Widok pustych krzesełek na trybunach bolał. I to bardzo [ROZMOWA]

2020-11-01 09:34:17(ost. akt: 2020-11-01 09:43:19)

Autor zdjęcia: TSK Roś Pisz

— Ten mecz, przyznaję, przyniósł mi dużo emocji. Niecodziennie wracają ligowe rozgrywki, zwłaszcza po ponad 20 latach — mówi Zbigniew Bessman. Z prezesem TSK Roś Pisz rozmawiamy o historycznym, udanym rozpoczęciu przygody z III ligą.
O 12:00, niemal jak w kultowym westernie "W samo południe", w Piszu stanęło naprzeciw siebie dwóch godnych siebie rywali. Pod koszami SP nr 1 miało miejsce wydarzenie wyjątkowe. Po przeszło 20 latach przerwy, do stolicy powiatu powróciły typowo ligowe, koszykarskie rozgrywki seniorskie. W normalnych okolicznościach trybuny wypełnione byłyby po brzegi.

— Obecne realia jednak normalne nie są. Obostrzenia związane z koronawirusem sprawiły, że pojedynek, choć tak ważny dla wielu w naszym mieście, musiał zostać rozegrany bez udziału publiczności. Widok pustych krzesełek na widowni bolał. I to bardzo — mówi Zbigniew Bessman, prezes TSK Roś Pisz.

I choć smutek wywoływało to, co poza parkietem, to to, co na nim, ewidentnie cieszyło oko. A za sprawą internetowej transmisji na żywo wydarzenia w Piszu mogli śledzić kibice w całej Polsce. O oprawę audio zadbał związany od lat ze sportem i klubem Mariusz Trupacz, wcielając się — zgodnie z tradycją — w rolę spikera. Po oficjalnym powitaniu drużyn wybrzmiał gwizdek i... rozpoczęła się "ostra jazda".

Lot po punkty

Trudno byłoby sobie wyobrazić ekipie TSK lepsze wykonanie pierwszej akcji. Przy rozpoczęciu najwyżej do piłki podskoczył Mikołaj Lackowski, który od razu posłał ją do Mateusza Bessmana. Piski "Number One" (filar drużyny, grający z nr 1 na plecach — przyp. K.K.) błyskawicznym rajdem zameldował się pod koszem Wilków, co przypieczętował 2 punktami. Parafrazując klasyka: "Był to krótki lot nad parkietem, ale wielki w historii klubu".

Wilki nie zamierzały ustępować pola. Ełccy snajperzy wykazywali się solidną skutecznością, lecz nie na tyle, by "urwać" choć jedną z kwart. Gospodarze wygrywali kolejno 24-18, 22-17, 22-17 i 24-20. Przełożyło się to na imponujący wynik końcowy 92:72. W komentarzach pod transmisją, w morzu gratulacji, widać było mały niedosyt. Wielu liczyło, że uda się "dobić do setki". Zabrakło niewiele.

Inauguracyjny sukces w III lidze mężczyzn to w głównej mierze zasługa rozważnej, konsekwentnej gry podopiecznych Zbigniewa Wykowskiego i Romana Skrzecza.

Nie sposób pominąć jednak i dokonań indywidualnych. Najlepiej punktującym zawodnikiem okazał się wspomniany Mateusz Bessman (17 pkt, w tym 1x3). Poza nim do kosza Wilków trafiali: Kuba Stanisławajtys (16), Michał Zapert (14, 1x3), Artur Klimowicz (11, 1x3), Kamil Zajkowski (9), Mikołaj Lackowski (8), Szymon Tomasiewicz (8), Marcin Gentek (4), Karol Święconek (4), Krzysztof Zajkowski (1). Zwycięstwo solidnym startem zaakcentowali także Bartłomiej Matysiak oraz Jakub Uliszewski.


Obrazek w tresci

fot. Grzegorz Gierej

— Słyszę, że jest chrypa. Dopingowałeś za całą nieobecną publikę? Chyba, że to po świętowaniu triumfu.
— Trochę świętowaliśmy, ale mój obecny stan głosu to zdecydowanie kwestia dopingowania (śmiech). Ten mecz, przyznaję, przyniósł mi dużo emocji. Niecodziennie wracają ligowe rozgrywki, zwłaszcza po ponad 20 latach.

— Dokładnie pamiętasz ekipę, która walczyła te dwie dekady temu?
— Niestety nie. Był to akurat czas, w którym nie było mnie w Piszu. Życie potoczyło się tak, że byłem potrzebny gdzie indziej. Ktokolwiek jednak to nie był, mam do niego duży szacunek. I myślę, że niedzielne zwycięstwo na pewno każdą z tych osób ucieszyło.

— Jak wrażenia po triumfie nad Wilkami?
— To był dobry mecz, postawę chłopaków oceniam na "czwórkę". Brakuje jeszcze nieco zgrania, ale treningi w tym składzie odbywają się tak naprawdę dopiero od 3 tygodni. Z każdym tygodniem będzie lepiej. Bardzo żałuję, że mecz musiał odbyć się bez udziału publiczności. Widok pustych krzesełek na trybunach bolał. I to bardzo. Tym bardziej, że doskonale wiemy, że w Piszu istnieje zapotrzebowanie na rywalizację na tym wyższym, ligowym poziomie. Pozostaje trzymać kciuki, byśmy jak najszybciej mogli znów cieszyć się bezpośrednim wsparciem kibiców.

— Długo nosiliście się z zamiarem spróbowania sił w III lidze?
— Temat co jakiś czas się pojawiał, ale zawsze brakowało czegoś, by postawić tę przysłowiową "kropkę nad i". To, że obecnie gramy, jest efektem "zrywu", który postanowiliśmy wykonać dość niedawno, bo w okresie wakacyjnym. Szybko przeliczyliśmy czym i kim dysponujemy. Sprawę ułatwił fakt, że w obecnej lidze nie będziemy mieli zbyt wielu prawdziwie dalekich wyjazdów. Poza Słupskiem i dwiema drużynami z Kwidzyna, resztę stanowią 3 zespoły z Olsztyna, a także Mrągowo i Ełk.

— Wspomniałeś, że przeliczyliście czym i kim dysponujecie. Zacznijmy od pierwszego.
— Sytuacja klubu jest stabilna, choć zawsze mogłaby być lepsza. Liczymy, że miasto dostrzeże nasz potencjał. Jako TSK wielokrotnie już udowodniliśmy, że możemy być dobrą wizytówką Pisza na arenie nie tylko lokalnej, ale i w zdecydowanie szerszej perspektywie. Nie od nas zależą jednak te decyzje, więc pozostaje robić nam wszystko tam, gdzie to możliwe. Czyli na parkiecie.

— A jak z kadrą? Jest komu rzucać do kosza?
— Obecnie dysponujemy 21 zawodnikami. Nie mamy więc w tej kwestii powodów do narzekań. Chłopaki muszą wręcz walczyć na treningach o to, by załapać się do meczowego składu. To motywuje i podnosi ogólny poziom całego zespołu. Co więcej, wszyscy są naprawdę zmotywowani. To będzie jeden z naszych głównych atutów.

— Co zatem możecie uznać za największą bolączkę?

— Myślę, że jako TSK dość dobrze radzimy sobie z większością problemów, które nas spotykają. Trochę tylko szkoda, że wciąż nie mamy w Piszu hali widowiskowo-sportowej z prawdziwego zdarzenia.

— Kto będzie największym zagrożeniem w lidze?
— Myślę, że Kwidzyn, pierwsza drużyna. To miasto doskonale znane z koszykówki. Wiem, że mają apetyt, by awansować do II ligi. Pozostała część stawki powinna być jednak mocno wyrównana. O wygranej często będzie decydowała po prostu dyspozycja danego dnia. Naszym "roboczym" celem jest miejsce na ligowym podium, by móc myśleć o ewentualnych barażach do II ligi.

— A jeśli uda się wywalczyć awans? Udźwigniecie to jako klub?

— Będziemy wtedy na pewno musieli szukać większego wsparcia finansowego, a także wzmocnień. Za wcześnie jednak, by się tym martwić. To dopiero początek sezonu, a poza tym nie możemy zapomnieć o najważniejszym. Czyli o tym, by wciąż umieć się "bawić" koszykówką. Bo gdy gra przestaje przynosić radość, to traci swoją magię i sens.

— Kiedy teraz spodziewać się TSK na parkiecie?
— 8 listopada mamy zaplanowany w Piszu mecz z AZS UWM II Olsztyn. Czy do niego dojdzie? Trudno cokolwiek zagwarantować. Doszły do nas głosy, że ostatnio wykryto w ich szeregach koronawirusa. Może być tak, że pojedynek trzeba będzie przełożyć ze względu na ich ewentualną kwarantannę. Ale tego typu problemy dotyczą obecnie większości dyscyplin, nie tylko kosza.

Rozmawiał Kamil Kierzkowski

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5