Polskie „zazdro” rysą na posągu Roberta Lewandowskiego

2023-11-14 13:10:09(ost. akt: 2023-11-14 13:15:59)

Autor zdjęcia: PAP/Leszek Szymański

Najzagorzalej i najbardziej cynicznie atakowany jest przez niedzielnych kanapowych wyjadaczy, dla których jedyna dawka ruchu to wycieczka do monopolowego i raz na pół roku do fryzjera, jak już im pekaesy poplączą się z językiem. Kto? Robert Lewandowski.
Etatowy napastnik reprezentacji Polski i jeden z najlepszych piłkarzy świata jest krytykowany raz po raz, zarówno z powodów stricte związanych z jego fachem – a tym jest strzelanie bramek i liderowanie w klubie oraz naszej kadrze narodowej – jak i tych dotyczących całej otoczki, czyli tzw. sportsmanship, co w skrócie można przetłumaczyć jako prowadzenie się zawodnika poza boiskiem, rzetelność w podejściu do uprawianej dyscypliny oraz psychologicznej otoczki zawodnika.
Robert Lewandowski jest napastnikiem rozliczanym z pracodawcą ze zdobytych bramek i jako taki przez lata był liderem przeróżnych klasyfikacji strzeleckich, których tutaj nie ma sensu i miejsca przywoływać – dość powiedzieć, że dwa lata temu Lewy zamknął sezon w Bundeslidze z bilansem 41 goli, tym samym poprawiając „nieosiągalny” rekord legendy niemieckiej piłki Gerda Mullera (40 goli). W barwach tylko samego Bayernu Monachium Lewandowski zbudował sobie mocną legendę, o czym świadczy 19 trofeów w różnych rozgrywkach, aż 344 gole strzelone w „zaledwie” 375 spotkaniach i – bagatelka! – 6 tytułów króla strzelców niemieckich rozgrywek. Na boiskach Bundesligi już chyba nigdy nie zobaczymy tak jakościowego Polaka.

O tym, że nasz rodak jest wyjątkowy nawet jak na zawodnika klasy światowej (używając terminologii Leo Beenhakkera), przekonaliśmy się, gdy RL9 przeszedł do prezentującej totalnie inną alchemię futbolu Barcelony. W pierwszym sezonie swojej przygody w katalońskim hegemonie polski napastnik sięgnął po koronę króla strzelców (23 ligowe gole w 34 meczach + 7 asyst). W obecnym prezentuje się nieco słabiej – strzelił „zaledwie” 5 goli w 10 meczach (ma za sobą trzytygodniową kontuzję!) – i z tej racji coraz częściej jest obiektem krytyki ze strony kibiców i zawsze „gorących” hiszpańskich mediów.

Eksperci są nieco ostrożniejsi w struganiu z Lewandowskiego boiskowego nieudacznika. Znają prawa piłkarskiego rynku i zdają sobie sprawę, że łatwiej krytykować kogoś, kto pojawił się w odwiecznym rywalu Realu Madryt jako „game changer” i pomoże drużynie zarządzanej przez niezłego stratega i dobrego taktyka Xavi Hernandeza odzyskać blask i pomóc sięgnąć jej po najwyższe trofea. Oczekiwania wobec Lewego są ogromne. W tym sezonie idzie dosyć ciężko – klub zaliczył ostatnio ważne porażki z Realem Madryt (1:2) i Realem Sociedad (0:1) oraz przykrą przegraną w Lidze Mistrzów z Szachtarem Donieck (0:1). We wszystkich tych spotkaniach RL9 był oceniany bardzo przeciętnie. Do tego nie zdobył bramki w czterech ostatnich meczach Primera Division.

Dlaczego Lewandowski jest „be”?

Krytycy Polaka – wśród których nie brakuje naszych rodaków – coraz chętniej wytykają Lewandowskiemu obniżkę formy, zapewne licząc podświadomie, że ten najlepsze lata ma już za sobą. Pseudoeksperci znęcają się nad metryką RL9 (35 l.), zamiast zwrócić uwagę na jego boiskową rolę i dostosowanie się całej drużyny do myśli trenera. Przecież Lewy na boisku nie biega sam, o czym przypomniał szkoleniowiec Barcy.

— Według mnie Robert cierpi, ponieważ nasza gra pozycyjna nie wygląda tak, jak powinna. Nie atakujemy dobrze i nie korzystamy z Roberta, tym samym nie zagrywając mu piłek, jakie wcześniej otrzymywał. To właśnie z tego powodu nie miał klarownych sytuacji. Musimy postarać się grać lepiej, żeby częściej uczestniczył w grze w taki sposób, jak potrafi to robić — stwierdził Xavi Hernandez na konferencji prasowej przed czekającym jego drużynę niedzielnym starciem ligowym z Deportivo Alaves (Barcelona wygrała 2:1, a Robert Lewandowski strzelił dwie bramki).

Robert Lewandowski najzagorzalej i najbardziej cynicznie atakowany jest przez polskich kibiców, zwłaszcza niedzielnych kanapowych wyjadaczy, dla których jedyna dawka ruchu to wycieczka do monopolowego i raz na pół roku do fryzjera, jak już im pekaesy poplączą się z językiem. Telewizyjny plebs kibicowski ma za złe Lewemu, że reprezentacja Polski nie wygrywa, a nawet przegrywa, i to z Macedonią; że RL9 w 8 sekund zwalnia trenera (pozdrawiam Jerzego Brzęczka – nie było tak źle!) – wreszcie – Robert Lewandowski jest współwinny aferze katarskiej i nie jest takim pozaboiskowym kolegą, jakim chcieliby go widzieć inni koledzy z drużyny (a może raczej media?!). Dodając do tego zestawu jakże klasyczne niestety dla naszej polskiej mentalności „zazdro”, wychodzi na to, że Robert Lewandowski jest „be”, bo nie strzela wszystkiego, nie wygrywa z każdym i nie chodzi po domach małych polskich miasteczek rozdawać autografów, przy okazji wręczając dzieciom cukierki, a dorosłym euro.

Liczby nie kłamią

Kibice zapominają, że mamy do czynienia z najlepszym piłkarzem w historii Polski (jeżeli mówimy o karierze, niekoniecznie talencie, bo tutaj znalazłoby się kilku godnych gierojów). A łopatologicznie? 486 ligowych meczów w karierze i 371 bramek, 59 spotkań w pucharach krajowych z 45 golami, 149 meczów w europejskich pucharach i 106 trafień. I na deser – 142 rozegrane spotkania w reprezentacji Polski, które zaowocowały 80 bramkami. Tak obfitego bilansu nie ma wiele legend futbolu, żyjących i martwych.
Kto – cytując klasyka* (* rozmowa Wałęsy z Braunem) „śmie śmieć” podważać rolę Lewandowskiego w polskim i światowym futbolu, niech zrobi eksperyment – po prostu pod powyższym bilansem – jeszcze przecież nie zakończonej – kariery Lewego, zamiast jego nazwiska wrzuci takie marki jak np. Bergkamp, Batistuta, Morientes itd. Teraz już wygląda dobrze? Dlaczego? Bo „to znane marki”? Być może, ale RL9 – pomimo chwilowego spadku formy – nadal swoją wykuwa. Przed nim jeszcze co najmniej dwa lata gry na wysokim poziomie, co w dużym stopniu gwarantuje doskonałe prowadzenie się polskiego napastnika.

Maciej Chrościelewski

Źródło: Gazeta Olsztyńska

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5