Ważą się losy oddziału ginekologiczno-położniczego

2019-01-17 20:16:04(ost. akt: 2019-01-17 21:38:32)
Dr Robert Boroń zabrał głos podczas dzisiejszej sesji rady powiatu

Dr Robert Boroń zabrał głos podczas dzisiejszej sesji rady powiatu

Autor zdjęcia: Beata Smaka

Co dalej z oddziałem ginekologiczno-położniczym w piskim szpitalu? Grafik dyżurów na luty nie został jeszcze obsadzony. Brak jest jakichkolwiek konkretów. Jeśli dyrekcji nie uda się znaleźć lekarzy, oddział zostanie zawieszony.
Z udziałem doktora Roberta Boronia, byłego już koordynatora oddziału ginekologiczno-położniczego w piskim szpitalu, odbyło się dzisiejsze (17 stycznia) posiedzenie rady powiatu.

Przypomnijmy. Po tym jak lekarz złożył wypowiedzenie i rezygnację z pełnionej funkcji, przyszłość oddziału stanęła pod znakiem zapytania.

Obecnie dr Robert Boroń ma podpisaną umowę do końca stycznia br. Lekarz podczas dzisiejszej sesji wskazywał na problemy służby zdrowia. Mówił o powodach swojego odejścia. Przede wszystkim jest to zmęczenie i przepracowanie.
— Problemy kadrowe rozpoczęły się na początku ubiegłego roku, kiedy zmarł jeden z ginekologów, a dwóch pozostałych lekarzy dyżurantów odeszło z pracy w naszym szpitalu — wyjaśniał dr Robert Boroń. — Od kwietnia musieliśmy zabezpieczać grafiki, co było niezbędnym elementem, żeby ten oddział w ogóle funkcjonował. Doprowadziło to do tego, że mieliśmy różne ilości dyżurów. Po 5, 10, 11. To wydaje się może proste. Ale takie nie jest, gdy trwa aż 10 miesięcy. Pracujemy na tzw. kontraktach. Na pewno słyszeliście Państwo, jak olbrzymie pieniądze zarabiają lekarze. Ale mam prośbę, zapytajcie się ich za ile godzin. Kontrakty, są pozostałością dawnego systemu, które nie zabezpieczają nikogo. W razie choroby, jakiegoś nieszczęścia ta osoba zostaje z niczym. Nie dostaje ani grosza. Są to umowy śmieciowe i postanowiłem z tym skończyć.

Lekarz podkreślał, że młodzi lekarze nie chcą już pracować na kontraktach, widząc jak niskie emerytury otrzymują ich koledzy po fachu. — Oni po prostu wolą mieć ubezpieczenie, odprowadzane składki. Gdziekolwiek byśmy się nie rozejrzeli, sytuacja kadrowa w szpitalach jest zła. Zawiniły kolejne rządy, które nie interesowały się tym, co będzie z olbrzymią luką lekarską. To dotyczy ginekologów, chirurgów czy internistów.

Dr Robert Boroń dodał również, że młodzi lekarze po skończonej specjalizacji nie zostają w szpitalach. Wolą pracować w poradniach: — Wiedza jakie jest ryzyko w przypadku położnictwa, i jak wielu kolegów kończy w sądzie. Nikt nie chce tego robić. Dziś nadszedł kres tego wszystkiego. I wylała się czara goryczy.

Czy jest szansa, aby dr Boroń został w piskim szpitalu? Jak sam powiedział, warunek jest jeden. Dyrekcja musi zatrudnić dodatkowego lekarza na pełen etat i co najmniej dwóch dyżurantów. — Albo na ten oddział dojdą dyżuranci, którzy nas odciążą, albo my przestaniemy pracować. Bo dalsza praca wiąże się dla nas nie tylko z ryzykiem prawnym, ale i zdrowotnym. Ja sam tego doświadczyłem. Otrzymałem żółtą kartkę od Pana Boga, następna może być czerwona. Na pewno słyszeliście Państwo, że jakiś lekarz umarł na dyżurze. Bo tak się składa, że lekarzowi na kontrakcie wolno pracować 72 godziny albo i dłużej, a drugi lekarz na umowie o prace nie ma prawa tego robić.

— To co się dzieje nie wynika z naszej chciwości, pazerności na pieniądze. Wynika to z ogromnego zaangażowania całego zespołu, pracy włożonej w rozwój tego oddziału. Mamy wspaniałe pielęgniarki i położne, fantastyczną atmosferę. Cały czas wzrasta liczba pacjentek. Po prostu trzeba zdobywać lekarzy. Jak zawodników do klubu piłkarskiego. Te szpitale przetrwają, które będą miały kadrę, które będą płaciły — dodał ginekolog.

Aktualnie na oddziale pracuje trzech lekarzy, którzy dodatkowo przyjmują pacjentki w poradniach w Piszu, Orzyszu oraz Rucianem-Nidzie. Grafik na luty wciąż nie jest obsadzony. Trwa walka z czasem. Dyrektor szpitala Marek Skarzyński zapewniał, że robi wszystko, by znaleźć ginekologów. Jak podkreślał, nie jest to proste. Lekarze nie chcą przeprowadzać się do Pisza, barierą są również m.in. stawki, jakie może zaproponować piski szpital. Marek Skarzyński zwrócił się do dr. Roberta Boronia o pozostanie na oddziale. Z podobnym apelem zwrócił się także wicestarosta Marek Wysocki (starosta Andrzej Nowicki nie był obecny podczas sesji z powodu wyjazdu służbowego).

Przyszłość oddziału ginekologiczno-położniczego wciąż jest niepewna. Tymczasem do wojewody trafił już wniosek o zawieszenie oddziału. Na razie na miesiąc. Pielęgniarki obawiają się, że stracą pracę. Radni deklarują, że nie dopuszczą do zamknięcia oddziału. Na rozwiązanie problemów kadrowych zostało zaledwie kilkanaście dni. Oby czarny scenariusz się nie ziścił.

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5