naszego powiatu w ogóle znalazł się na wyspiarskiej karcie walk?

- Możliwość stoczenia pojedynku pomógł mi załatwić Tomasz Ponder, mistrz Battle Arena. Nie miałbym również szans się tam pojawić, gdyby nie mój tata i olbrzymia pomoc z jego strony. To dla mnie bardzo ważne, że jest moim najwierniejszym kibicem. Ten sukces chciałbym zadedykować właśnie jemu. Szczere podziękowania chciałbym złożyć także na ręce moich trenerów: Roberta Faryja i Mateusza Żukowskiego, dzięki którym wyszedłem do walki ze spokojną głową o swoje umiejętności. Spokój się opłacił, dzięki niemu mogłem realizować założenia taktyczne - podsumowuje "Dzik z Notthingam".

O występ Polaka zapytaliśmy również samego właściciela organizacji MMA Battle Arena, Jamesa Price'a.
- To był wspaniały nokaut. Naprawdę widowiskowe, czyste uderzenie. To świetny chłopak, podobnie jak i świetny wojownik. Nie wykluczam jego obecności na przyszłych kartach walk. Teraz jednak jest jeszcze za wcześnie, by o tym rozmawiać. Mamy za sobą mnóstwo pracy związanej z dopiero co zakończoną galą. Do tematu będziemy mogli wrócić więc dopiero po krótkich wakacjach, które nam wszystkim się należą.

Kamil Kierzkowski

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5