Piski zamek w polskiej literaturze

2024-05-17 05:00:00(ost. akt: 2024-05-17 05:32:22)

Autor zdjęcia: Ze zbiorów Andrzeja Knyżewskiego

Auto tego artykułu twierdzi m.in., że: "potencjał rozwojowy, jaki tkwi w ruinach piskiego zamku jest ogromny. Bardzo optymistyczne jest, że piska opinia publiczna z zainteresowaniem śledzi ten temat, że powstały inicjatywy społeczne wspierające idee rewitalizacji zamkowego terenu. Jest to cenny partner do współpracy".
Prowadzone na terenie dawnego krzyżackiego zamku wykopaliska archeologiczne uświadomiły nam z jak poważnym wyzwaniem trzeba się będzie zmierzyć, żeby właściwie wykorzystać ogromny potencjał tego miejsca.

Towarzyszy temu bardzo duże zainteresowanie i ożywiona dyskusja, co zrobić z odsłoniętymi murami zamku, jak je wykorzystać w przyszłości. Odnotować trzeba, że pojawiają się też głosy skrajnie odmienne, które kwestionują zasadność tych prac, sprowadzając wszystko do prymitywnego pytania i stwierdzenia - po co?

Nie moją rolą jest polemika z tymi głosami. Dla mnie sprawą oczywistą jest, że ruiny piskiego zamku należy odsłonić, wyeksponować oraz stworzyć z nich główną atrakcję turystyczną Pisza. Artykuł ten w jakiejś części jest odpowiedzią na tak postawione pytanie, chociaż jego istotą jest przedstawienie czytelnikom nieznanej roli, jaką odegrał zamek w polskiej literaturze XIX i XX w. oraz wynikających z tego paraleli i współczesnych odniesień.

Nie tylko wojskowa twierdza

Piski zamek ma niezwykłą i bogatą w wydarzenia historię. Decyzję o jego budowie podjął Henryk Dusemer - wielki mistrz zakonu krzyżackiego, a jego powstanie datowane jest na rok 1345. W ówczesnych realiach politycznych miał on bardzo duże znaczenie dla bezpieczeństwa państwa krzyżackiego.

W okresie XIV i XV w. zamek był kilkukrotnie zdobywany i niszczony zarówno przez Litwinów, jak i Polaków. Wydarzenia te odbiły się głośnym echem w średniowiecznej Europie i zostały opisane przez ówczesnych dziejopisarzy. W murach piskiego zamku gościli najbardziej znamienici przedstawiciele ówczesnego państwa krzyżackiego. Był on ulubioną rezydencją ostatniego wielkiego mistrza zakonu i pierwszego, świeckiego władcy Prus - Albrechta Hohenzollerna.

W późniejszym okresie zamek został rozbudowany i nadal miał duże znaczenie militarne dla państwa pruskiego. W okresie tym pełnił rolę nie tylko wojskowej twierdzy. Dla elity rządzącej państwem pruskim piski zamek i okolica były atrakcyjnym miejscem polowań, wystawnych przyjęć i jednocześnie rezydencją oraz miejscem politycznych spotkań koronowanych głów państw. Na piskim zamku gościł Fryderyk III, król Polski August II Mocny oraz król Stanisław Leszczyński.

Można przypuszczać, że wielkość zamku i otaczających go fortyfikacji miała na koronowanych głowach państw ościennych wywołać wrażenie potęgi państwa pruskiego. Niestety, wraz z rozbiorami i upadkiem Polski, zamek stracił swoje militarne znaczenie.

Zmienił swoją funkcję, przeznaczenie, a druga wojna światowa i bezmyślność władz Pisza w latach 60 ub.w. dopełniły dzieła zniszczenia. Wszystko zostało zrównane z ziemią. Do początków lat 2000 mogliśmy jedynie snuć przypuszczenia na temat jego wielkości. Dopiero przeprowadzone wykopaliska dały współczesnym wyobrażenie o wielkości zamku - twierdzy w Johannisburgu.

Literacki celebryta?

Ta niezwykle bogata historia zamku to nie tylko ciąg wydarzeń historycznych i materialny wymiar odsłoniętych murów i fundamentów. Jeśli chcemy opowiedzieć jego historię w pełnym i szerokim kontekście, osadzoną w polskich realiach musimy mieć świadomość, że piski zamek od XIX w. do wybuchu II wojny światowej był swego rodzaju literackim celebrytą i miał określoną rolę do spełnienia, czyli miał się wpisać w upowszechnienie historii Polski w latach zaborów.

Wydarzenia związane z piskim zamkiem wykorzystane zostały w bestsellerowych dziełach tamtych czasów oraz popularnych powieściach historycznych dla młodzieży, o czym będzie poniżej. Fakty te są chyba raczej nie znane piskiej opinii publicznej.

Ale po kolei. W literaturze polskiej pierwszymi informacjami związanymi z zamkiem Johannisburg były zapisy Jana Długosza w sporządzonej przez niego w połowie XV w. Kronice Dziejów Polski. Źródłem informacji dla Długosza były zapisy kronikarza niemieckiego Wiganda z Marburga. Długosz zlecił przetłumaczenie na łacinę zapisów związanych z walkami Zakonu Krzyżackiego z Litwinami oraz dokonał ich historycznego opracowania. Na temat walk Krzyżaków i Litwinów oraz zdobycia zamku w Johannisburgu, Długosz napisał tak:

„Roku Pańskiego 1361… Książę Litewski Kiejstut, jako zdobycz cenniejsza … odprowadzony do Marienburskiego zamku… i tam w kajdanach do ciężkiego więzienia wtrącony, przez dwa lata jęczał w niewoli, aż dopiero przy pomocy jednego nowo ochrzczonego Litwina, który się w Marienburgu przechował umknął z więzienia….. Potem pieszo i nocami wędrował na oślep, lecz kiedy mniemał, że zbliża się na Litwę, wszedł na Mazowsze. Tam od swojej córki Anny czyli Danuty żony księcia mazowieckiego Janusza, poznany i z radością przyjęty, wziął zbrojny poczet ludzi i na Litwę wrócił…. Niezadługo, zebrawszy wojsko celem pomszczenia swoich więzów, wpadł do Prus zamek Johannsberg /castrum S. Joanis/ obległ… i pojmawszy z wielu innym Jana Kollina komtura, podobnież gród ten ogniem zniszczył”.

Wigand samo zdobycie zamku opisał tak: „Kinstut z poganami zdobył Johannsburg i w perzynę go obrócił. I dowiedziano się potem, że rządca zamku wraz towarzyszem swoim ukryli się byli w lamusie, które to miejsce dobyto i ich wzięto, nazwisko rządcy było Jan Kolin. Wiele przy tem król chrześcijanom przy tem zamku złego zrobił” /za Zamek Pisz/.

W swojej kronice, Długosz dość szczegółowo przedstawił łupieżcze wyprawy Kiejstuta na państwo krzyżackie w roku 1365. Zdobyto wtedy między innymi powtórnie zamek w Piszu, przy okazji bezlitośnie łupiąc , paląc wsie i wyrzynając ludzi. Wojska krzyżackie nie były Litwinom dłużne, obie strony w odwecie stosowały te same metody. Krzyżacy na Litwie robili to samo.

Na temat zdobycia Johannisburga w roku 1365, Długosz napisał tak: „Kiejstut… wybrał się powtórnie, przeciw Litwie, i zdobył zamek Johannisburg, a złupiwszy go i ogniem zniszczywszy, wymordował znaczną liczbę chrześcijan, część zaś w niewolę zabrał i pognał na Litwę”. Wigand z Marburga zdobycie zamku opisał tak: „Kiejstut mocno dobywa Johannisberga, rządca zamku zaś ze swoimi uciekł kloaką /wieża kloaczna/. Były też tam statki za pomocą, których Litwini szkodę robili, bo je drzewem i smołą pozabijali i pod kloakę zaprowadzili, wiatr zaś ogień wzniósł do góry. Przełożony Jan Collint wraz ze swymi ratował się w zamku, spalili go”.

Szajnocha, Sienkiewicz, Kraszewski i inni literaci

Te dwa wydarzenia z zamierzchłej przeszłości Pisza, w połowie XIX w. zostały wykorzystane przez Karola Szajnochę /1818-1868/, polskiego pisarza i historyka w jego trzytomowym, największym dziele p.t. „Jadwiga i Jagiełło”.


Jedno z kolejnych wydań dzieła K.Szajnochy - "Jadwiga i Jagiełło"

Był to fabularyzowany, literacki dokument poświęcony dziejom Polski i jej przymierza z Litwą za panowania królowej Jadwigi i Jagiełły. Warto w tym miejscu zacytować, w jaki sposób autentyczne wydarzenia z Johannisburga przedstawił Szajnocha czytelnikom:

„Litwini niespodzianym nocnym napadem zamek krzyżacki w Johannisburgu zdobyli. Przy świetle pochodni każe Kiejstut całą pojmaną załogę w ciasny zapędzić dziedziniec. Litwa jęła domagać się, aby wszystkich Niemców w pień wyciąć . Wtedy dowódca zamku komtur Otto, sędziwy starzec o drewnianej nodze, wystąpił przed Kiejstuta, prosząc o śmierć dla siebie, łaskę dla jeńców. Łatwie wzruszony Kiejstut, podał mu rękę, mówiąc: „Tobie i czterem jeńcom, których sam spośród jeńców wybierzesz, wolne w każdej chwili wyjście z Johannisburga”.


Pomnik K. Szajnochy na lwowskim cmentarzu.

Oczywiście, jak Państwo się domyślacie jest to literacka fikcja autora. Kiejstut nie był ucieleśnieniem rycerskości, nie było również w Johannisburgu szlachetnego komtura o drewnianej nodze. Właśnie w taki nowatorski sposób, przenikania fikcji literackiej i autentycznych wydarzeń, Szajnocha popularyzował historię przymierza Polski i Litwy w czasach zaborów.

Dzieło Szajnochy cieszyło się ogromną popularnością, zaczytywali się nim zarówno uczeni, jak i zwykli, prości ludzie. Poczytność i popularność przypominała popularność trylogii i „Krzyżaków” Sienkiewicza, który był także pod wrażeniem twórczości Szajnochy.

Na niej się wychował, a w późniejszym czasie wykorzystał ją z wielkim powodzeniem przy pisaniu swoich książek. Tak na marginesie, przyznacie Państwo chyba, że stworzona przez Szajnochę postać sędziwego piskiego komtura, szlachetnego kuternogi z drewnianą nogą, coś na wzór pirata z powieści Stevensona, odbiega całkowicie od sienkiewiczowskiego stereotypu krwiożerczego krzyżaka. Jest ona nie tylko sympatyczna, ale i bardzo oryginalna.

Temat związany z wydarzeniami zdobycia przez Litwinów Johannisburga podjął także inny bardzo poczytny i lubiany przez czytelników pisarz – Józef Ignacy Kraszewski /1812-1887/. Był to wydany w 1846 roku wierszowany utwór p.t. „Anafielis.Pieśń III. Witoldowe boje”. Jest to utwór mało znany i mało ceniony.


Okładka pierwszego wydania utworu "Anafielas" z roku 1845.

Również w beletrystyce adresowanej do młodzieży znajduje się pozycja przedstawiająca wydarzenia z zamku Johannisburg. Jest nią wydana w roku 1925 powieść dla młodzieży p.t. „Z dziejów Litwy”. Autorką jest Maria Reutt /1868-1942/ - polska pisarka młodzieżowa, pedagog i działacz społeczny. Wymienić też trzeba Melchiora Wańkowicza i jego „Na tropach Smętka”, ale ta książka jest doskonale czytelnikom znana. Powyższe utwory, a zwłaszcza „Jadwiga i Jagiełło” i „Na tropach Smętka” są ważnymi pozycjami w historii polskiej literatury.
Zebrał i opracował Andrzej Knyżewski


ZDANIEM AUTORA
Andrzej Knyżewski:
Podejmując się wyeksponowania ruin dawnego krzyżackiego zamku, trzeba nie tylko zastanawiać się nad technicznym sposobem udostępnienia odsłoniętych ruin, ale także równolegle, nad atrakcyjną narracją historii tego miejsca. Uważam, że ta narracja powinna uwzględniać szeroki kontekst, a związki zamku z dziejami Polski i jej kulturą powinny być szczególnie wyeksponowane. Nie możemy zapominać o kontekście litewskim. Turyści z Litwy też odwiedzają miejsca związane z ich historią i ich bohaterami narodowymi, a do granicy z Litwą jest bardzo blisko. Zastanawiając się nad przyszłością ruin piskiego zamku nie sposób nie zrobić odniesienia do wyeksponowanych ruin zamku w bliskim nam Szczytnie. Jego historia jest dużo skromniejsza od historii naszego zamku, nie mówiąc już o wielkości. Szczytno
zdecydowało się na odsłonięcie ruin już dość dawno. W roku 2021 kosztem 15,9 milionów złotych, w tym 7,7 miliona zł z UE, udostępniono zagospodarowane ruiny zwiedzającym. Trzy miesiące po udostępnieniu, ruiny zamku odwiedziło 100.000 turystów. Taką oficjalną informację przekazał tamtejszy urząd. Ktoś powie, że to zasługa Sienkiewicza i filmu „Krzyżacy” /jak ważna jest ta historia i kultura/. To jest tylko część prawdy. Wcześniej Szczytno nie było miejscem szczególnych atrakcji, tłumów turystów tam nie było. Sukces był możliwy dzięki mądrej i konsekwentnej pracy tamtejszego samorządu, który w oparciu o współpracę z historykami i specjalistami różnych dziedzin dokonał tego. Potencjał rozwojowy, jaki tkwi w ruinach piskiego zamku jest ogromny. Bardzo optymistyczne jest, że piska opinia publiczna z zainteresowaniem śledzi ten temat, że powstały inicjatywy społeczne wspierające idee rewitalizacji zamkowego terenu. Jest to cenny partner do współpracy. To stwarza dla nowej władzy dobry klimat, a nam nadzieję, że rewitalizacja ruin zamkowych będzie traktowana odpowiedzialnie i stanie się w tej kadencji inwestycją priorytetową. O skali trudności tej inwestycji i związanej z tym odpowiedzialności niech świadczą słowa burmistrza Szczytna, który stwierdził, że była to najtrudniejsza inwestycja w ciągu całej historii tamtejszego samorządu. Oceniając, jako mieszkaniec, to co zostało dotychczas zrobione, czyli w minionej kadencji samorządu - jest wrażenie zupełnego chaosu, braku strategii, koordynacji i systemowych rozwiązań, a także braku wystarczającej współpracy ze specjalistami, a to jest groźne. Improwizacja i pójście na skróty oznacza prostą drogę do klęski. Niepokojące jest, że chodząc po rozkopanym i de facto nie zabezpieczonym terenie zamku można znaleźć wiele walających się artefaktów w postaci ciekawych fragmentów średniowiecznej ceramiki t.z.w. „siwej”, kości zwierząt, itp. Przecież odnalezione artefakty powinny być zebrane i stanowić element stałej wystawy związanej z życiem codziennym mieszkańców zamku. Prowadzone po sąsiedzku, w Szczytnie, przed i w czasie rewitalizacji prace archeologiczne, jak również na terenie zamku w Ełku dostarczyły bardzo dużą ilość artefaktów i zabytków. Dlaczego miałoby być inaczej w Piszu. Trudno uwierzyć i nie uwierzę, że w Piszu przy tak olbrzymim zakresie prac wykopaliskowych nic nie znaleziono. Czy w ogóle były tam jakieś badania, analizy, czy np. zlecono po odkryciu palisady badania dendrologiczne, co powinno być standardem, czy sprowadzono wszystko do zasypania i szybkiego wywozu ogromnych mas ziemi bez względu na to, co w niej się znajdowało. To wszystko jest bardzo niepokojące. A może nic o tym nie wiemy?



2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5