Pokazała, że warto inwestować w swoje pasje

2015-12-26 15:00:00(ost. akt: 2015-12-23 10:50:14)

Autor zdjęcia: Magdalena Kozikowska

Pachnące pierniki, większości z nas, kojarzą się z Bożym Narodzeniem. I właśnie tuż przed Bożym Narodzeniem, równo rok temu, Monika Martyn z Pisza postanowiła, że jej świąteczna choinka będzie cała w piernikach. Wtedy jeszcze nie sądziła, że będzie to początek jej regularnego „pierniczenia” i pomysł na dalsze życie. Dziś jej piernikowe cudeńka znane są nie tylko Piszu, a Państwo Martyn są o krok od otwarcia „Piernikarni Cafe”, niezwykłego miejsca z pyszną kawą, pachnącymi piernikami, kącikiem zabaw dla dzieci i wieloma innymi atrakcjami. To miejsce, jak twierdzą, będzie dowodem na to, że warto inwestować w swoje pasje, bo jak się czegoś bardzo chce to można wszystko.
Monika Martyn ma 27 lat i prawie całe swoje życie mieszkała w Warszawie. Jest inżynierem architektury krajobrazu, lecz nigdy nie pracowała w wyuczonym zawodzie. Na ostatnim roku studiów wyszła za mąż i urodziła córeczkę. Jak większość młodych ludzi, którzy chcą założyć rodzinę, mieli z mężem dylemat: mieszkać z rodzicami, wynająć coś niedaleko, czy może wziąć kredyt na 30 lat?

Pisz? „Jak to?! Przecież ludzie stąd wyjeżdżają”
— W Piszu mieszkała moja babcia, lecz z uwagi na jej chorobę wymagającą stałej opieki, mama zabrała ją do siebie. Trzypokojowe mieszkanie babci czekało... Spakowaliśmy więc wszystkie rzeczy i wszystkie dzieci. Tak, Patryczka miała wtedy ponad rok, a Tosia... byłam parę tygodni w ciąży - opowiada Monika. - To nie była nagła decyzja. Dojrzewałam do tego cały rok. Rozglądaliśmy się, jakby tu sprzedać te 3 pokojowe mieszkanie i kupić coś w Warszawie... albo na obrzeżach... no to może troszkę dalej będzie coś tańszego... gdyby tak dobrać kredyt... Ostatecznie zdecydowała ekonomia i takim oto sposobem znaleźliśmy się w Piszu. Na początku byłam tu sama z Patryczką, mąż miał jeszcze pracę w Warszawie, przyjeżdżał do nas tylko w weekendy. Nie czułam się komfortowo, w samym centrum polskiego bezrobocia, bez pracy, rodziny i przyjaciół. Co robić? Mieszkańcy, których poznawaliśmy robili wielki oczy, gdy słyszeli, że się tu sprowadziliśmy: "Jak to?! Przecież ludzie stąd wyjeżdżają!".
Pomysł na tzw. biznesowe pieczenie pierników przyszedł nieco później.

Zaczęło się od świątecznej choinki
— Zbliżały się święta, Patryczka dostała od babci pieniądze na prezent, a ja postanowiłam kupić za nie coś, co pozwoli na wspólne zajęcie z dziećmi. Pomyślałam: nasza choinka będzie w tym roku cała w piernikach. Zainwestowałam w foremki i inne potrzebne produkty. Razem z Patryczką zabrałyśmy się za piernikowe ozdoby — tak Monika wspomina początki swoich „piernikowych szaleństw”. — Wszystkim znajomym moje pierniki bardzo się podobały, a mnie po jakimś czasie przyszedł do głowy pomysł, że może to jest sposób na zarabianie pieniędzy. Dwójka dzieci zobowiązuje...
Zachęcona przez znajomych, wykorzystując swój plastyczny talent i pomysłowość, Monika Martyn postanowiła podjąć wyzwanie. Na początek udzielała się społecznie w różnych imprezach charytatywnych. Ale zanim do tego doszło to...
— Pewnego dnia zebrałam się na odwagę, przełamałam wstyd, spakowałam swoje pierniki i ruszyłam „w miasto”. Obeszłam sklepy na Placu Daszyńskiego, pokazałam swoje piernikowe ozdoby i... wszyscy je chcieli. Ośmielona tym faktem założyłam fanpage na Facebooku (www.facebook.com/matkapolkapierniczaca), reakcja zainteresowanych moimi wyrobami była podobna. Potem była akcja „Run for Kinga” - poproszono mnie o piernikowe logo, a jeszcze potem... coraz więcej okazjonalnych propozycji. Od prywatnych osób, organizacji i firm. Otrzymałam bardzo wiele ciepła, zachęty i życzliwości od zupełnie obcych mi ludzi — uśmiecha się Monika. — Okazało się, że moje wyroby nie tylko w Piszu bardzo się podobają, co mnie niezmiernie zaskoczyło, ucieszyło i dodało pewności siebie. Pomyślałam: czemu więc nie zająć się tym na poważnie?

Coraz bliżej „Piernikarni Cafe”
Wielkim wsparciem dla piernikowych poczynań naszej bohaterki okazał się jej mąż. Państwo Monika i Łukasz Martyn, wbrew powszechnym narzekaniom, że w Piszu mało się dzieje i nie ma perspektyw na przyszłość postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i sami stworzyć sobie ciekawą pracę, która przyniesie im satysfakcję i stworzy korzyści nie tylko dla nich. Wynajęli za niewielkie pieniądze lokal do remontu i w kwietniu w ramach finansowania społecznościowego PolakPotrafi.pl wystartowali z własnym projektem utworzenia w Piszu kawiarni kulturalno-społecznej „Piernikarnia Cafe”. Pomyślnie przebrnęli przez wszystkie etapy (szczegóły ich projektu na stronie www.polakpotrafi.pl), zebrali wymagane na remont pieniądze. Pan Łukasz sam zrobił projekt technologiczny pod piernikarnię i według tego projektu własnoręcznie remontuje lokal, bo na zatrudnienie pracowników po prostu nie było ich stać.
— Zgodnie z projektem na początku w piernikarni będzie można zakupić moje wyroby, bo na tzw. część pieczeniową otrzymam dofinansowanie z PUP, a dopiero później powstanie część kawiarniana, gdzie będzie można zjeść pyszne domowe ciasto i napić się dobrej kawy. Mam także w planie prowadzenie warsztatów z robienia pierników z najmłodszymi, po to aby zaszczepić w nich chęć do pracy i samorealizacji — mówi Monika. Wszystko to Państwo Martyn zaplanowali z myślą o mieszkańcach Pisza, wielu z nich od początku kibicuje temu pomysłowi. Warto przy okazji wspomnieć, że w tym roku Pani Monika była nominowana przez Kapitułę Wilka Piskiego do nagrody w kategorii „Postawa godna pochwały i propagowania” właśnie za pomysł i realizację tego projektu.
— Marzę o tym, aby lokal w pełni funkcjonował na moje urodziny, 1 marca — dodaje Monika Martyn.

Elżbieta Żywczyk
e.zywczyk@gazetaolsztynska.pl


Czytaj e-wydanie Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. 

Swoją stronę założysz TUTAJ ".

 Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: kliknij

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5