Katarzyna Kizling poleca

2017-11-09 13:00:00(ost. akt: 2017-11-09 13:12:34)

Autor zdjęcia: Archiwum

CZYTAM BO LUBIĘ/// „Ja, pani woźna” doskonale wpisuje się w nurt kobiecej literatury. Książkę Ewy Ostrowskiej poleca jej córka Katarzyna Kizling.
Czym we współczesnym świecie jest książka? Nie audiobook, nie e-book, nie żadna mniej lub bardziej wirtualnie zapisana treść, tylko tradycyjnie wydana na papierze książka, w miękkiej, lub w bardziej luksusowej twardej oprawie? Ktoś powie, że słowo, to słowo, nieważne jak utrwalone. A jednak – nie. Papierowa książka umiera we współczesnym świecie bardzo szybko. Nie szanuje się jej tak, jak kiedyś. Jest często towarem niemal jednorazowego użytku. Biblioteki prześcigają się w nabywaniu nowości dla swych czytelników, stare książki są wycofywane z półek i dobrze, jeśli znajdą się w antykwariacie, lub gdzieś u bibliofila. W przeciwnym razie kończą swój żywot. Jednak to szelest kartek i ta dziecięca niemal ciekawość, co kryje wnętrze zawarte pomiędzy okładkami sprawia, że mamy do czynienia z prawdziwą książką. Jeśli treść nas porwie, sprawi że nie będziemy się mogli od niej oderwać, poruszy do bólu, doprowadzi do łez, lub po prostu.... zapewni nam dobrą rozrywkę, to jest to powód, dla którego warto czytać i ratować książki od zapomnienia.
Sięgnijmy zatem do bogatej twórczości zmarłej kilka lat temu pisarki Ewy Ostrowskiej. Jej książki, poczynając od tych najwcześniejszych, jeszcze z lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, aż po te najnowsze, wydane niedługo przed śmiercią, pisane były głównie na podstawie doświadczeń życiowych autorki. W zręczny i sugestywny sposób wplatała je w literacką fikcję, tworząc poruszające do głębi powieści obyczajowe, zazwyczaj trudne, nie dające łatwych rozwiązań, bez tzw. happy endu. Ja jednak chciałabym polecić książkę, która nie do końca pasuje do tego kanonu. Przy okazji zdradzę, że znałam bardzo dobrze Ewę. Jestem Jej córką.

Odkąd pamiętam, Mama zawsze pracowała twórczo, z jednym wyjątkiem: w początkowym okresie tzw. transformacji, aby utrzymać rodzinę, imała się różnych prac. Była nawet panią woźną w szkole podstawowej. To jeden z powodów, dla którego napisała książkę pt. „Ja, pani woźna”. Drugi był bardziej związany stricte z pisarstwem. Otóż Mama nie przepadała za tzw. „babską literaturą”, cokolwiek ten dość kolokwialny termin oznacza.

Skoro tak, to pewnego pięknego dnia, dość przekornie powiedziałam Mamie, że wbrew pozorom chyba jest niełatwo stworzyć dobrą „kobiecą” książkę. W domyśle: “Ty, Mamo, takiej pewnie nie napiszesz.” Pomyliłam się. Mama postanowiła, że taka powieść wyjdzie spod jej pióra. Tak powstała “Ja, pani woźna”, doskonale wpisująca się w nurt kobiecej literatury. Dotyka wszystkich problemów, jakie są udziałem dojrzałych kobiet: Główna bohaterka, Katarzyna, boryka się z wieloma trudnościami: rozwód, samotne wychowywanie syna, obwiniającego ją o rozpad rodziny, utrata pracy, plotki uniemożliwiające powrót do zawodowego środowiska, wreszcie kobieca tęsknota za prawdziwą, wspierającą miłością. Wszystko to opisane z lekkim dystansem, ale nie żartobliwie, z prawdziwą lekkością, ale nie beztrosko. Tak jak w życiu, trudne chwile przeplatają się z radosnymi, dramaty nie trwają wiecznie. Lektura tej książki skłania do refleksji, każda z nas może znaleźć tam trochę siebie.

Zaskakujące zakończenie wycisnęło już pewnie niejedną łzę wzruszenia. Jest to jednak zakończenie najlepsze z możliwych. Pewnie to jeden z wielu powodów, dla których książka ta cieszy się niezmienną popularnością wśród starszych i młodszych czytelniczek. Gorąco polecam tę i inne powieści Ewy Ostrowskiej. Katarzyna Kizling


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5