Rok 1958. Przyjazd Melchiora Wańkowicza do Rucian i Wojnowa

2024-02-06 12:00:00(ost. akt: 2024-02-06 15:05:12)
Melchior i Zofia Wańkowiczowie nad jeziorem Nidzkim

Melchior i Zofia Wańkowiczowie nad jeziorem Nidzkim

Autor zdjęcia: T.Trepanowski

W tym roku, 10 września, przypada 50. rocznica śmierci Melchiora Wańkowicza. W naszym cyklu publikacji pt. „Dawny Pisz: historie znane i nieznane” publikujemy dziś artykuł autorstwa Andrzeja Knyżewskiego opisujący nieznane szerzej szczegóły pierwszej po drugiej wojnie światowej wizyty pisarza na ziemi piskiej.
Sejm RP w lipcu ub.r. podjął uchwałę, że rok 2024 będzie Rokiem Melchiora Wańkowicza. Cała Polska uczci pamięć wybitnego pisarza i jego twórczość. W obchodach nie może zabraknąć naszego lokalnego akcentu.

Melchior Wańkowicz na kartach książki „Na tropach Smętka” przedstawił przedwojenny obraz Pisza i na trwałe wpisał się w historię naszego miasta. Dzisiejszy artykuł opisujący nieznane szerzej szczegóły pierwszej po drugiej wojnie światowej wizyty pisarza na ziemi piskiej niech więc będzie skromnym wkładem w ogłoszony Rok Wańkowicza.

Wszystko nabrało innego wymiaru i znaczenia…

Materiały do napisania artykułu posiadałem już od dość dawna. Z dzisiejszej perspektywy bardzo żałuję, że do jego napisania nie doszło jednak wcześniej. Moim zamiarem było przedstawienie czytelnikom szczegółów wspomnianej wyżej wizyty w szerszym kontekście oraz zrobienia pewnej retrospekcji.

Miała to być też próba odpowiedzi na pytanie: kim byli występujący w archiwalnych materiałach bohaterowie i co zostało zachowane w społecznej pamięci? Pierwsza próba retrospekcji była zupełnie nieudana. Nikt z osób, z którymi rozmawiałem, mieszkających w odwiedzanych przez pisarza miejscowościach nie pamiętał tamtych wydarzeń i nazwisk związanych z tą wizytą.

Dopiero rozmowa z nieodżałowanej pamięci Heniem Siwonią z Wojnowa dała nadzieję, że plany te mogą się ziścić. Jesienią ubiegłego roku umawialiśmy się, że jeśli Jego stan zdrowia się poprawi, przyjadę do Niego. Henio miał zaaranżować wywiad z najstarszym żyjącym mieszkańcem Wojnowa. Niestety, nie dane nam było tych planów zrealizować. Henio zmarł… Zdążył mnie jeszcze poinformować, że dwa tygodnie wcześniej najstarszy mieszkaniec Wojnowa… zmarł. Wszystko nabrało innego wymiaru i znaczenia…

„Od przemówień proszę mnie zwolnić”

Opisując samą wizytę, musimy się cofnąć do roku 1947, kiedy to autor „Na tropach Smętka” wyjechał z Londynu i zamieszkał w Stanach Zjednoczonych, gdzie wiódł żywot politycznego emigranta. Komunistyczna władza miała świadomość co znaczy dla Polaków Melchior Wańkowicz.

Od dłuższego czasu kusiła pisarza obietnicami wznowienia wydań jego książek oraz stworzenia warunków do powrotu i pracy w kraju. Negocjacje trwały kilka lat. Wańkowicz powrócił do Polski w roku 1958. Jego pierwszą podróżą na Mazury był przyjazd do Ełku na państwowe uroczystości odsłonięcia pomnika Michała Kajki, które odbyły się 16 sierpnia 1958 r.

Władza ludowa przygotowując uroczystości, chciała żeby pisarz nie tylko wziął w nich udział, ale również miał tam swoje wystąpienie. Wańkowicz odmówił: „Przyjadę, jako obserwator, od przemówień proszę mnie zwolnić. Blisko ćwierć wieku nie byłem na Mazurach i nie mam pewności, czy teraz nie objeżdżałbym ich z równie ciężkim sercem […] Nie znoszę frazesów i mówić o Kajce, jak się urzeczywistniły jego marzenia, nie potrafię”. Były to bardzo mocne słowa wobec komunistycznej władzy. Kolejne jego przyjazdy na Mazury miały zupełnie inny charakter.

Na ziemię piską Wańkowicz przyjechał już 1 października. Był to kameralny wyjazd w miejsca szczególnie przez niego zapamiętane i opisane w książce „Na tropach Smętka” — było to Wojnowo i okolice Rucianego-Nidy. Wańkowiczowi towarzyszyła w wyjeździe małżonka Zofia oraz Wacław Gołowicz, dyrektor Biblioteki Publicznej w Mrągowie i Tadeusz Młodkowski, zamieszkały w Mrągowie przedwojenny senator II RP.

Tej ostatniej postaci warto kilka słów poświęcić, gdyż była to postać wybitna: historyk, żołnierz Legionów, oficer W.P. polityk, w latach 1935-36 senator. Znał język niemiecki, szwedzki, rosyjski i łacinę. Był niezwykle szanowany w Mrągowie, cieszył się ogromnym autorytetem wśród mieszkańców. Wielkie zaufanie do niego mieli również miejscowi Mazurzy. Wańkowicz i Młodkowski byli przedstawicielami establishmentu II RP, obaj pochodzili z kresów i zapewne doskonale się znali z przedwojennych czasów.

Młodkowski w 1958 roku nie był już osobą aktywną zawodowo, wszystko więc wskazuje, że dla Wańkowicza nie znającego powojennych realiów tych terenów był osobą, do której mógł mieć zaufanie w czasie tej podróży. W wyjeździe uczestniczył także Tadeusz Trepanowski, reporter olsztyńskiej „Panoramy Północy”, który uwiecznił wyjazd Wańkowicza na reporterskich fotografiach. Ze spisanej w 1964 r. relacji Gołowicza możemy poznać szczegóły tej wyprawy.

Pierwszy przystanek: Pupy

1 października już od godz. 9.00 rano oczekiwano na przyjazd Wańkowicza. Wszyscy, w tym również pracownicy biblioteki, tym przyjazdem byli bardzo podekscytowani. Pomieszczenia biblioteki zostały specjalnie udekorowane kwiatami, co i rusz ktoś gorączkowo podbiegał do okien, wyglądając gości.

Wyjazd miał nastąpić o godz. 10.00. Okazało się, że na specjalne życzenie Wańkowicza w grupie znalazł się Tadeusz Młodkowski. Pisarz chciał z nim w czasie podróży porozmawiać na tematy związane z historią Mazur. Do Młodkowskiego zwracano się „panie profesorze”.

Z uwagi na to, że wyjazd początkowo planowany był w składzie 4 osób, Gołowicz nie był pewien czy będzie dla niego miejsce. Punktualnie, Wańkowicz wraz z małżonką przyjechał swoim nowym, lśniącym Mercedesem. Autor wspomnień zaskoczony był faktem, że pisarz znał tak dokładnie lokalizację biblioteki.

Wszyscy się przywitali. Wańkowicz z małżonką pożartował z pracownikami, pani Zofia wspomniała, że ona kiedyś również była bibliotekarką. Ustalono plan wyjazdu: do Pup/Spychowo/, okolic Rucianego i Wojnowa. Na przewodnika wyprawy wybrano Gołowicza, nazywając go Napoleonem. Wszyscy, objuczeni torbami i aparatami fotograficznymi zapakowali się do samochodu, by wyruszyć tropami Smętka.

Po drodze pisarz z zaciekawieniem obserwował mijany krajobraz i wypytywał o różne sprawy społeczno-gospodarcze. Interesował się bardzo rolnictwem, zagospodarowaniem pól uprawnych, czy ziemia jest we władaniu rolników indywidualnych. Wyjaśniano mu kwestie PGR-ów, przymusowej kolektywizacji, pomocy państwa dla rolników, pomocy z UNRRA, itd.

Pierwszy przystanek Pupy. Wańkowicz wszystkim zaimponował fotograficzną pamięcią. Pomimo, że od 23 lat nie widział tych terenów, doskonale pamiętał z którego miejsca spływał Krutynią, krzycząc do małżonki: „– Zosiu to z tego miejsca wypływaliśmy z Tirliporkiem”. Pamiętał nawet, których budynków w tym czasie tam nie było.

Kolejny etap: Ruciane

Zatrzymują się w domu wczasowym (zapewne w „Perle Jezior”). Mijają kolejne sale, nie napotykając nikogo. Po drugiej stronie budynku widoczne jest jezioro Nidzkie, na drugiej stronie jest półwysep Skonał, do którego Wańkowicz chciał dojechać.

Wracając, przy drzwiach wejściowych drogę zabiegła im starsza pani. Pisarz przedstawił się: „– Wańkowicz jestem.” Na twarzy starszej pani pojawił się szeroki uśmiech: „– Ja znam Pana, oczywiście z fotografii.” Rozpromieniona starsza pani wytłumaczyła, jak mają tam dojechać.

Na półwyspie Skonał przed wojną mieszkał opisany w „Na tropach Smętka” Grenda, u którego oboje z córką nocowali. Wańkowicz chciał się z nim spotkać. Po drodze spotkali ekipę filmowców, jednego z nich pisarz rozpoznał: „– To pan mi tak nastawił przysłonę, że zepsułem cały film – wszyscy się uśmieli z tej pomyłki.”

Po dotarciu do leśnej osady spotkana starsza kobieta nie słyszała nic o Grendzie: „— ja tu od 4 lat mieszkam”— odpowiada. Pojechali dalej. W pewnym momencie las się urwał i ukazał się mały biały domek nad jeziorem. Wańkowiczowi coś się przypomniało: „– Zośka. To tu podpłynęliśmy.”

Nazwisko Wańkowicza u zastanej gospodyni nie wywołało najmniejszego wrażenia. Odesłała ich do pobliskiej leśniczówki. Na podwórzu zastali spłoszoną widokiem tylu obcych, dziewczynę w wieku 14-15 lat. Wańkowicz, stojąc w charakterystycznym rozkroku, nieoczekiwanie zapytał, zwracając się do niej per pani, czy pisarz Putrament bywa w tych stronach, czy zna to nazwisko.

Dziewczyna potwierdziła, że tak, że bywa tutaj co roku. W domu obecna była matka. Akurat trafili na obiad. Przy stole siedziały jeszcze dwie kobiety z dwójką dzieci. Wańkowicz przedstawił siebie i pozostałych gości. Wszyscy weszli do środka.

Niestety, w tym miejscu tekst jest odręczny i bardzo nieczytelny. Wynika z niego, że pisarz miał tam swego rodzaju występ, autor określił to, jako prelekcja. Melchior Wańkowicz mówił o swoich przeżyciach i opiewał przyrodę Puszczy Piskiej. Wypowiadane słowa podkreślał wyrazem i mimiką twarzy oraz teatralnymi gestami. Przypominało to spektakl teatralny. Wszyscy byli pod wielkim wrażeniem popisów oratorskich pisarza. Autor wspomnień odnotował, że „naród klaskał, aż się sufit unosił”. Grendy Wańkowicz nie odnalazł.

Z leśniczówki pojechali do Wojnowa

Do klasztoru nad jeziorem Duś nie pojechali. Zatrzymali się w Wojnowie w szkole podstawowej. Po stromych schodach udali się na poddasze, gdzie mieszkała nauczycielka Anastazja Makarowska. Powiedziała Wańkowiczowi, że pamięta jego wizytę w Wojnowie. Ona również oprowadziła ich po wsi. Byli w cerkwi. Wacław Gołowicz nie pozostawił obszerniejszej relacji z pobytu w Wojnowie.

Wspomnienia urywają się dość nagle. Końcowe zdanie brzmi: „ Po kielichu z płaskiej butelki najstarszy filipon „Krepka” - potrafił posiedzieć”. Wnioskować można, że wyprawa Wańkowicza zakończyła się tradycyjnym akcentem. Przekorne i żartobliwe pytanie… czy ten akcent zakończył się tylko na jednej piersiówce? Niestety nie wiemy.


Wojnowo, M. Wańkowicz w rozmowie ze Stefanem Makarowskim
foto. T. Trepanowski.

Z wyprawy pozostało dość dużo reporterskich fotografii wykonanych przez Tadeusza Trepanowskiego. Na zdjęciach widzimy pisarza w towarzystwie uczestników wyjazdu, jak i Anastazji Makarowskiej. Na kilku zdjęciach Wańkowicz został sportretowany w towarzystwie najstarszego w tym czasie, mieszkańca Wojnowa, Stefana Makarowskiego. Na jednym wspólnie trzymają książkę, widać, że prowadzą ożywioną rozmowę. Właśnie to zdjęcie jest najbardziej intrygujące.

Zestawienie wspomnień Gołowicza ze zdjęciem nie pozostawia wątpliwości, że „Krepka” to Stefan Makarowski, trzymana książka to oczywiście „Na tropach Smętka”. Kim był Stefan Makarowski, o czym z takim ożywieniem rozmawiał z pisarzem? Być może odpowiedź na to pytanie zawarta jest w książce oraz w opisie Wojnowa i karczmy wojnowskiej oraz jej bywalców.

Fragment tego opisu brzmi: „W ogólnej sali miejscowej oberży znajdujemy imponujących brodaczy, którzy siedzą na ławach, z powagą gładząc brody”. Dalej Wańkowicz pisze, że z chłopami będącymi w oberży toczył rozmowy w języku rosyjskim. Być może, że z Makarowskim również? Niestety z dostępnych archiwaliów nic więcej już ustalić się nie da.

Związki Melchiora Wańkowicza z ziemią piską są mało poznane. Pisarz wielokrotnie tutaj przyjeżdżał. Był w Piszu, Orzyszu, Rucianem-Nidzie. Odwiedzał szkoły i zakłady pracy, były z nim spotkania w domach kultury. Przychodziły tłumy.

Przedstawione archiwalne dokumenty ukazują nieznane szerszej opinii publicznej szczegóły jego pierwszego po wojnie przyjazdu na ziemię piską. W spisanej przez Gołowicza relacji na pewno wiele ważnych wątków zostało przez autora z różnych względów pominiętych. Pomimo tego niedosytu, jej wartość jest duża.

Refleksja, jaka się nasuwa po ich przeczytaniu jest taka, że przyjazd Wańkowicza do Rucian i Wojnowa był jego osobistym wyborem i wewnętrzną potrzebą, a nie obowiązkiem wobec władzy, jak to miało miejsce podczas wizyty w Ełku. Chciał skonfrontować przedstawiony w książce „Na tropach Smętka” obraz Mazur z powojenną rzeczywistością. Zobaczyć, jak żyją niektórzy opisani i życzliwie zapamiętani przez niego bohaterowie książki.

Dzięki relacji Gołowicza możemy poznać pisarza od strony prywatnej. Wyłania się z niej obraz bardzo towarzyskiego, otwartego i życzliwego, pełnego humoru człowieka, który potrafił zauroczyć swoją osobą całe towarzystwo (występ w leśniczówce). Piersiówka i kieliszeczek również bardzo sympatycznie wpisują się w atmosferę tej wyprawy, a obecność małżonki Zofii podkreśla tylko, jak ważny i wyjątkowy dla pisarza był ten wyjazd.

Warto zwrócić uwagę na fragment relacji dotyczący Jerzego Putramenta. Zaskakujące pytanie Wańkowicza o przyjazdy Putramenta do leśniczówki na pewno nie było przypadkowe. Wańkowicz bardzo starannie przygotowywał się do swoich wyjazdów, a więc przypuszczać można, że wiedział wcześniej o przyjazdach Putramenta w to miejsce.

Jeśli tak było, to oratorski występ też nie był przypadkowy. Bez wątpienia, o popisach Melchiora, Putrament na pewno szybko się dowiedział i o to Melchiorowi zapewne chodziło. Poglądy na ówczesną rzeczywistość jakie ich dzieliły spowodowały zapewne, że właśnie w taki oryginalny i jednocześnie inteligentny sposób Melchior zagrał na nosie Putramentowi.


M.Wańkowicz na podwórku dawnego gospodarstwa Grendy
foto. T. Trepanowski.

Jakie były wrażenia Melchiora Wańkowicza po objeździe mazurskich miast i wsi? Odpowiedzią były napisane przez niego artykuły dla ogólnopolskiego tygodnika ”Panorama Północy”, które ukazały się pod koniec 1958 r. Konfrontacja zapamiętanego przez pisarza obrazu Mazur z pierwszej podróży z tym, co zobaczył w 1958 r. nie była budująca. Momentami drastyczna, kiedy zobrazował szerzące się w społeczeństwie pijaństwo przykładem zabrudzonego wymiotami przez jakiegoś pijaka swojego samochodu. To nie były Mazury, które zapamiętał. W miejscach, które odwiedzał przed wojną mieszkali już inni ludzie. Mazurów, których znał, tam już nie było. Był to smutny obraz powojennej rzeczywistości Mazur.

Próba ustalenia po 66 latach losów Anastazji i Stefana Makarowskich okazała się wyjątkowo trudna. Przy pierwszej próbie zaledwie jedna osoba pamiętała, że rodzina o takim nazwisku kiedyś w Wojnowie zamieszkiwała, ale dawno temu wyjechała do RFN.

Dalsze poszukiwania przyniosły jednak, jak się wydaje, pozytywny rezultat .W latach 50-tych XX w. w Wojnowie zamieszkiwała zajmująca się tkactwem artystycznym Anastazja Makarowska /1897-1981/ – bardzo ceniona i nagradzana artystka, wpisana do Leksykonu Kultury Warmii i Mazur. Jej prace już przed wojną były wystawiane i nagradzane w Paryżu, a w okresie PRL-u jej twórczość była również wysoko ceniona.

W tej miejscowości mieszkał także jej starszy brat Stefan, utrzymujący się z renty inwalida z I wojny światowej. Oboje należeli do społeczności staroobrzędowców. Pomimo pewnych rozbieżności w relacjach, wiele wskazuje, że to właśnie z nimi spotkał się Wańkowicz. Niestety samego faktu ich spotkania z pisarzem nikt już nie pamięta. Nie jest to zaskoczeniem. Pokolenia odchodzą, a wraz z nimi zacierają się w społecznej pamięci szczegóły takich wydarzeń.

Pomnik Melchiora Wańkowicza w Piszu
Pomnik M. Wańkowicza w Piszu
foto. Archiwum Gazety Piskiej

Melchior Wańkowicz na trwale wpisał się w historię naszego miasta i powiatu. W Piszu znajduje się jego pomnik. W znaczącej części pomnik powstał dzięki ofiarności piskiego społeczeństwa. To zobowiązuje. Miejmy nadzieję, że w naszym lokalnym środowisku z okazji Roku Wańkowicza postać pisarza i jego twórczość zostanie w sposób godny przypomniana i wyeksponowana. Dziękuję pani Wandzie Siwonia z Wojnowa, pani Renacie Danowskiej /z d. Makarowska/ z Gałkowa oraz pani Bożenie Rokojżo z Wojnowa za pomoc w przygotowaniu artykułu.

Zebrał i opracował
Andrzej Knyżewski







2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5