Z Concordią na remis. Znicz spróbuje teraz sił w Legionowie

2020-10-02 09:07:48(ost. akt: 2020-10-03 04:24:33)

Autor zdjęcia: Łukasz Szymański

FUTBOL || Znicz Biała Piska zremisował u siebie (1:1) z Concordią Elbląg i zdaje się mieć już kryzys za sobą. Z trzech punktów po minionym weekendzie cieszą się natomiast MKS Ruciane-Nida i Mazur Pisz. Śniardwy Orzysz mają kolejkę "w plecy".
Pojedynki z Concordią, zapewne jeszcze przez kilka najbliższych lat, cechować będą się szczególnym "ładunkiem emocjonalnym". W Białej Piskiej bowiem wielu kibiców wciąż doskonale pamięta porażkę z 5 czerwca 2019 roku, kiedy to czerwono-zieloni ulegli w Elblągu podczas wielkiego finału Wojewódzkiego Pucharu Polski. Obie ekipy od tamtych chwil przeszły jednak niemałe zmiany. Niezmienne pozostało jednak to, że starcia Znicz-Concordia należą do bardzo zaciętych.

Teoretycznie w lepszej sytuacji (2 punkty przewagi w tabeli) był Znicz. Podopieczni trenera Ryszarda Borkowskiego byli "w gazie" po sprawieni sensacji w Nowym Dworze Mazowieckim (wygrana nad niepokonanymi wcześniej liderami ze Świtu). Dysponowali także atutem własnej publiczności.

Pierwsze minuty wskazywały na to, że Concordii przyjdzie odjechać z pustymi rękami. Stroną narzucającą rytm gry byli gospodarze, którzy w 13. minucie udokumentowali to zdobywając gola (rzut wolny; chirurgicznie precyzyjny strzał Mateusza Furmana w samo okienko).

Strata bramki wyraźnie zmotywowała przyjezdnych do wrzucenia wyższego biegu. — W 23. minucie odebrali piłkę w okolicach linii środkowej, do przodu odważnie ruszył Hubert Otręba, a akcję sfinalizował Dominik Pawłowski, uderzając z ok. 20 m — słyszymy w szeregach Znicza. Elblążanie, choć ich trafienie niezbyt "pasowało" miejscowym kibicom, zdołali wywołać na ich twarzach uśmiech.
A to za sprawą nietypowej "cieszynki". Piłkarze Concordii wykonali bowiem tradycyjną "kołyskę", czym uczcili narodziny Kacperka, syna ich kolegi — Jakuba Bojasa. Jak się okazało, więcej okazji do celebrowania gola nie miała już więcej tego dnia żadna ze stron.

Znicz ma prawo odczuwać jednak duży niedosyt, gdyż — gdyby oceniać mecz nie przez pryzmat tablicy wyników, a "wymiar wizualny" — był stroną lepszą. Co więcej, w ostatnich minutach doszło do dość kontrowersyjnej sytuacji. Po starciu z obrońcą drużyny gości, Jambrzycki upadł w ich polu karnym. Wielu widziało zapewne rzut karny. Arbiter widział to jednak inaczej i postanowił ukarać zawodnika z Białej Piskiej za próbę wymuszenia "jedenastki".

— Jestem bardzo zadowolony z postawy drużyny, mimo że "straciliśmy dwa punkty" — mówi Ryszard Borkowski, trener Znicza. — Zagraliśmy bardzo dobry mecz, choć pojawiły się aspekty, nad którymi musimy popracować. W drugiej połowie nie pozwoliliśmy Concordii się rozwinąć, tak jak przed przerwą. Szkoda, że sędzia podjął kilka kontrowersyjnych sytuacji, z którymi na gorąco trudno nam się pogodzić — podsumował szkoleniowiec, który 3 października poprowadzi swój zespół na wyjeździe przeciw Legonovii Legionowo.

Liderzy zbyt mocni
Po wizycie w Orzyszu, DKS Dobre Miasto wciąż utrzymuje status drużyny niepokonanej w sezonie 2020/2021. Liderzy klasy okręgowej prowadzenie objęli już w 29. minucie spotkania, choć niejeden z obserwatorów meczu miał wątpliwości czy aby przypadkiem nie było "spalonego". Na kolejne bramki kibice musieli czekać do końcowej części pojedynku.

Doczekali się dwóch. I to - w obu przypadkach - po rzutach karnych. W obu jednym z głównych aktorów był stojący w bramce Śniardw Patryk Kleczkowski. Przy pierwszej "jedenastce" popularny "Kafel" faulem próbował uratować pomyłkę kolegów z defensywy. Niestety - jak się okazało chwilę później - gol na 2:0 padł i tak.

Niewiele przed końcowym gwizdkiem goście z Dobrego Miasta dwoili się i troili (m.in. "zamykając się" co chwilę z piłką w narożniku boiska), by "urwać" kilka kolejnych sekund przybliżających ich do triumfu. Było to o tyle zastanawiające, że — pomijając korzystny wynik — to oni głównie tego dnia obijali futbolówką bramkę Śniardw.

Jeden z graczy DKS postanowił w pewnym momencie przeszkodzić Patrykowi Kleczkowskiemu we wznowieniu gry, ale... na chęciach się skończyło. Rozpędzony "Kafel" wpadł w przeciwnika niczym czołg w zapomnianą, porzuconą na poligonie Nysę. Ten runął na ziemię, a arbiter ponownie dmuchnął w gwizdek. Kolejne "wapno", żółta kartka, kolejna bramka. Po upływie regulaminowego czasu gry tablica wyników wskazywała 0:3.

Orzyszanie spadli po porażce na 5. miejsce w tabeli. Czy uda im się szybko wrócić na podium? Dowiemy się 4 października, kiedy to zielono-niebiescy rzucą w Szczytnie rękawicę miejscowemu SKS (13. miejsce).

To była egzekucja

To, co zrobiła dwójka naszych a-klasowych reprezentantów w miniony weekend, można opisać jednym słowem: egzekucja. W sobotę MKS Ruciane-Nida zdeklasował (5:0) przed własną publicznością Start Kruklanki, czym wskoczył na 7. miejsce w stawce. Zaszczytnego miejsca na podium dorobił się z kolei Mazur Pisz. Ekipa ze stolicy naszego powiatu również dysponowała atutem własnej murawy i — również — rozstrzelała (4:0) przyjezdnych. Na listę strzelców aż trzykrotnie wpisał się niesamowicie skuteczny tego dnia Marcin Mąka, a jedno trafienie dorzucił od siebie Krystian Chudzik.

Co ciekawe, identycznym wynikiem zakończył się wcześniejszy pojedynek rozegrany w Piszu przez podopiecznych trenera Sebastiana Poświaty. Wówczas ofiarą Mazura okazała się Wałpusza 07 Jesionowiec.

W najbliższej kolejce MKS Ruciane-Nida spróbuje swych sił na wyjeździe z GKS Dźwierzuty. Piszanie staną natomiast przed jednym z najtrudniejszych wyzwań w całym sezonie. Ich rywalem w Prostkach będą liderzy z miejscowego Pojezierza. Rywale nie tylko nie zaznali ani jednej porażki w sezonie. Nikt nie zdołał "urwać" im punktów choćby jednym remisem.

Kamil Kierzkowski

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5