Zetknięcie ze śmiercią wycisza bunt i gniew
2021-05-12 16:15:49(ost. akt: 2021-05-18 11:47:08)
Przez trzy tygodnie była w śpiączce w wyniku ciężkiego zakażenia koronawirusem. Teraz wraca do zdrowia i aktywności zawodowej. Rozmawiamy z Anną Zapaśnik Baron.
— Wyszłaś z ciężkiego stanu koronawirusa. Co się czuje po takim ozdrowieniu?
— Fakt taki daje nam przede wszystkim większą świadomość, wdzięczności dla służby zdrowia: lekarzy, pielęgniarek, ratowników medycznych, ale też wdzięczność wobec bliskich, przyjaciół, znajomych, moich artystów, którzy czuwali przy telefonach i monitorowali moją chorobę, gromadząc dobrą energię, która - jak widać - przyniosła rezultat: żyję i mam się dobrze. I mówię: dziękuje! Bóg zapłać Kochani!
— Fakt taki daje nam przede wszystkim większą świadomość, wdzięczności dla służby zdrowia: lekarzy, pielęgniarek, ratowników medycznych, ale też wdzięczność wobec bliskich, przyjaciół, znajomych, moich artystów, którzy czuwali przy telefonach i monitorowali moją chorobę, gromadząc dobrą energię, która - jak widać - przyniosła rezultat: żyję i mam się dobrze. I mówię: dziękuje! Bóg zapłać Kochani!
— Jak to dziś odbierasz, po tym, co przeszłaś?
— To dziwne uczucie, kiedy mi mówią, że byłam już na tamtym świecie i widać mam znajomości „tam u góry” i dlatego przeżyłam. I tego się trzymajmy! W końcu dobre znajomości, to nie wstyd! Ale całkiem serio, to wspaniali lekarze i służba zdrowia, zarówno w Ostródzie, jak i w Olsztynie na OIOM-ie i na kardiologii. I ostateczne słowa im się należą: Bóg zapłać!
— To dziwne uczucie, kiedy mi mówią, że byłam już na tamtym świecie i widać mam znajomości „tam u góry” i dlatego przeżyłam. I tego się trzymajmy! W końcu dobre znajomości, to nie wstyd! Ale całkiem serio, to wspaniali lekarze i służba zdrowia, zarówno w Ostródzie, jak i w Olsztynie na OIOM-ie i na kardiologii. I ostateczne słowa im się należą: Bóg zapłać!
— Czy takie doświadczenie z pogranicza życia i śmierci czegoś uczy?
— Oczywiście, że tak.. Kiedy człowiek jest leżący i jest zależny od drugiego człowieka uświadamia sobie, jak ważne są relacje, przyjaźnie, pomocna dłoń. Ja tego wszystkiego zaznałam... Mój przyjaciel Grzegorz, mój szef Julian, wiedząc, że mam wynik pozytywny, kiedy nie odbierałam telefonu, wezwali straż i pogotowie. To był już ostatni dzwonek. Kiedy wracałam ze szpitala do pustego domu, moja siostra Zofia już w nim czekała i była ze mną przez trzy miesiące, w najtrudniejszym dla mnie czasie. Moi artyści sprzed 20 laty, ale i aktualni, też okazali się wzmocnieniem psychicznym. Kochani, wszyscy jesteście w moim sercu! Dziękuje za wszystko! Może tego nie widać na zewnątrz, ale to, czego jeszcze bardziej się nauczyłam, to pokora. Ja ją nosze w sobie na co dzień, ale życie czasami wymaga, aby te ”szlachetności” jak precjoza schować, bo dobre obyczaje są traktowane jako słabość. Na pewno zetknięcie ze śmiercią wygłusza i wycisza, bunt, spór i gniew. Daje dystans do życia, ale na szczęście nie powoduje zobojętnienia.
— Wiele osób trzymało za Ciebie kciuki, wiedząc, że dopadł Cię wirus - jesteś osobą znaną, nierozłącznie kojarzoną z ostródzką kulturą, a w szczególności z teatrem. Jaka była pierwsza myśl po wyjściu z trzytygodniowej śpiączki?
— Przede wszystkim dziękuje za te słowa, za te kciuki i skuteczną moc, którą wytworzyliście, wierząc w moje ozdrowienie. To naprawdę pomaga! A moje pierwsze myśli, to podświadomość, próbująca załapać się na rzeczywistość. Zapytałam jedną z pielęgniarek: czy dzisiaj będzie wyjątkowy wieczór? Czy witacie Nowy Rok z szampanem? Pielęgniarka odpowiedziała: pani Aniu jest koniec stycznia!
Do jakiego stopnia jest silna podświadomość. Pamiętałam, że poszłam do szpitala pod koniec grudnia i nie docierało do mnie, że tyle „przespałam”.
— Oczywiście, że tak.. Kiedy człowiek jest leżący i jest zależny od drugiego człowieka uświadamia sobie, jak ważne są relacje, przyjaźnie, pomocna dłoń. Ja tego wszystkiego zaznałam... Mój przyjaciel Grzegorz, mój szef Julian, wiedząc, że mam wynik pozytywny, kiedy nie odbierałam telefonu, wezwali straż i pogotowie. To był już ostatni dzwonek. Kiedy wracałam ze szpitala do pustego domu, moja siostra Zofia już w nim czekała i była ze mną przez trzy miesiące, w najtrudniejszym dla mnie czasie. Moi artyści sprzed 20 laty, ale i aktualni, też okazali się wzmocnieniem psychicznym. Kochani, wszyscy jesteście w moim sercu! Dziękuje za wszystko! Może tego nie widać na zewnątrz, ale to, czego jeszcze bardziej się nauczyłam, to pokora. Ja ją nosze w sobie na co dzień, ale życie czasami wymaga, aby te ”szlachetności” jak precjoza schować, bo dobre obyczaje są traktowane jako słabość. Na pewno zetknięcie ze śmiercią wygłusza i wycisza, bunt, spór i gniew. Daje dystans do życia, ale na szczęście nie powoduje zobojętnienia.
— Wiele osób trzymało za Ciebie kciuki, wiedząc, że dopadł Cię wirus - jesteś osobą znaną, nierozłącznie kojarzoną z ostródzką kulturą, a w szczególności z teatrem. Jaka była pierwsza myśl po wyjściu z trzytygodniowej śpiączki?
— Przede wszystkim dziękuje za te słowa, za te kciuki i skuteczną moc, którą wytworzyliście, wierząc w moje ozdrowienie. To naprawdę pomaga! A moje pierwsze myśli, to podświadomość, próbująca załapać się na rzeczywistość. Zapytałam jedną z pielęgniarek: czy dzisiaj będzie wyjątkowy wieczór? Czy witacie Nowy Rok z szampanem? Pielęgniarka odpowiedziała: pani Aniu jest koniec stycznia!
Do jakiego stopnia jest silna podświadomość. Pamiętałam, że poszłam do szpitala pod koniec grudnia i nie docierało do mnie, że tyle „przespałam”.
— Co powiedziałabyś tym wszystkim, którzy uważają, że pandemia to ściema?
— Pandemia to NIE ściema! To tragedia naszych czasów! Fakt, który zabrał nam radość życia, położył gospodarkę, zmniejszył nasze portfele, ograniczył kontakty i relacje międzyludzkie. Lista szkód jest ogromna. Ten stan może jeszcze długo potrwać i dystans, maseczki też mogą zostać. Musimy nauczyć się żyć z pandemią i pracować z pandemią. Będą jednak potrzebne nowe rozwiązania zastępujące dotychczasowe życie i te powinny być dobre, bo z doświadczenia wiemy, że prowizorki są najtrwalsze. Nie pozwólmy w żadnej dziedzinie, aby „buble i podróbki” weszły zamiast rzetelnych planów kryzysowych. Życzmy sobie, aby te plany nie były potrzebne, ale plan B musi być!
— Pandemia to NIE ściema! To tragedia naszych czasów! Fakt, który zabrał nam radość życia, położył gospodarkę, zmniejszył nasze portfele, ograniczył kontakty i relacje międzyludzkie. Lista szkód jest ogromna. Ten stan może jeszcze długo potrwać i dystans, maseczki też mogą zostać. Musimy nauczyć się żyć z pandemią i pracować z pandemią. Będą jednak potrzebne nowe rozwiązania zastępujące dotychczasowe życie i te powinny być dobre, bo z doświadczenia wiemy, że prowizorki są najtrwalsze. Nie pozwólmy w żadnej dziedzinie, aby „buble i podróbki” weszły zamiast rzetelnych planów kryzysowych. Życzmy sobie, aby te plany nie były potrzebne, ale plan B musi być!
— Jakie refleksje towarzyszą ci po ozdrowieniu?
— Choroba i wyjście z niej dają duży dystans do życia, ale nie dają zobojętnienia. Nadal wiele zjawisk mnie niepokoi i to chyba najlepszy dowód, że ozdrowiałam.
— Choroba i wyjście z niej dają duży dystans do życia, ale nie dają zobojętnienia. Nadal wiele zjawisk mnie niepokoi i to chyba najlepszy dowód, że ozdrowiałam.
— Skoro ozdrowiałaś, to może porozmawiamy o Twojej ulubionej dziedzinie: jak postrzegasz działania kulturalne w naszym mieście?
— Niestety, nie ma czego postrzegać, poza widoczną kadencją odrzucenia w kulturze wszystkich i wszystkiego co było. Żyjemy od jarmarku do jarmarku! A przecież my żyjemy jak w piosence „Od nocy do nocy, aż po świt”... Jest marazm nie tylko po covidzie, ale wynikający z braku programu kryzysowego, pomysłów i kreatywności. Pokazywanie zdjęć z opuszczoną kratownicą w amfiteatrze i hasłem „przygotowanie do sezonu” jest według mnie dziwną reklamą. Od ponad 20 lat te czynności do sezonu trwały. Pokazywało się efekty pracy, a nie miotły, jak sprzątały panie gospodarcze, jak naprawiał usterki konserwator, czy jak dokonywaliśmy przeprowadzki kostiumerii, czy jak księgują panie w księgowości. Tak można w nieskończoność generować działania, tylko w tej branży nie o to idzie! Do pracy wybiera się dziś ludzi, którzy za dobre pensyjki zdepczą i wymiotą dotychczasowe tradycje i kapitał ludzki. Takie kompetencje też mają swoją nazwę, ale kultura nie dopuści tego słowa, choć też zaczyna się na k... Nie oceniam pracy nowego kierownika Agencji Kultury i Promocji, bo go nie znam. Tak jak powiedziałam, daję mu kredyt zaufania i pokładam nadzieję. Ale istnieje pewna prawidłowość: mamy problem z zagospodarowaniem ludzi kompetentnych, bo to wymaga od zarządzających tego samego.
— Niestety, nie ma czego postrzegać, poza widoczną kadencją odrzucenia w kulturze wszystkich i wszystkiego co było. Żyjemy od jarmarku do jarmarku! A przecież my żyjemy jak w piosence „Od nocy do nocy, aż po świt”... Jest marazm nie tylko po covidzie, ale wynikający z braku programu kryzysowego, pomysłów i kreatywności. Pokazywanie zdjęć z opuszczoną kratownicą w amfiteatrze i hasłem „przygotowanie do sezonu” jest według mnie dziwną reklamą. Od ponad 20 lat te czynności do sezonu trwały. Pokazywało się efekty pracy, a nie miotły, jak sprzątały panie gospodarcze, jak naprawiał usterki konserwator, czy jak dokonywaliśmy przeprowadzki kostiumerii, czy jak księgują panie w księgowości. Tak można w nieskończoność generować działania, tylko w tej branży nie o to idzie! Do pracy wybiera się dziś ludzi, którzy za dobre pensyjki zdepczą i wymiotą dotychczasowe tradycje i kapitał ludzki. Takie kompetencje też mają swoją nazwę, ale kultura nie dopuści tego słowa, choć też zaczyna się na k... Nie oceniam pracy nowego kierownika Agencji Kultury i Promocji, bo go nie znam. Tak jak powiedziałam, daję mu kredyt zaufania i pokładam nadzieję. Ale istnieje pewna prawidłowość: mamy problem z zagospodarowaniem ludzi kompetentnych, bo to wymaga od zarządzających tego samego.
— Jak widzisz dziś pracę w kulturze? I nie pytam o program.
— Dziś najskuteczniejszym kanałem komunikacji społecznej są media. U nas ten temat jest tabu. Dla kultury nie ma „niedobrych” telewizji, radia, czy gazety. Z takim nastawieniem nie możemy budować relacji kultura – media, które są nierozerwalne. Dobry menedżer kultury wykorzysta wszystkie media do promocji pracy twórców i artystów.
— Dziś najskuteczniejszym kanałem komunikacji społecznej są media. U nas ten temat jest tabu. Dla kultury nie ma „niedobrych” telewizji, radia, czy gazety. Z takim nastawieniem nie możemy budować relacji kultura – media, które są nierozerwalne. Dobry menedżer kultury wykorzysta wszystkie media do promocji pracy twórców i artystów.
— Zaczęłyśmy od Twojego uzdrowienia, a kończymy na uzdrowieniu kultury, nieźle...
— Skoro ja wyszłam z tak ciężkiego stanu, to wszystko może się zdarzyć. Jak pisał Gałczyński „wspólnym wysiłkiem ządu i społeceństwa”, to w kulturze też „pozbędziemy się zabiego bezeceństwa”. Oczywiście przy wspólnym działaniu.
— Skoro ja wyszłam z tak ciężkiego stanu, to wszystko może się zdarzyć. Jak pisał Gałczyński „wspólnym wysiłkiem ządu i społeceństwa”, to w kulturze też „pozbędziemy się zabiego bezeceństwa”. Oczywiście przy wspólnym działaniu.
— Ty wróciłaś do życia, teraz pora na powrót do kultury. Jako osoba zawsze na tym polu aktywna, masz na pewno jakieś plany. Zdradzisz je?
— Naturalnie mam plany, ale wolałabym o nich jeszcze nie mówić, aby nie zapeszać! Będę w Ostródzie, no bo gdzie by indziej? I póki co kanałami kultury będę do Państwa docierała. Trzymajcie kciuki za moje inicjatywy i te nowe, i te z zamku, które posiałam, a które nie były i nie są kontynuowane. Chciałabym mieć jeszcze większy kontakt z młodzieżą szkół średnich. W tym celu podjęłam studia podyplomowe w Wyższej Szkole Bankowości w Toruniu, które kończę we wrześniu br. Uważam, że wiek emerytalny, który mi w sposób brutalny wytknięto wręczając rok temu wypowiedzenie w Centrum Kultury w Ostródzie, to właśnie dobry czas na przekazywanie doświadczenia i wiedzy młodym. Grupy z którymi współpracowałam, a to długa lista, przekonały mnie, że warto było!
Rozmawiała
Barbara Chadaj-Lamcho
— Naturalnie mam plany, ale wolałabym o nich jeszcze nie mówić, aby nie zapeszać! Będę w Ostródzie, no bo gdzie by indziej? I póki co kanałami kultury będę do Państwa docierała. Trzymajcie kciuki za moje inicjatywy i te nowe, i te z zamku, które posiałam, a które nie były i nie są kontynuowane. Chciałabym mieć jeszcze większy kontakt z młodzieżą szkół średnich. W tym celu podjęłam studia podyplomowe w Wyższej Szkole Bankowości w Toruniu, które kończę we wrześniu br. Uważam, że wiek emerytalny, który mi w sposób brutalny wytknięto wręczając rok temu wypowiedzenie w Centrum Kultury w Ostródzie, to właśnie dobry czas na przekazywanie doświadczenia i wiedzy młodym. Grupy z którymi współpracowałam, a to długa lista, przekonały mnie, że warto było!
Rozmawiała
Barbara Chadaj-Lamcho
Źródło: Gazeta Olsztyńska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez