TSK zdominował ligę. Poziom piszan sprawdzili i Amerykanie [ROZMOWA]

2018-05-26 07:23:26(ost. akt: 2018-05-26 07:27:12)

Autor zdjęcia: TSK Roś

KOSZYKÓWKA/// Juniorzy TSK Roś przypieczętowali swoją dominację w Piskiej Lidze Koszykówki. W meczu o złoto okazali się lepsi od zeszłorocznych czempionów - Jeziorowców. Ich formę 12 maja sprawdzili ponadto wychowani na NBA żołnierze USA.
Po tygodniach zaciętej walki na parkiecie, drużyny biorące udział w tegorocznej edycji Piskiej Ligi Koszykówki wreszcie poznały swoje ostateczne miejsce w szeregu. Zgromadzona licznie publiczność najpierw mogła oklaskiwać pojedynek piskich Absolwentów z Perkozem Ruciane-Nida.

Goście, choć zaprezentowali się z bardzo przyzwoitej strony, musieli uznać tym razem wyższość miejscowych (93:76). Po stronie gospodarzy najczęściej tablicę wyników aktualizował Hubert Czyż (29 pkt), a we znaki Perkozowi dali się również Bartek Matysiak (25), Artur Grabowski (17) i Andrzej Matysiak (10). Ambicji pokonanym jednak nie brakowało, czego dowodem była m.in. solidna dyspozycja Jakuba Stanisławajtysa (34 pkt) i Kacpra Kłosa (22 pkt).

Prawdziwe emocje miały jednak dopiero nadejść. I nadeszły, gdy pod koszem zameldowali się - w pojedynku o złoto ligi - Juniorzy TSK Roś i broniący tytułu Jeziorowcy Pisz. Ex-czempioni już od samego początku robili wszystko, by utrzeć sportowo nosa niesamowitym w tej edycji młodszym rywalom. I wiele wskazywało na to, że owa sztuka może im się udać. Ostatecznie jednak, różnicą ledwie 6 punktów (78:72), to Juniorzy zachowali więcej zimnej krwi w kluczowych momentach, dzięki czemu na ich szyjach zawisły złote krążki.

Na wyróżnienie zasługuje w szczególności Mateusz Bessman, który w trakcie pojedynku zdawał się znajdować więcej w powietrzu niż na parkiecie. Raz po raz ładował piłkę do kosza rywali, do końcowego sygnału kolekcjonując nieprawdopodobną liczbę 52 (!) punktów. Co ciekawe, 10 "oczek" dorzucił również jego młodszy brat Łukasz, z którym zdobyli łącznie ok. 80 procent punktów całej drużyny.

O tym, że "stara gwardia" Jeziorowców ma się dobrze, przekonali kibiców Szymon Milewski (15 pkt), Marek Pomichowski (14), Piotr Pieklik (13), Mateusz Rumiński (12) i Artur Klimowicz (10 pkt).
Obrazek w tresci

Amerykańska szkoła kosza
XXIII edycja Piskiej Ligi Koszykówki (będąca jednocześnie XIII Memoriałem "Świdra" i "Cinka") zapisała się w historii również dodatkowym elementem. Bo gdy Juniorzy TSK cieszyli się ze zdobytego chwilę wcześniej złota, z drugiej strony parkietu do sportowego tańca zapraszała ich już reprezentacja żołnierzy NATO. Amerykanie, z których większość wychowywała się na kultowej lidze NBA, po emocjonującym widowisku pokonali drużynę połączonych sił Gwiazd PLK 81:63 (najwięcej punktów dla "Army of NATO", po 10, zdobyli Bailey i Arcenaux). Po walce obie strony były jednak zgodne, że w najbliższej przyszłości należy zorganizować rewanż.

— W tym sezonie PLK Juniorzy zostawili rywali w tyle. To efekt ich progresu czy słabszej dyspozycji rywali?
— Drużyna juniorów była w tym sezonie mieszanką wybuchową, świetnie łączącą młodość z ligowym doświadczeniem. Bo poza zawodnikami grającymi na co dzień w drużynie piskich kadetów, na parkiecie w barwach TSK mogliśmy oglądać również kilku juniorów obytych z trzecioligowymi parkietami. Mateusz Bessman, Kamil Jeżewski czy mój syn Mateusz to podstawowi zawodnicy takich zespołów jak Politechnika Gdańsk czy AS Mrągowo. Ich doświadczenie było bardzo widoczne w trakcie każdego meczu.

— Było również kluczem do zwycięstwa w lidze?
— Też, choć kluczem była tak naprawdę solidna, przemyślana gra zespołowa. To był fundament, który pozwolił wykorzystać indywidualne predyspozycje danych zawodników. TSK grało dobrze w obronie i bardzo mądrze w ataku.

— Przejdźmy do Amerykanów. W jaki sposób udało się doprowadzić do tego międzynarodowego pojedynku?
— W trakcie czytania jednego z numerów Gazety Piskiej zobaczyłem, że żołnierze amerykańscy rozegrali mecz pokazowy z dziećmi jednej z piskich szkół. Pomyślałem, że warto byłoby zorganizować taki spektakl podczas finału naszej ligi. Cały ten niełatwy projekt udał się dzięki wsparciu ze strony Marka Wysockiego i komendanta jednostki w Bemowie Piskim, ppłk dypl. Jarosława Wyszeckiego. Jednocześnie chciałbym podziękować innym, którzy pomogli w organizacji wydarzenia: znanemu z reprezentacji Polski Pawłowi Papke, burmistrzowi Andrzejowi Szymborskiemu, dyrekcji Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Piszu, całej ekipie TSK Roś Pisz, sponsorom oraz Szymonowi Milewskiemu. Wszyscy wykonaliśmy kawał dobrej, sportowej roboty.

— W jakich nastrojach Gwiazdy PL wychodziły na parkiet? Rywale nie dość, że słusznej budowy, to większość od malucha wychowywana była na NBA.
— Może niektórych to zdziwi, ale nasi chłopcy od samego początku byli nastawieni na zwycięstwo. I pewnie by wygrali, ponieważ na silną, polską obronę strefową koledzy z USA nie mieli lekarstwa. Dopiero na prośbę gości zmieniliśmy naszą obronę ze strefowej na tzw. obronę "każdy swego". Po tym manewrze widowisko było już dużo bardziej ciekawe. Amerykanie mogli zrobić większy użytek ze swej siły fizycznej, co zaowocowało ich zwycięstwem. Warto jednak nadmienić, że nasi chłopcy zagrali ten mecz bezpośrednio po swoich rozgrywkach finałowych, a więc mieli w kościach dodatkowe 40 minut grania.

— Jakie główne cechy, poza siłą, charakteryzowały ekipę NATO?
— Można śmiało powiedzieć, że zaprezentowali się jak prawdziwe lwy parkietu. Szybkość, zwinność, pomysłowość, serce do walki... Nie można im tego odmówić. Przede wszystkim wrażenie robiło jednak to, jak wielką czerpali radość z gry. Myślę, że to jest główny element, którego powinniśmy się od nich nauczyć.

— Przewidujecie rewanż?
— Tak, to była pierwsza myśl, jaka przyszła po końcowym gwizdku sędziego. Pierwsze rozmowy w tym temacie już przeprowadziliśmy. Teraz decyzje leżą po stronie dowódców wojsk. Jednym z naszych marzeń, jako organizatorów Piskiej Ligi Koszykówki, jest to, by NATO wystawiło swoją drużynę w kolejnym sezonie.

— Ostatnio w TSK dzieje się niesamowicie dużo. Zwłaszcza wśród najmłodszych.
— Dokładnie. Młodzieżowe drużyny TSK w minionych tygodniach osiągnęły spektakularne sukcesy. Niesamowitym powodem do dumy są zwłaszcza podopieczni Zbyszka Wykowskiego. Wszyscy cieszyliśmy się z historycznego awansu do ćwierćfinałów mistrzostw Polski U-14, a - zanim się obejrzeliśmy - jesteśmy już w półfinałach. A trzeba przyznać, że jako pokonanych w polu pozostawiliśmy nie byle kogo. Mało kto wierzył, że jesteśmy w stanie ograć tak znane koszykarskie marki jak Poznań czy Żyrardów. Niewiele brakowało, a zwyciężylibyśmy jeszcze z Krakowem.

— Jak realna jest szansa zakwalifikowania się do finałów?
— Nie chcę zapeszać, zachęcam jednak wszystkich do tego, by trzymali kciuki w najbliższy weekend, gdy piscy koszykarze będą walczyli o awans w Radomiu.

— Solidną robotę wykonali ostatnio również ich młodsi koledzy w Białymstoku.
— Tak, zwycięstwo w Małej Lidze Żubrów to kolejny piękny sukces. Podopieczni Karola Święconka udowodnili w Białymstoku, że tak stosunkowo niewielkie miasto jak Pisz potrafi postawić się zdecydowanie większym ośrodkom treningowym, także tym zza granicy jak np. z Białorusi. Gratuluję obu trenerom dobrych efektów. Dziękuję także zawodnikom i ich rodzicom, bez których zaufania nie moglibyśmy zbyt wiele zdziałać. Przed nami przyszłość, starajmy się, aby była jak najlepsza.
Rozmawiał Kamil Kierzkowski
Obrazek w tresci

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5