Bezdomny wygrał pojedynek na wiersze

2007-11-28 00:00:00

Marek Łukacz, absolwent filozofii, wygrał pojedynek na wiersze, który zorganizowało pismo"Kulturka". - Trafiłem tam z przypadku. Znajomy dla żartu wpisał mnie na listę uczestników - opowiada 33-letni bezdomny.

Marek Łukacz skończył kilka lat temu filozofię na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Wrócił do Olsztyna, gdzie - jak mawia - zamieszkuje, bo tu ma przyjaciół, znajomych, dalszą rodzinę. Krótko mówiąc, czuje się jak u siebie. Może to dziwić, bo tak naprawdę nie ma nawet miejsca, gdzie jest zameldowany. Żyje tam, gdzie się da.
- Czy jestem szczęśliwy? Tak - odpowiada krótko.


Nie byłem przygotowany,
improwizowałem
Slam poetycki zorganizował olsztyński miesięcznik "Kulturka". Na turniej poetycki zgłosiło się 13 uczestników. Występowali parami na przemian mówiąc wiersze. Zwycięzcę wskazywała publiczność.
- Trafiłem tam z przypadku, bo dla żartu znajomy wpisał mnie na listę uczestników - opowiada Marek Łukacz. - O tym, że uczestniczę w konkursie, dowiedziałem się, kiedy wyczytano moje nazwisko.
Potem już poszło. O ile pierwszy pojedynek wypadł blado, o tyle w następnych było lepiej. I laur: zwycięstwo w turnieju poetyckim i 100 złotych nagrody.
- Nie byłem przygotowany. Po prostu improwizowałem - mówi zwycięzca konkursu.
O zakrętach w swoim życiu Marek Łukacz mówi niewiele. A z tego, co mówi, udaje się wydobyć jedynie suche fakty: Ojciec pomieszkuje czasem w Olsztynie; Matka nie żyje...

- Nie piję, bo żal byłoby niszczyć organizm. Nie po, to tyle lat się uczyłem - wyjaśnia 33-latek. - Czytanie sprawia mi przyjemność. Mimo że jestem bezdomny, to nie mam za wiele wolnego czasu.
Podczas naszej rozmowy w przytulnej kafejce Marek nie może uwolnić się od "filozoficznego" myślenia i mówienia. Z trudem przechodzimy z tematu na temat. W pytaniach o inspirację i drogę życiową padają nazwiska Fromma, Heideggera, Husserla.
- Bo filozofia to królowa sztuk. Tak jak o matematyce mówi się, że jest królową nauk - tłumaczy bezdomny. - Filozofia i matematyka mają wiele wspólnego: logikę.

Byle jakiej pracy
nie przyjmę
Poprzednią zimę Marek spędził u znajomych. Teraz zaczął padać śnieg. Oznacza to, że dla bezdomnych nadchodzą ciężkie czasy. Czy mógłby zmienić swoją sytuację? Nie widzi perspektyw.
- Dzień bezrobotnego, to dzień spędzony bez pracy, a bez pracy nie ma akceptacji i wynagrodzenia - mówi Marek Łukacz. - Nie mówię tutaj o pracy, która daje wynagrodzenie, ale nie pokrywa wszystkich potrzeb, czy pracy, która jest nieetyczna lub każe zaprzeczać temu, że jestem wykształcony.
Bezrobotny Marek Łukacz próbował zaczepić się wcześniej jako ochroniarz lub kontroler biletów. Te zajęcia nazywa jednak "podłymi" lub "brutalnymi".
- Z opieki społecznej nie chcę korzystać, bo ona nie rozwiązuje problemu bezdomności. Nie znajduję tam oparcia - tłumaczy filozof. - A byle jakiej pracy nie zamierzam przyjmować, bo nie chcę sobie ubliżać.
We wtorek w Miejskim Ośrodku Kultury w Olsztynie wyświetlono film amatorski z udziałem Marka Łukacza.
Karol Fryta
Uwaga! To jest archiwalny artykuł. Może zawierać niaktualne informacje.
2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B